Prezydent wszystkich demokratów
Czy Obama jest w stanie przyprawić McCainowi gębę starszej, bardziej zrzędliwej wersji skompromitowanego Busha? Czy McCain potrafi skutecznie przypiąć Obamie łatkę naiwnego nowicjusza?
09.06.2008 | aktual.: 09.06.2008 11:35
Najdłuższe prawybory w historii Stanów Zjednoczonych, które obudziły w społeczeństwie najgłębiej skrywane uprzedzenia i lęki, dobiegły końca. Zebrane głosy poparcia w zasadzie przesądziły już o demokratycznej nominacji dla Baracka Obamy. Prawdziwa rozgrywka – wybory prezydenckie 4 listopada – dopiero się zaczyna. Graczy pozostało dwóch: senator z Illinois i konserwatywny kandydat John McCain.
Różnica kilku punktów
W tej chwili, niezależnie od fatalnych wyników Partii Republikańskiej i George’a W. Busha, którego rządy krytycznie ocenia 70 proc. Amerykanów, wyniki Obamy i McCaina w sondażach różnią się zaledwie kilkoma punktami procentowymi. To nie jedyny powód do niepokoju w szeregach Partii Demokratycznej. Obama poniósł wiele – być może zbyt wiele – prestiżowych porażek. Ciosy, które zebrał tuż przed linią mety w prawyborczym wyścigu, pozbawiły go glorii, w jakiej zwykł chadzać prawdziwy zwycięzca.
Obama wygrał demokratyczną nominację poniekąd fuksem, nie zdobywając poparcia kluczowych dla demokratów wyborców, czyli popierającej gremialnie Hillary Clinton białej klasy robotniczej. Musi szybko rozpocząć starania o elektorat kobiecy, w szczególności zaś o starsze kobiety, które stały murem za Hillary Clinton, nawet gdy media ogłaszały jej porażkę. Powinien jak najszybciej powierzyć jakieś ważne stanowisko w swym sztabie starszej kobiecie, być może wyciągając jakąś znaną postać z zespołu pracującego dotąd dla Hillary Clinton. Niemniej wybór kobiety jako kandydata na wiceprezydenta jest mało prawdopodobny. Tandem czarnoskórego z kobietą mógłby być nie do przełknięcia dla zbyt wielu amerykańskich wyborców.
Większość problemów Obamy wynika ze słabości obnażonych przez Hillary podczas bezpardonowej walki dwojga kandydatów. Przez ostatnie trzy miesiące pani senator udał się bowiem chwyt, który wobec demokratycznych kandydatów zwykli stosować republikanie: przypiąć kandydatowi łatkę człowieka establishmentu, oderwanego od problemów i kłopotów „zwykłych” Amerykanów. Ideowca, uniwersyteckiego intelektualisty, próbującego zaszczepić radykalne idee, obce normalnym ludziom. W ten sposób republikanie zniszczyli Adlai Stevensona w 1950 roku, podobnie też przyczynili się do porażki takich demokratycznych tuzów jak George McGovern, Michael Dukakis, Al Gore czy John Kerry. – Hillary Clinton jest chyba pierwszą demokratką, która skutecznie użyła tej formy ataku przeciw innemu demokracie – mówi Jacob Weisberg, redaktor prestiżowego magazynu „Slate”.
Jonathan Freedland
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Forum".