Premier: nie muszę się wypowiadać o homoseksualistach i in vitro
Premier nie musi się wypowiadać o homoseksualistach lub in vitro - powiedział premier Kazimierz Marcinkiewicz w rozmowie z dziennikarzami "Gazety Wyborczej". Premier opowiedział także, co sądzi o możliwości koalicji z Platformy, z Samoobroną i jaka przyszłość czeka PiS.
"Gazeta": Władze Poznania w zeszłym tygodniu zakazały u siebie Marszu Równości. Jest Pan za tym, by podobne marsze zakazywano w całej Polsce?
Kazimierz Marcinkiewicz: - To gminy podejmują decyzje dotyczące demonstracji na ich terenie, bo to one najlepiej wiedzą, czy jacyś demonstranci nie zagrażają innym obywatelom. Uszanujmy te decyzje. I mówię to także do środowisk, które występują o te marsze, by szanowały w Polsce prawo, w tym także gwarantowaną w konstytucji ochronę praw rodziny. Polska będzie dużo lepszym krajem, jeśli prawo będzie szanowane.
Policjanci mają rozpędzać demonstrantów siłą?
- Jeśli naruszane jest prawo, policja musi reagować, bo od tego jest.
W 1993 roku za rządów Hanny Suchockiej Jarosław Kaczyński i inni politycy obecnego PiS demonstrowali przeciwko władzy. Był słynny marsz na Belweder, gdy palono kukły prezydenta Wałęsy. I jakoś się to odbywało.
- Ale obecne demonstracje nie są przeciwko dzisiejszej władzy. To są sytuacje nieporównywalne. Mam wrażenie, że konstytucyjnie zagwarantowane prawa człowieka są dziś w Polsce szanowane. Zresztą w naszej formacji politycznej są one zakorzenione głębiej niż gdzie indziej, bo my o te prawa człowieka walczyliśmy przez całe swoje życie. Jako premier mogę zadeklarować, że jeśli ktoś uzna, że jego prawa są łamane, to stanę w jego obronie.
Cała Polska widziała, jak policja wciąga uczestników marszu do furgonetek, a przeciwników krzyczących "Pedały do gazu" nie tyka. Minister Ludwik Dorn, szef MSWiA, pochwalił te działania, nazwał je "wzorcowymi". Dał sygnał całej policji, że brutalnie interweniując, postępuje dobrze.
- Tam, gdzie mamy do czynienia z naruszaniem prawa, policja powinna reagować, oczywiście w miarę tegoż naruszania prawa.
Pan premier od czasu do czasu wypowiada się bardzo ideologicznie, w duchu dość skrajnie rozumianych katolickich wartości: że homoseksualizm jest czymś nienaturalnym, a in vitro - to eksperymenty. Czy premier nie powinien unikać tak jednoznacznie ideologicznych deklaracji?
- Nie uważam, bym miał skrajne poglądy na jakąkolwiek sprawę. Jak rozmawiam z ludźmi, widzę, że większość ludzi ma takie poglądy. No, chyba że większość ma poglądy skrajne.
O in vitro nic złego nie powiedziałem. Ten sposób zapłodnienia ma swoje różne wymiary. O tym, co myślę o homoseksualistach, mówiłem przed zaprzysiężeniem rządu. Dziś sądzę, że premier nie musi się wypowiadać na takie tematy, bo to nie jest rzecz, która dotyczy rządzenia państwem.
Czy nie razi Pana, że minister Zbigniew Wassermann, szef służb specjalnych, sądzi się w dwóch procesach z szarym obywatelem - z budowlańcami, którzy mieli mu źle zainstalować wannę w domu, i z teściową głównego wykonawcy, którą oskarżył o pomówienie?
- Szanuję wolność każdego z moich ministrów. Dopiero jeśli któryś z nich wykroczy przeciwko prawu lub kodeksowi honorowemu, który przyjęliśmy, będę reagował. W tym wypadku tego nie widzę.
Jak dziś wygląda polityczne zaplecze rządu?
- Od czasu expose nie prowadziłem żadnych rozmów politycznych, bo przygotowywałem się do dwu bardzo ważnych wizyt europejskich i przyjęcia autopoprawki do budżetu na 2006 rok.
Andrzej Lepper zgłasza gotowość wejścia do rządu.
- Do dobrego rządu każdy chciałby wejść.
Czy Samoobrona może liczyć na stanowiska wicewojewodów?
- Powołaliśmy w MSWiA zespół, który prowadzi przesłuchania kandydatów na wojewodów i wicewojewodów. Nie słyszałem, by zgłosili się tam inni kandydaci niż z PiS czy też osoby niezrzeszone.
Czy możliwa jest jeszcze koalicja z Platformą?
- Sygnały, które otrzymujemy od posłów PO, są bardzo ciekawe. Politycy Platformy chcą pracować dla Polski, zmieniać ją i oni wiedzą, że dużo lepiej robić to, będąc w rządzie. Te sygnały są jednak bardzo poufne, bo oba środowiska, i liberalne, i konserwatywne, które sterują PO, ciągle zastanawiają się, jak chcą żyć. I pewnie trzeba im jeszcze trochę czasu na tę refleksję dać.
Podczas debaty w Sejmie nad Pańskim expose Jarosław Kaczyńskiwyraźnie powiedział, że nigdy na serio nie myślał o koalicji z PO. Będziemy mieli do czynienia z powstawaniem dwóch dużych obozów politycznych - liberalnego - konserwatywnego i narodowo-ludowego?
- PiS zmierza w kierunku narodowej partii o charakterze konserwatywnym. Takiej, która będzie miała stabilne 30-40% poparcia, a w porywach jeszcze więcej. Chodzi o to, by była to partia, która utrzyma się dłużej. Byłaby to szansa dla Polski na ustabilizowanie sceny politycznej, tak ją ustabilizował w swoim kraju Viktor Orban, były premier Węgier. (PAP)