Prezydent Słowacji powiedziała "nie". Ludzie od razu wyszli masowo na ulice
W czwartek w dwudziestu miastach Słowacji ponownie wybuchły protesty w sprzeciwie wobec planów rządu premiera Roberta Fico (Smér). Dotyczą one likwidacji Biura Prokuratora Specjalnego oraz nadchodzących zmian w prawie karnym.
Do protestów doszło kilka godzin po tym, jak prezydent Zuzana Čaputová wyraziła swój zdecydowany sprzeciw wobec zmian, twierdząc, że mogą one zagrozić praworządności. Słowacy masowo wyszli na ulice. Największa demonstracja była na bratysławskim Placu Słowackiego Powstania Narodowego. Tam też przemawiali opozycyjni politycy.
Szef Partii Postępu (PS) Słowacji Michal Šimečka zwrócił uwagę, że przedstawiciele koalicji rządowej zachowują się tak, jakby Słowacja do nich należała. - Udają, że nie obowiązują ich żadne zasady, i w dalszym ciągu atakują praworządność - stwierdził.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pierwsze zmiany kadrowe. "Zakała stanu kuratorskiego"
Według przewodniczącego PS istnieje ryzyko, że Słowacja może stracić fundusze europejskie z powodu działań Fico. - Czystki w policji, drastyczne obniżenie kar za korupcję i inne przestępstwa, likwidacja specjalnej prokuratury, to wszystko jest hazardem z przyszłością Słowacji. Nasi europejscy sojusznicy nie będą nam wysyłać miliardów euro rocznie, jeśli pojawi się groźba, że gang Fico bezkarnie je ukradnie - dodał Šimečka.
- Rząd od samego początku pracował nad obaleniem praworządności. Zmieniać prawo na swoją korzyść, uchylać się od sprawiedliwości na rzecz korupcji, nepotyzmu, na korzyść "naszych" ludzi, którzy należą na sam dół funkcjonującego systemu prawnego - powiedziała na proteście słowacka piosenkarka Katarína Koščová.
Ludzie na placu w Bratysławie skandowali hasła: "Nie oddamy Słowacji", "Nie będziemy cicho" i "Precz z mafią".