PolskaPrezydent: nie zabiegałem o ukrycie afery "osocza"

Prezydent: nie zabiegałem o ukrycie afery "osocza"

Pan Łapiński nie jest z natury rzeczy dla mnie osobą wiarygodną, a w sprawie Laboratorium Frakcjonowania Osocza nie mam sobie nic do wyrzucenia - powiedział prezydent Aleksander Kwaśniewski, komentując zeznania byłego ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego. Łapiński zarzucił ludziom z otoczenia prezydenta wywieranie nacisku na ukrycie nieprawidłowości przy budowie laboratorium.

Sprawa jest w prokuraturze. Prokuratura czyni swe powinności należycie i niech to robi - dodał prezydent. Kwaśniewski powiedział, że chętnie wypowie się na ten temat dopiero gdy zapozna się z dokumentami i wypowiedziami - gdyż o komentarz został poproszony, gdy przebywał z oficjalną wizytą w Pradze.

Jak nieoficjalnie dowiedziała się Polska Agencja Prasowa ze źródeł zbliżonych do wymiaru sprawiedliwości, Łapiński składając w poniedziałek w prokuraturze zeznania w sprawie afery związanej z nie ukończoną budową LFO powiedział, że był naciskany przez ludzi z otoczenia prezydenta, by ukryć tę aferę. Zamieszani w nią mają być znajomi Aleksandra i Jolanty Kwaśniewskich: Włodzimierz W. i Zygmunt N.

Kogo będą przesłuchiwać?

O zeznaniach Łapińskiego pisały również media. Według nich Łapiński miał zeznać, że w okresie, gdy był ministrem zdrowia, zaś Zbigniew Siemiątkowski - szefem Agencji Wywiadu, Marek Wagner - szefem kancelarii premiera, a Marek Ungier - szefem gabinetu prezydenta, doszło do spotkania w tym właśnie gronie w kancelarii prezydenta, gdzie rozmawiano o LFO. Łapiński jednak, zasłaniając się dobrem śledztwa, nie potwierdził ani nie zaprzeczył, że to osoby tam obecne naciskały go, by "wyciszył" sprawę laboratorium.

Prokuratura ze względu na dobro śledztwa, nie ujawnia treści tych zeznań. Natomiast z nieoficjalnych informacji PAP wynika, że Ungier, Siemiątkowski i Wagner mogą zostać przesłuchani jako świadkowie w tej sprawie.

Głównym podejrzanym w sprawie LFO jest, przebywający obecnie w Wielkiej Brytanii, Zygmunt N. - pomysłodawca przedsięwzięcia. Prokuratura chce mu postawić zarzuty wyłudzenia 21 mln dolarów kredytów z różnych banków na budowę LFO, przywłaszczenia 8 milionów dolarów i ponad miliona euro oraz poświadczenie nieprawdy w dokumentach.

N. nie stawia się na wezwania prokuratury. W związku z tym uruchomiona została procedura związana z wydaniem europejskiego nakazu jego aresztowania. Najpierw nakaz aresztowania Zygmunta N. musi wydać sąd rejonowy (posiedzenie w tej sprawie ma być w piątek). Dopiero wtedy prokuratura będzie mogła wystąpić do sądu okręgowego o wydanie europejskiego nakazu.

Kaczmarek będzie podejrzany

Podejrzanym będzie też wkrótce Wiesław Kaczmarek. Kilkanaście dni temu poseł sam zrzekł się immunitetu. Prokuratura czeka na oficjalnie potwierdzenie z Kancelarii Sejmu, że nie jest nim już chroniony. Chce mu zarzucić - jako ministrowi gospodarki w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza - wydanie nierzetelnej opinii, która zdecydowała o przyznaniu spółce LFO poręczenia skarbu państwa, mimo braku podstaw co do celowości udzielenia takiej gwarancji.

Spółka LFO, która jako jedyna w kraju miała produkować leki z osocza krwi, zaciągnęła w 1997 r. na budowę fabryki kredyt w kwocie 32 mln dolarów. Udzieliło go konsorcjum bankowe, na którego czele stał Kredyt Bank. Gwarancji w 60% udzielił ówczesny rząd Włodzimierza Cimoszewicza.

Spółka wykorzystała z tej pożyczki 21 milionów dolarów. Wybudowano jednak tylko dwie hale. Fabryka nigdy nie ruszyła, a spółka kredytu nie spłaciła. Bank wezwał rząd do zapłaty 14,3 milionów dolarów.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)