Burza wokół kampanii "Sprawiedliwe sądy". "Niektórzy w PiS chcieliby, żeby fundacja poniosła klęskę"
Nie milkną echa wokół wartej 19 milionów złotych akcji Polskiej Fundacji Narodowej. Na billboardach w całym kraju pojawiło się hasło "Niech zostanie tak jak było". Pomysł skrytykowała opozycja, a internauci szybko przejęli hasło i przypomnieli wpadki PiS. Nawet prawicowi publicyści nie zostawiają na akcji suchej nitki.
- Nasza kampania dotycząca polskiego sądownictwa oparta jest na prawdzie. Pokazujemy patologię, ma zachęcać do zmiany - twierdzi prezes Polskiej Fundacji Narodowej Cezary Jurkiewicz.
Kampanię informacyjną "Sprawiedliwe sądy" przedstawiła premier Beata Szydło. - Nie zgadzajmy się na to, aby "było tak jak było". Zróbmy dobrą reformę - przekonywała. Wysłała również jasny komunikat w stronę Pałacu Prezydenckiego. Zaznaczyła bowiem, że projekty Andrzeja Dudy, powinny być "zbieżne z tym, co przedstawił klub PiS".
Kampanię skrytykowała opozycja. Hasło kampani przejęli z kolei internauci i zakpili sobie z wpadek PiS.
Kontrowersje wzbudziła kwota 19 mln zł. - To są nasze środki statutowe, wpłacone przez fundatorów, nie zaś środki publiczne. Mówienie o tym, że to są środki publiczne jest kłamstwem - tłumaczył Jurkiewicz.
O co chodzi w akcji Polskiej Fundacji Narodowej? Zobacz wideo
Kampania jest krytykowana nawet w środowiskach prawicowych. - Wydaje mi się, że przedstawiciele spółek Skarbu Państwa, którzy znajdują się w radzie fundacji, będą mieli problem, jeśli dojdzie do sprzeniewierzenia środków (...) Co do osób, które wykonują kampanię, to budzą one wątpliwości. Gdyby okazało się, że za rządów Donalda Tuska kampanię prowadzą jego byli współpracownicy, to byłaby wielka afera - mówił Piotr Nisztor ("Gazeta Polska Codziennie") w Polskim Radiu 24.
"Niektórzy w PiS chcieliby, żeby fundacja poniosła klęskę"
- Mówimy o dwóch były współpracownikach premier Szydło ds. wizerunku, którzy zostali przez premier usunięci z Kancelarii. Z drugiej strony fundacja nie jest nadzorowana przez premier Szydło, tylko przez wicepremiera Glińskiego. Gdybyśmy się zastanawiali komu zależy na rozpalaniu tych emocji, to mogłoby się okazać, że niektórzy w PiS chcieliby, żeby fundacja poniosła klęskę - stwierdził.
Z kolei publicystka Katarzyna Kozłowska uważa, że "problematyczne jest już to, że wykonawca tej kampanii wyłoniony został poza mechanizmami przetargowymi". - Nie tylko cel kampanii, ale i sposób jest przeprowadzenia, budzą wiele słusznych pytań - mówiła Polskim Radiu 24.
Swoje trzy grosze dorzuca również Piotr Zaremba. W "Dzienniku Gazecie Prawnej" sugeruje, że to tylko rozgrywka rządu z Andrzejem Dudą.
"80 proc. Polaków tak czy inaczej oczekuje naprawy sądów. Po co więc ta kosztowna, finansowana z publicznych pieniędzy akcja? Naturalnie jest ona tłem dla rozgrywki z prezydentem. Ponieważ PiS utożsamia naprawę ze swoimi konkretnymi rozwiązaniami, chce wytworzyć atmosferę nacisku" - tłumaczy.
Dodaje, że nie będzie zaskoczony, kiedy "dowiemy się pocztą pantoflową, że prezes z kampanią nie ma nic wspólnego, że wymyślili ją ludzie pani premier, coraz wyraźniej zagrożonej wymianą na samego Kaczyńskiego".
Warzecha: to strzał w stopę
Podobnie uważa Łukasz Warzecha. "Ta kampania w sprawie sądów to absurd, strzał w stopę, w dodatku całkiem zbędny. Umie to ktoś wyjaśnić? Mnie się kończą pomysły" - napisał na Twitterze.
Trwa ładowanie wpisu: twitter