PRL‑owskie pomysły na reformę edukacji
Pod hasłem odbiurokratyzowania szkoły minister Roman Giertych przedstawił ostatnio projekt rozporządzenia o nadzorze pedagogicznym. W skrócie mówi o tym, jak MEN chce sprawdzać pracę szkół - pisze "Gazeta Wyborcza". Przypomina to nadzór rodem z PRL, kiedy wizytator mógł zlecać, co przyszło mu do głowy, wydawać arbitralne decyzje - wspomina wiceminister edukacji w rządzie AWS-UW.
10.10.2006 | aktual.: 10.10.2006 08:16
Nie będzie już corocznej tzw. wewnętrznej oceny, którą dotąd dyrektor każdej szkoły przekazywał do kuratoriów. Biurokracja zabierała nauczycielom i dyrektorom szkół bardzo dużo czasu- tłumaczy minister Giertych.
Diametralnie zmieni się też zewnętrzna ocena szkoły. Do tej pory przysyłany przez kuratorium wizytator wypełniał ankiety i formularze. Jednak musiał opierać się w nich na tym, co wyczytał w szkolnych dokumentach, co zobaczył podczas odwiedzin w szkole, na rozmowach z nauczycielami, uczniami, rodzicami. Giertych chce zastąpić taką kontrolę swobodną i uznaniową oceną wizytatora przysłanego przez kuratorium.
To mi przypomina nadzór rodem z PRL, kiedy wizytator mógł wejść do szkoły, kiedy chciał, zlecać, co przyszło mu do głowy, wydawać arbitralne decyzje- mówi Irena Dzierzgowska, wiceminister edukacji w rządzie AWS-UW i współtwórczyni reformy oświaty.
Projekt trafił do konsultacji międzyresortowych i od razu wywołał kontrowersje.
Rzeczywiście, zbiurokratyzowane mierzenie jakości pracy szkół obarczało nauczycieli i dyrektorów stosem papierów i należało to uprościć- przyznaje Dzierzgowska. Dotąd jednak wizytator występował w roli eksperta, a jego pracę kończył raport: bez wartościowania, zawierający możliwe do udowodnienia fakty- dodaje.
Ale nikt tych formularzy nie czytał- tłumaczy nową formę wizytacji szkoły Giertych.
Teraz zaś to wizytatorzy będą oceniać wedle swojego widzimisię, a może sympatii i poglądów. To ograniczy swobodę dyrektora, może utrwalić strach- odpowiada Dzierzgowska. (PAP)