Prezes sądu powołany przez Ziobrę: ubolewam nad formą przeprowadzenia zmian
- Nigdy nie wykonam żadnych poleceń, które godziłyby w niezawisłość sędziowską. Nie chce się nikomu przypodobać. Poza Jezusem Chrystusem – mówi Wirtualnej Polsce Mariusz Witkowski, wybrany przez Zbigniewa Ziobrę na prezesa sądu w Siemianowicach Śląskich. Witkowski ubolewa nad formą przeprowadzenia zmian, o których jego poprzedniczka dowiedziała się z mediów. Prezes apeluje do polityków oraz sędziów o zakończenie wojny i ocenia kampanię "sprawiedliwe sądy” jako niszczącą ich wizerunek.
Grzegorz Łakomski, Wirtualna Polska: Jak pan ocenia odwoływanie prezesów sądów przez ministra sprawiedliwości za pomocą faksu?
*Mariusz Witkowski, prezes sądu rejonowego w Siemianowicach Śląskich: *Ubolewam nad formą, w jakiej to się odbywa. Wyraziłem również ubolewanie co do sposobu, w jakim dowiedziała się o tym ustępująca pani prezes (sądu rejonowego w Siemianowicach Śląskich - przyp.WP), która mała pełnić funkcję do stycznia.
W jaki sposób?
Z mediów. Sąd w Siemianowicach Śląskich miał wtedy dzień wolny (10 listopada, gdy resort wysyłał faksy – przyp. WP). Pojawiłem się rano u pani, która pełniła dyżur w ochronie. Przedstawiłem się, zostawiłem swoje dane, bo chciałem się skontaktować z ustępującą panią prezes.
To prawda, że ochrona pana nie wpuściła do budynku, bo nie wiedziała, że jest pan nowym prezesem?
Tak. Wszedłem tylko na parter. Pani z ochrony nie udało się skontaktować z panią prezes. Zostawiłem moje dane i prosiłem, by poinformować panią prezes o mojej osobie. Szacunek i poszanowanie godności należy się tak samo prezesowi sądu, sędziemu i Janowi Kowalskiemu, który przychodzi do sądu.
Kiedy dostał pan propozycję, by objąć funkcje prezesa sądu w Siemianowicach Śląskich?
Tydzień przed nominacją miałem telefon z ministerstwa sprawiedliwości.
Nie obawia się pan łatki człowieka ministra Ziobry?
Nie wiem, czym kierował minister sprawiedliwości powierzając mi funkcję prezesa. Mogę powiedzieć, że jestem sobą i się nie zmieniłem, a moje wypowiedzi i poglądy nie zrodziły się teraz. Taki jestem. Widocznie ktoś w ministerstwie sprawiedliwości dostrzegł moje wypowiedzi. Nie mam na to wpływu, jak są oceniane. Jestem zwykłym sędzią i chcę nim pozostać, a pracę na funkcji prezesa sądu poczytuję za zaszczyt. Chcę też służyć pracownikom sądu i ludziom, którzy do niego przychodzą.
Jeśli ktoś liczy, że będzie pan podległy ministrowi, to może się zawieść?
Mam nadzieję, że nikt na to nie liczy. Nie będę dyspozycyjnym prezesem. Jeżeli były takie oczekiwania, to lepiej, by mnie dzisiaj odwołano. Nigdy nie wykonam żadnych poleceń, czy sugestii, które godziłyby w niezawisłość sędziowską, czy niezależność tego sądu. Jestem zbyt prostym człowiekiem, by chcieć się komukolwiek przypodobać. Chcę się przypodobać jedynie Jezusowi Chrystusowi. To są dla mnie wartości, to jest skala mojego życia. Nigdy, za żadne skarby, za żadne zaszczyty z tych wartości nie zrezygnuję. Biorę na serio wszystko, co wyniosłem z mojego domu rodzinnego.
Jak się panu podobały wartości promowane w firmowanej przez rząd kampanii bilboardowej "Sprawiedliwe sądy"?
Ta kampania jest niszcząca dla wizerunku sądów i sędziów. I w znaczniej mierze krzywdząca. Nie można uogólniać przykrych zdarzeń, czy błędów. Jestem takim samym człowiekiem, jak pan i osoby, które przechodzą obok sądu. Na pewno zdarzyło mi się popełnić w życiu jakieś wykroczenie. Mogę spuścić oczy, powiedzieć "przepraszam" i przykładowo zapłacić za mandat. Jestem tylko człowiekiem. Ubolewam nad tym, co się stało. Konstytucja dzieli władze na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Nakłada na nie obowiązek współdziałania. Nie chciałbym użyć tego słowa, ale ta współpraca dla niektórych przerodziła się w wojnę. A wojna niszczy.
W tej wojnie nie ma wielkich szans na rozejm.
Apeluję do sędziów o zaprzestanie jej. Prawnicy są przyzwyczajeni do dyskusji, do walki słownej, ale muszą być też odpowiedzialni za słowa. Czasami manipulacja jest tak daleko posunięta, że zwykły człowiek traci zaufanie do sądów, czy władzy wykonawczej. Zakończmy wojnę, przeprowadźmy reformę, na ile się da. Doprowadźmy do obsadzenia nowych etatów sędziowskich, bo wiele etatów jest zamrożonych, dopuśćmy do orzekania asesorów sądowych, by obywatele nie musieli tak długo czekać na rozstrzygnięcia w sądach.
Kieruje pan ten apel też do strony rządowej?
Tak, do wszystkich stron. Jeśli mamy na uwadze dobro obywateli, to nie widzę innej możliwości niż porozumienie.
Zabierał pan głos na temat projektów ustaw autorstwa prezydenta. Jak się pan ocenia zapis, który ustawowo skraca zapisaną w konstytucji kadencję I prezes Sądu Najwyższego?
Powinienem się ostrożnie wypowiadać na temat projektów aktów prawnych. Skrócenie kadencji organu konstytucyjnego budziłby z pewnością poważne wątpliwości. Ustawy muszą być zgodne z konstytucją. Nie można dokonywać zmian zapisów konstytucyjnych za pomocą zwykłej ustawy. Od kategorycznych rozstrzygnięć jest Trybunał Konstytucyjny.
Wielu prawników uważa, że TK jest nie funkcjonuje prawidłowo i jest skrzywiony partyjnie.
Możemy dojść do sytuacji, że obywatel na sali rozpraw powie: pan mi się nie podoba, pan dla mnie nie jest sędzią. Nieważne, kto pana powołał i czy zgodnie z prawem. Do czego dojdziemy? Po to mamy instytucje w Polsce, by dokonywały kontroli konstytucyjności. Słowo potrafi niszczyć. Sformułowania typu ”Judasz”, które padają wobec niektórych sędziów, są niszczące i potrafią zniszczyć człowieka. Dlatego staram się oszczędnie nazywać inne osoby, nawet jeśli krytycznie je oceniam.
Nie ma pan wątpliwości co do tego, co się stało w trybunale?
Oczywiście, że mam wątpliwości konstytucyjne, ale od wypowiadania się na ten temat są określone organy. Jest też kartka wyborcza, którą obywatele mają. Nie do mnie należy ocena. Jako obywatel mogę pójść do urny we właściwym czasie. Nie mogę być politykiem. Jestem tylko sędzią.
Sędzią surowym wobec własnego środowiska. Na kongresie prawników zasłynął pan krytycznymi słowami wobec sędziów za wydany w latach 60-tych wyrok na ks. Franciszku Blachnickim. Tę wypowiedź pokazały nawet "Wiadomości” TVP.
Jestem prostym człowiekiem. Ważne są dla mnie wartości chrześcijańskie, które wyniosłem z domu. Pochodzę z Siewierza, małej miejscowości. Wstyd mi, że do tej pory środowisko sędziowskie nie zdobyło się na przeprosiny za tego rodzaju skazania. Mówiłem na kongresie, że jest nam potrzebna refleksja i krytyczne odniesienie się do złych zachowań sędziów z przeszłości. Nie chodzi jednak o potępianie, tylko o uwolnienie się od przeszłości.
Sędziowie jako grupa zawodowa mają problem z nierozliczoną przeszłością?
W większości obecni sędziowie są młodzi i nie orzekali w czasie stanu wojennego. Niektórzy mają jednak problem, by odciąć się od niechlubnej przeszłości. Mnie jest łatwiej, bo moi rodzice nie byli sędziami.