Problemy z głosowaniem w szpitalu
W Wojewódzkim Szpitalu w Przemyślu, gdzie
zlokalizowano obwód zamknięty (Obwodowa Komisja Wyborcza nr 37),
nie mogli głosować w niedzielnych wyborach prezydenckich pacjenci
oddziału zakaźnego, ponieważ mieści się on w innym budynku, na
drugim końcu miasta. Dotyczyło to również personelu medycznego,
dyżurującego w tym dniu na oddziale zakaźnym.
09.10.2005 | aktual.: 09.10.2005 13:56
Czuję się w jakiś sposób dyskryminowana - powiedziała pielęgniarka Małgorzata Bruk. Dyżur mam od 7 do 19, a mieszkam ponad 20 km od Przemyśla i dojeżdżam do pracy. Nie mam więc możliwości głosowania, bo nie pozwala mi na to czas dojazdów do domu i pracy, a z dyżuru nie mogę zejść ani na chwilę. Na oddziale jest obecnie 18 pacjentów, z których co najmniej część mogłaby i chciała głosować, ale o nich też nikt nie pomyślał - stwierdziła.
Podobnego zdania była Bogusława Denysenko, także pełniąca w tym dniu dyżur na oddziale zakaźnym. W niedawnych wyborach parlamentarnych przywieziono nam urnę z głównej siedziby komisji wyborczej, mieszczącej się w Wojewódzkim Szpitalu przy ul. Monte Cassino. Tym razem zapomniano o nas i naszych pacjentach, którzy przede wszystkim z uwagi na rodzaj chorób, nie mogą opuścić oddziału, by udać się do lokalu swojej komisji wyborczej - powiedziała Denysenko.
W Biurze Rady Miejskiej Przemyśla, sprawującym nadzór nad przebiegiem wyborów w tym mieście, poinformowano, że przy wyborach parlamentarnych była do dyspozycji tzw. urna pomocnicza, którą można było dowozić do wyborców, np. do oddziału zakaźnego. Natomiast w wyborach prezydenckich nie uwzględniono takiej możliwości.