Prezydent pod obstrzałem - oskarżenia o "amatorszczyznę"
Grupa francuskich dyplomatów oskarżyła prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego o prowadzenie amatorskiej i krótkowzrocznej polityki zagranicznej. Szefowa lewicowej opozycji Martine Aubry powiedziała, że francuska dyplomacja już nie istnieje.
List grupy pragnących zachować anonimowość dyplomatów - czynnych i tych, którzy nie pracują już w dyplomacji - opublikował w środowym numerze dziennik "Le Monde".
Autorzy, ukryci pod zbiorowym pseudonimem "Marly", zaatakowali frontalnie politykę zagraniczną Francji od 2007 roku, gdy urząd prezydenta objął Nicolas Sarkozy.
Francuscy dyplomaci twierdzą, że w czasie kadencji obecnego prezydenta popełniono "wiele błędów, wynikających z amatorszczyzny, popędliwości i krótkowzrocznego dbania o medialny wizerunek".
"Zaginął głos Francji w świecie. Nasze ciągłe podążanie za Stanami Zjednoczonymi zbija z tropu wielu naszych partnerów" - można przeczytać w liście dyplomatów. Jako przejaw "zapatrzenia" Sarkozy'ego w USA przypominają oni, że w wyniku jego decyzji Francja powróciła w 2009 roku do struktur dowódczych Sojuszu Północnoatlantyckiego po ponad 40 latach nieobecności.
W przekonaniu autorów listu błędy we francuskiej polityce zagranicznej obciążają przede wszystkim szefa państwa, który nie słucha głosu specjalistów z francuskiego MSZ i ignoruje raporty swoich ambasadorów.
"To otoczenie prezydenta wybrało (prezydenta Tunezji) Ben Alego i (prezydenta Egiptu) Mubaraka jako 'południowe filary' basenu Morza Śródziemnego" - uważają dyplomaci. Tłumaczą oni w ten sposób fakt, że Paryż zareagował bardzo późno na rewolucje w świecie arabskim, utrzymując do końca bliskie kontakty z obalonymi właśnie przywódcami tych afrykańskich krajów.
"Francuski odpowiednik WikiLeaks mógłby wykazać, że dyplomaci francuscy pisali, podobnie jak ich amerykańscy koledzy, teksty tyleż krytyczne co bezkompromisowe" - napisała grupa "Marly", dodając, że te raporty nie zostały jednak wysłuchane przez Pałac Elizejski.
W opinii dyplomatów należy skończyć z polityką zagraniczną, charakteryzującą się "improwizacją" i wynikającą z krótkoterminowych kalkulacji politycznych czy partyjnych.
Zdaniem autorów listu, Francja musi "sprecyzować swoje cele w najważniejszych kwestiach", takich jak treść i granice Europy jutra, polityka wobec świata arabskiego pogrążonego w rewolcie, cele misji w Afganistanie, francuska polityka w Afryce, czy stosunki UE z Rosją. Autorzy listu podkreślili także, że francuska dyplomacja powinna powrócić do obecnie "często porzuconych" przez nią wartości, jak "solidarność, demokracja, poszanowanie kultur".
Nawiązując do tego listu, który od wtorku był na stronie internetowej "Le Monde", szefowa Partii Socjalistycznej Martine Aubry oceniła w telewizji BFM, że "dziś jest całkiem jasne, że dyplomacja francuska już nie istnieje, że są pomieszane kontrakty i dyplomacja, i że właśnie dlatego Francja kurczy się w świecie, a jej głosu nie można już usłyszeć".
Według Aubry, Paryż musi "bronić wszędzie praw człowieka" i przestać sądzić, że dyplomacja jest równoznaczna z "serią medialnych popisów, które urządza nam prezydent (Sarkozy) za każdym razem, gdy wychodzi z posiedzenia Unii Europejskiej i grupy G20 czy G8".