Prawicowy tygodnik "Sieci" grzmi: "A jednak był trotyl"
"Anglicy znaleźli trotyl" - donosi konserwatywny tygodnik "Sieci". Informuje, że brytyjskie laboratorium znalazło ślady materiałów wybuchowych na szczątkach wraku Tu-154M. Podkreśla jednak, żeby nie wyciągać ostatecznych wniosków. Gazeta szacuje, że śledztwo smoleńskie może potrwać bowiem jeszcze kilka lat.
Konserwatywny tygodnik już w niedzielę zapowiadał materiał dotyczący katastrofy smoleńskiej. Na mrocznej okładce grzmiał: "A jednak był trotyl". Artykuł jest już dostępny w całości.
Czytamy w nim o "sensacyjnym wniosku częściowych badań brytyjskiego laboratorium współpracującego w prokuraturą krajową". Angielscy eksperci z Forensic Explosives Laboratory, jednostki podległej brytyjskiemu ministerstwu obrony, mają potwierdzać obecność środków wybuchowych na szczątkach TU-154M.
Brytyjczycy przebadali kilkadziesiąt z 200 próbek przekazanych do laboratorium przez Prokuraturę Krajową w maju 2017 r. Na zdecydowanej większości znaleziono materiały wybuchowe. "Prokuratura nie chce potwierdzać tych rewelacji" - dodaje tygodnik.
Choć pisze odważnie, że znaleziono trotyl, zaznacza, że zadaniem laboratorium są badania, a nie ich interpretacja. Z jednej strony czytamy o "kolosalnym znaczeniu tych informacji dla śledztwa i ustalenia przyczyn", z drugiej - o powstrzymywaniu się od stawiania ostatecznych hipotez.
Tygodnik sporo miejsca poświęca wyliczeniu zasług laboratorium, które specjalizuje się w badaniach kryminalistycznych związanych z materiałami wybuchowymi. Zwraca też uwagę, że możliwe jest powołanie kolejnych ekspertów z zagranicy. A Brytyjczycy przebadali mniej niż połowę materiału. - Dopiero po tym jak spłyną wszystkie wyniki, prokuratura zajmie się interpretacją. (...) Śledztwo może potrwać kilka lat - twierdzą autorzy artykułu.
"Sieci" o manipulacjach
Po części dotyczącej ustaleń Brytyjczyków, znajdują się obszerne fragmenty, które można podsumować słowami: "a nie mówiliśmy?". Czytamy bowiem o tym, że "Sieci" już wcześniej opisywało manipulacje polskiego Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Polskim, które w 2013 roku zajmowało się próbkami z wraku.
"Nie odnalazło ono śladów materiałów wybuchowych. Można więc wysnuć jasny wniosek: angielskie badania podważają ekspertyzy prowadzone przed kilkoma laty w CLKP" - pisze tygodnik. I ocenia, że informacja o materiałach wybuchowych "miała być skrywana przez śledczych". "Cel był jasny: przeprowadzić analizy tak, by nic nie wykryć" - dodają dziennikarze.
I przypominają, że wcześniej "założono, że obecność materiału wybuchowego w danej próbce będzie można uznać pod warunkiem, że potwierdzi się to w każdej z czterech metod chromatograficznych". Brytyjczycy takiego założenia nie przyjmują.
Autorzy artykułu stawiając pytania, uderzają w CLKP: "Czy wobec wyników badań w Wielkiej Brytanii ktoś wróci do 'ustaleń' CLKP? Czy ktokolwiek odpowie za torpedowanie śledztwa wyjaśniającego przyczyny śmierci prezydenta RP i towarzyszącej mu delegacji?". I ocenia: "Gdyby to śledztwo było w ten sposób [jak to się robie teraz, we współpracy z Brytyjczykami - red.] prowadzone od początku, zapewne znalibyśmy już odpowiedź na zasadnicze pytanie: co wydarzyło się rankiem 10 kwietnia 2010 r. nad Smoleńskiem?".
"Sieci" tłumaczy też prokuraturę, wobec której stawiane są zarzuty, że nie informuje o śledztwie. - Może lepiej, że jest ciszej, ale za to bardziej profesjonalnie - podkreśla.
Źródło: "Sieci"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl