Premier: dymisja za zatajenie "problemu lustracyjnego"
Jeśli okaże się, że urzędnik rządowy zataił "problem lustracyjny", to będzie musiał odejść z funkcji - powiedział premier Donald Tusk.
Dodał, że tak ustalił z Waldemarem Pawlakiem.
W czwartek radio Zet podało, że z resortu środowiska ma odejść wiceminister Andrzej Markowiak. Dziennikarze pytali premiera, czy - skoro będzie to kolejna dymisja w związku z problemami lustracyjnymi - nie ma wrażenia, że kadry w jego gabinecie nie zostały najszczęśliwiej dobrane.
Nie mam wrażenia, że kadry w moim rządzie zostały nieszczęśliwie dobrane. Szczególnie jeśli chodzi o te nominacje, za które w rządzie odpowiada PO, nie mam wątpliwości, bo staramy się dobierać takie kandydatury, które - jeżeli chodzi o te kwestie - nie mają żadnego problemu - odparł szef rządu.
Jeśli zdarzy się tak, że jakiś urzędnik państwowy przez nas nominowany zataił problem lustracyjny, to ustaliłem z wicepremierem Pawlakiem, że w takiej sytuacji żegna się ze swoją funkcją - zaznaczył premier.
Zastrzegł, że nie zna sprawy Markowiaka i zapowiedział, że ją zbada.
W zeszłym tygodniu dymisje złożyli wiceministrowie: sportu - Grażyna Leja i w MSWiA - Tadeusz Nalewajk. Według "Gazety Wyborczej", powodem dymisji wiceministrów był "przeciek z IPN". Instytut zaprzeczył. Sam Nalewajk swą dymisję motywował względami osobistymi. Leja natomiast oświadczyła, że wobec informacji o jej rzekomych kontaktach z tajnymi służbami PRL poczucie lojalności wobec rządu skłoniło ją do złożenia dymisji.
Z kolei w grudniu odwołana została wiceminister obrony Maria Wągrowska. Prośbę o zwolnienie motywowała przyczynami rodzinnymi. Z kolei w mediach pojawiły się informacje, że powodem odejścia mogą być "jakieś dokumenty z IPN". Takiej wersji zaprzeczał szef MON Bogdan Klich.