Prezydent Sopotu wspomina Adamowicza. "Chodził w trudne miejsca. Nie bał się być z ludźmi"
Jacek Karnowski wraca pamięcią do wydarzeń związanych ze śmiercią prezydenta Gdańska. - Walczył przeciwko nienawiści. Czuł, że jest napięcie. Nikt nie przypuszczał, że to stanie się jednemu z nas - przekonuje.
Prezydent Sopotu wciąż nie może uwierzyć w śmierć Pawła Adamowicza. Przez wiele lat się z nim przyjaźnił. - Nadal to do mnie nie dociera. Był radosnym, zahartowanym człowiekiem, pro państwowcem. Twierdził, że trzeba szanować przeciwników politycznych, nawet jeśli myślą inaczej. Ludzie się temu dziwili. Nigdy się na nim nie zawiodłem - mówi Jacek Karnowski na antenie TVN24.
- Wrócił ze Stanów Zjednoczonych wcześniej, specjalnie na WOŚP. Czuć, że był pełen energii. On oddawał się temu całym sercem. Taki był. Jak coś robił, to z pasją. Zawsze chciał pomagać. Nigdy nie kalkulował tego politycznie. Był bardziej otwarty niż inni. To prawdziwy samorządowiec, który dawał świadectwo Europie - komentuje.
Karnowski twierdzi, że już po pierwszej informacji wiedział, że z prezydentem Gdańska będzie źle. - Każdy modlił i do końca miał nadzieję. Na korytarzach były płacze i modlitwy. Ludzie co chwila dzwonili, bo nie wiedzieli co się dzieje. Jeśli chodzi o kwestię ochrony, to nie przywiązujmy do tego wagi. Paweł chodził w najtrudniejsze miejsca. Nie bał się być z ludźmi - kontynuuje.
Prezydent Sopotu zaapelował o wyciszanie emocji. - Życzeniem jego rodziny jest, aby wszystko tonować. Żeby nie stało się tak, jak po Smoleńsku. Paweł walczył z hejtem i nienawiścią w życiu publicznym. Nikt nie przypuszczał, że stanie się to jednemu z nas. Nie oddzielaliśmy się od ludzi, nie jeździliśmy limuzynami. Nie zaprzeczymy temu, co przez cały czas reprezentowaliśmy - podsumował.
Zobacz także: Atak na Pawła Adamowicza. Ekspert jednoznacznie: to próba zabójstwa
Źródło: TVN24
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl