Premier chce jawności ws. Rywina
Premier Leszek Miller opowiada się za jawnością śledztwa w tzw. sprawie Rywina. Jego zdaniem sejmowa komisja śledcza musi pracować w taki sposób, żeby nie powstało najmniejsze wrażenie, że ktoś coś chce ukryć.
31.01.2003 06:14
Premier pytany w czwartek w wywiadzie dla Telewizji Polskiej, czy jest za tym, aby śledztwo odtajnić powiedział: "Oczywiście wszystko musi być jawne". Dodał, że "im więcej jawności w tej sprawie, im więcej przejrzystości tym lepiej. Komisja śledcza musi pracować w taki sposób, żeby nie powstało żadne najmniejsze wrażenie, że ktoś coś chce ukryć".
Zdaniem Millera, jeśli jawność prac komisji może utrudniać fakt, że otrzymała ona od prokuratury tajne dokumenty "to trzeba się zastanowić, jak można je odtajnić albo jak zmienić prawo, żeby one nie były tajne".
"Prawdopodobnie nie ma człowieka, który jest tak bardzo jak ja zainteresowany wyjaśnieniem wszystkich okoliczności tej sprawy, dlatego, że moje nazwisko zostało użyte, moja formacja została również pomówiona" - podkreślił.
"Jestem pomówiony, jestem pokrzywdzony i zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby wyjaśnić dlaczego tak się stało i co więcej, mam nadzieję, że się dowiem dlaczego pan Rywin wymienił moje nazwisko, dlaczego wymienił SLD i obojętnie, kto to jest zostanie przeze mnie osobiście złożony do politycznego grobu i przebity jeszcze osinowym kołkiem żeby się nigdy nie podniósł. Głęboko wierzę, że prokuratura i komisja śledcza wyjaśnią te kwestie" - dodał.
Premier chciałby, aby komisja śledcza wyjaśniła także jednoznacznie, czy w Polsce można kupić ustawę. "Proszę zwrócić uwagę, ja mówiłem o pomówieniu w stosunku do mnie, ale przecież razem ze mną, choć może nie tak bezpośrednio, zostali pomówieni parlamentarzyści. Zostali pomówieni posłowie i senatorowie SLD. Powiedziano o nich, że jeżeli ktoś ma wystarczającą ilość pieniędzy, to może sobie kupić ustawę" - powiedział.
Miller pytany, czy nie uważa teraz, że lepiej było prokuraturę powiadomić o sprawie już latem, odpowiedział: "coraz bardziej przekonuję się, że tak. Ale wtedy, 22 lipca całe to zdarzenie wydawało mi się tak nieprawdopodobne, nierzeczywiste i nierealne, że zakwalifikowałem je do kategorii chorobliwych urojeń i co więcej dalej nie tracę tego wrażenia, tyle, że dzisiaj już wiem, jaka była, jaka jest i jaka będzie reakcja". (mag)