"Prawda ws. katastrofy Tu‑154 będzie bolesna dla Polski"
Szef MSWiA Jerzy Miller odpiera zarzuty opozycji, że komisja badająca katastrofę smoleńską celowo zwleka z zakończeniem pracy, by nastąpiło to w okolicach rocznicy tragedii. Ujawnił, że komisja zakończyła już badanie wątku meteorologicznego katastrofy. Zapewnił, że sprawa katastrofy jest w rękach ludzi, którym zależy na prawdzie. Dodał też, że ta prawda "będzie bolesna dla Polski, a nie dla konkretnej osoby".
Miller powiedział, że raport końcowy z prac komisji (której pracom przewodniczy) nie może być wydany bez przeprowadzenia zaplanowanego eksperymentu na bliźniaczym tupolewie. Badanie nie może być na razie wykonane ze względu na usterkę techniczną samolotu. Dodał, że on sam nie zna się na technice lotniczej i by o wpływ tej usterki na eksperyment pytać specjalistów.
Miller zaznaczył, że ta kwestia nie blokuje jednak pracy całej komisji. Ujawnił, że komisja zakończyła już badanie wątku meteorologicznego sprawy, a wątek szkolenia załogi jest "zaawansowany w wysokim stopniu". Wciąż nie wiadomo, kiedy raport będzie mógł być ujawniony. Z powodu usterki ma to być odroczone o ok. sześć tygodni, w stosunku do wcześniej zapowiadanego terminu końca lutego.
Politycy PiS i SLD uważają, że odroczenie publikacji raportu to celowy zabieg i "gra na czas". - A czy myśmy chociaż jedną naszą czynnością udowodnili, że nam zależy na czymkolwiek innym niż tylko i wyłącznie odpowiedzi na pytanie o wszystkie okoliczności wypadku? - tak odparł minister, zapytany o te wypowiedzi. - Mogę tylko zaapelować, żeby państwo dalej nam wierzyli, że badanie jest w rękach ludzi, którym zależy na prawdzie i nie dostosowują żadnego ze swych obowiązków do jakiejkolwiek innej okoliczności, jak tylko do potrzeby zachowania wszystkich reguł - dodał. - Jeśli ktoś uważa, że nie ma przeszkody, to będziemy wdzięczni za pomoc - ironizował Miller.
Szef komisji powiedział także, że skierował zapytanie do specjalistów, czy z ustaleniami raportu końcowego można najpierw zapoznać rodziny ofiar. - Będę przestrzegał zasady, by rodziny nie dowiadywały się z publikatorów czegoś, co można w inny sposób przekazać - wyjaśnił. - Mówiąc całą prawdę, nie chcemy ranić bardziej niż wymaga tego odkrycie tej prawdy - zaznaczył. - Prawda będzie bolesna dla Polski, a nie dla konkretnej osoby - dodał.