Premier bez ochrony, stłuczki i ucieczka do Agencji Wywiadu – ujawniamy wpadki SOP
Funkcjonariusze Mateusza Morawieckiego mają na koncie stłuczki i pozbawienie premiera ochrony, oficer prezydenta Dudy wyrzucił szybę pancerną z samochodu, a kierowca Marka Kuchcińskiego nie potrafił trafić do jego domu – WP ujawnia wpadki ukrywane przez SOP. - Jak nic się nie zmieni, dojdzie do tragedii - mówi nasz informator.
Późna noc, siedziba Agencji Wywiadu. Pod bramą zatrzymuje się limuzyna Mateusza Morawieckiego na sygnałach. Kierowca premiera wyskakuje z samochodu, by poprosić o pomoc funkcjonariuszy AW, ale w nerwach zapomina wyjąć kluczyków. Drzwi zamykają się automatycznie i zaczyna wyć alarm. Premier w tym czasie jest w swoim domu na zamkniętym osiedlu po drugiej stronie ulicy. Pod jego drzwiami stoi funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu.
Wirtualna Polska w źródłach zbliżonych do Służby Ochrony Państwa, która zastąpiła BOR, ustaliła listę ukrywanych przez tę służbę wpadek.
Ochroniarz z premierem na plecach
Opisana sytuacja miała miejsce niedługo po tym, jak Mateusz Morawiecki objął funkcję premiera (początek grudnia 2017 roku), a jego dom na strzeżonym osiedlu na warszawskim Mokotowie był pilnowany w nocy przez borowców BOR-owców w samochodzie. Według naszych informatorów ochroną BOR objęta była wówczas Beata Szydło, jego poprzedniczka, więc Morawieckiemu trafili się mniej doświadczeni funkcjonariusze.
Funkcjonariusz SOP: - Funkcjonariusz który siedział w samochodzie pod domem premiera, przez przypadek włączył sygnały. Spanikował, wysadził oficera ochrony Morawieckiemu pod drzwiami i pojechał pod bramę Agencji Wywiadu (po drugiej stronie ulicy, kilkaset metrów od osiedla - przyp WP).
- Chłopak wyskoczył z samochodu i w panice zostawił kluczyki w stacyjce przez co samochód się zatrzasnął i włączył się alarm. Trzeba było wysyłać drugi samochód pod dom Morawieckiego. Mieliśmy szczęście. Gdyby coś się stało i potrzebna była ewakuacja premiera, to funkcjonariusz ochrony, który był pod drzwiami, musiałby wynosić go na plecach – śmieje się jeden z naszych rozmówców.
Gen. Mirosławowi Gaworowi, byłemu szefowi BOR, nie jest do śmiechu, gdy przytaczamy mu tę sytuację. – To było poważne naruszenie bezpieczeństwa premiera. Funkcjonariusze pełniący służbę muszą mieć w każdej chwili możliwość ewakuacji osoby ochranianej – podkreśla Gawor.
Prezydent pozbawiony szyby pancernej
Według naszych informatorów kosztowną wpadkę zaliczyli też funkcjonariusze z grupy ochronnej prezydenta Andrzeja Dudy.
- Na szczęście jechali bez prezydenta, byli na stacji. Oficer ochrony chciał zapalić lampkę i przez przypadek nacisnął przycisk, który służy do wyrzucenia szyby pancernej w razie wypadku. To nie jest zwykła szyba. Waży ok 200 kilogramów. Trzeba było wzywać inny samochód – mówi jeden z funkcjonariuszy.
- To nie jest błaha historia, bo te szyby trzeba montować fabrycznie. Nie da się tego zrobić w warsztacie. Koszt takiej szyby to 60 tys. zł – dodaje drugi.
Zobacz także: "Kto nami rządzi?" Sienkiewicz: Rosjanie rozpętali coś w rodzaju III Wojny Światowej
Kierowca z łapanki dla Angeli Merkel
Marzec 2018 roku. W SOP trwa odprawa przed wizytą Angeli Merkel. Kierownictwo ma problem ze znalezieniem kierowcy który mógłby jeździć z tak ważnym gościem.
Oficer SOP: - Miłkowski (komendant SOP) rzucił w pewnym momencie pytanie, jakie musi mieć uprawnienia kierowca samochodu pancernego. Jako szef służby powinien to wiedzieć.
Nasi rozmówcy problemy ze znalezieniem kierowców to teraz w SOP chleb powszedni. - Brakuje ich wszędzie. Szefowie poszczególnych wydziałów muszą siedzieć do 15-tej i wydzwaniać w poszukiwaniu kierowcy - przyznaje jeden z funkcjonariuszy.
Najlepiej je widać u marszałka Sejmu, o czym WP pisała już przed rokiem. Według naszych informacji w tej grupie ochronnej jest największa rotacja, a kierowcy są wymieniani co kilka miesięcy. Biuro prasowe SOP w odpowiedzi na nasze pytanie przyznało, że kierowca samochodu, który uległ w tym roku wpadkowi, z Kuchcińskim jeździł od 9 miesięcy. Okazało się, że rekordzista wytrzymał… 2 godziny.
- Chłopak miał odebrać gdzieś w Warszawie oficera ochrony, który wyjątkowo nie był w Pentagonie (siedzibie SOP - przyp.WP). Jednak nie potrafił do niego dojechać. Wyleciał z grupy po dwóch godzinach. Nowe pokolenie cały czas chodzi z nosem w komórkach. W samochodach też często używają nawigacji z telefonu. Jeden z nich nie potrafił dojechać do domu Marka Kuchcińskiego. Trzeba przyznać, że przez trudną pracę z marszałkiem właśnie do niego się wysyła największych patałachów – śmieje się nasz rozmówca.
SOP jak 36 pułk przed katastrofą smoleńską
Według naszych informatorów wśród wpadek, które nie ujrzały światła dziennego, są też stłuczki. – Do stłuczki doszło nawet na osiedlu, na którym mieszka premier. Stuknęły się samochody z jego kolumny. Do drobnych stłuczek dochodzi też na garażu (w siedzibie SOP – przyp. WP). Odkąd zamontowano szlaban z czujką, co jakiś czas wali w jakiś samochód. Kiedyś kierowcy potrafili trzema samochodami przejechać pod szlabanem na autostradzie. Teraz nikt tego nie potrafi – ocenia funkcjonariusz.
Podobnego zdania jest gen. Gawor. - Te sytuacje to wynik małego doświadczenia. Tej roboty nie da się nauczyć z podręcznika. Nauka jest tylko przez praktykę. Wcześniej trzeba było mieć duże doświadczenie, by usiąść za kierownicą samochodu z osobą ochranianą. Ta formacja została zniszczona, a wielu doświadczonych funkcjonariuszy odchodzi – mówi były szef BOR.
Funkcjonariusz, który podjął decyzję o odejściu: - Sytuacja w SOP przypomina 36 pułk krótko przed katastrofą smoleńską. Jak nic się nie zmieni dojdzie do tragedii.
O sytuacje opisane w tekście zapytaliśmy też rzeczniczkę SOP Annę Gdulę-Bombę. Do czasu publikacji tekstu odpowiedź nie przyszła.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl