Premier Tusk i bobry. "Tak, czasami należy wybierać"
- Czasami trzeba wybierać między miłością do zwierząt a bezpieczeństwem miast, wsi i stabilnością wałów - stwierdził na wałach w Głogowie premier Donald Tusk, zapowiadając walkę z bobrami, które rozkopują wały, przyczyniając się do powodzi. Jego słowa natychmiast wywołały burzliwą dyskusję, odnoszą się do nich nawet zachodnie media. O komentarz do tej wypowiedzi Michał Wróblewski, prowadzący program "Tłit", poprosił Miłosza Motykę, wiceministra klimatu i środowiska. - Szkoda, że spłyca się wypowiedź premiera do jednego zdania, nie biorąc pod uwagę całego kontekstu. Tak, czasami należy wybierać między ochroną przyrody, ochroną gatunków zwierząt na danym terenie a kwestią związaną z melioracją, kwestią związaną z irygacją, kwestią związaną z urządzeniami hydrotechnicznymi i ochroną przeciwpowodziową. Tak, czasami są miejsca, gdzie bobry i inne zwierzęta, również w sposób szkodliwy, oddziałują na tę infrastruktuę - przekonywał wiceminister. - Nie bagatelizujmy tego problemu, nie sprawiajmy wrażenia, że pan premier powiedział, że to "wina bobrów, że miała miejsce powódź". Zwrócił uwagę, że są takie miejsca, gdzie dochodzi do uszkodzeń wałów przeciwpowodziowych - dodał. - Czy to oznacza, że należy do tych bobrów strzelać? - dopytywał prowadzący program. - To nie jest tak, że od razu będzie się to wiązało ze strzelaniem do wszystkiego na lewo i prawo. Bo wiążące decyzje podejmuje zawsze regionalny dyrektor ochrony środowiska, na podstawie analizy sytuacji - odparł Motyka. - Pan premier też nie powiedział tego, by zbagatelizować inne zagrożenia, że często te wały nie były modernizowane, nie były w odpowiednim czasie koszone. Zwraca uwagę na to, że do uszkodzeń dochodziło. Pewnie skala tego zjawiska jest mniejsza, niż jest to przedstawiane w mediach, ale ma to miejsce punktowo, ma to miejsce nie tylko na Dolnym Śląsku. Pan premier uwrażliwia stronę społeczną na to, że do takiej sytuacji, która jest formą zrównoważonego rozwoju, może po prostu dojść - dodał wiceminister Miłosz Motyka.