Prezydent: członkostwo w UE korzystne dla Polski
Prezydent Lech Kaczyński uważa, że decyzja o
integracji Polski z UE była ze wszech miar słuszna, a członkostwo
w Unii jest dla naszego kraju korzystne. Jego zdaniem, 1 maja 2004
r., kiedy Polska wstąpiła do UE, jest również datą symboliczną, bo
zatarły się "ślady pojałtańskiego podziału Europy".
W związku ze zbliżającą się 2. rocznicą wstąpienia Polski do UE PAP poprosiła prezydenta o ocenę dwóch lat członkostwa.
Przekazujemy wypowiedź L.Kaczyńskiego
"Jeżeli miałbym wymienić jedno z dwóch najważniejszych wydarzeń ze sfery spraw międzynarodowych w niedługich jeszcze dziejach Trzeciej Rzeczypospolitej, to bez wątpienia - obok uzyskania członkostwa w NATO - jest nim wstąpienie Polski do Unii Europejskiej. 1 maja 2004 roku, dzień, kiedy Polska stała się pełnoprawnym członkiem UE, był również datą symboliczną. Dzięki wejściu Polski i innych państw naszego regionu do Unii ostatecznie zatarto ślady pojałtańskiego podziału Europy.
Zarówno integracja Polski ze strukturami NATO, jak i późniejsze o kilka lat wstąpienie do Unii Europejskiej pokazały, że w sprawach zasadniczych dla przyszłości ojczyzny polska klasa polityczna potrafi mówić jednym głosem. Zdecydowana większość polityków opowiadała się za członkostwem Polski w UE. Różne były - i są - wizje przyszłości Unii, różne są zdania na temat roli, jaką nasz kraj powinien odgrywać w jednoczącej się Europie. To w demokracji rzecz naturalna.
Dzisiaj, po upływie dwóch lat od wstąpienia Polski do UE, stwierdzam, że decyzja o integracji była decyzją ze wszech miar słuszną. Członkostwo w Unii jest dla Polski korzystne. Nie mówię tu tylko o kwestiach finansowych, czyli o dostępie do środków z unijnych funduszy, niezbędnych przy realizacjach wielu inwestycji.
Niezmiernie ważny jest wpływ, jaki Polska może mieć na przyszłość Europy, na decyzje dotyczące kształtu Unii, wspólnej polityki, jej dalszego rozszerzenia. Pamiętajmy - jesteśmy jednym z największych krajów UE, zarówno pod względem powierzchni, jak i ludności. To, czy będziemy jednym z aktywniejszych podmiotów Unii Europejskiej, czy też nasza rola będzie marginalna, zależy w znacznej mierze od nas samych. Polityka naszego państwa w ramach UE musi być polityką pozbawioną kompleksów, uwzględniającą zarówno historyczne doświadczenia, jak i jasną wizję rozwoju Unii.
Debata nad przyszłością Unii Europejskiej trwa od wielu lat. Ścierają się w niej dwie zasadnicze wizje - wizja Unii jako quasi- państwa federalnego i wizja UE jako związku państw suwerennych, choć w wielu sprawach mówiących jednym głosem. Nie ukrywam, że bliższe mi jest drugie z tych rozwiązań. Coraz większa centralizacja nie jest odpowiedzią na problemy, z którymi boryka się Unia. Być może w przyszłości nadejdzie moment odpowiedni dla znacznego pogłębienia stopnia integracji UE, jednak dziś jest na to za wcześnie.
Nie istnieje jeszcze na przykład coś takiego, jak jednolita świadomość europejska, jak europejska opinia publiczna. Nad tożsamością europejską nadal górują tożsamości narodowe i nie zanosi się na to, by stan ten w ciągu najbliższych lat uległ zmianie.
Poszczególne społeczeństwa chcą zachować wpływ na decyzje, które ich dotyczą. Dobrze to widać na przykładzie kontrowersji wokół Traktatu Konstytucyjnego. Obecnie, po odrzuceniu tego Traktatu przez dwa kraje, przyszedł czas na rzeczową debatę nad kształtem Unii. Nie ulega wątpliwości, że Polska powinna być w tej debacie aktywna.
Procesu rozszerzania Unii Europejskiej nie powinno się uznawać za zakończony. Już niedługo wśród państw członkowskich znajdą się Bułgaria i Rumunia - z czego bardzo się cieszymy. Chcemy, by do tego grona możliwie najszybciej dołączyła Ukraina, chociaż jest to kwestia co najmniej kilku lat. Trzeba rozważyć rozszerzenie UE o państwa takie, jak Turcja, Gruzja czy Mołdawia. Dyskusja na ten temat musi być prowadzona i Polska będzie w niej broniła koncepcji Unii otwartej na nowe kraje".