Pracownicy Palikota nie dostawali pensji. "Nawijał makaron na uszy"
Nie tylko inwestorzy stracili na współpracy z Januszem Palikotem. Pracownicy jego firm wciąż nie otrzymali zaległych wypłat. Wspominają, że miał dar przekonywania i do samego końca ich uspokajał, że wszystko się ułoży. - Potrafił nawijać makaron na uszy. Mówił, że każda największa firma, nawet taka jak Apple, miała duże problemy - mówią.
Janusz Palikot usłyszał osiem zarzutów dotyczących oszustwa i przywłaszczenia mienia. Według prokuratury, oszukano ok. 5 tys. osób na kwotę 70 mln zł.
Jeden z inwestorów - Daniel Domaradzki - zna Palikota z czasów, gdy był członkiem Platformy Obywatelskiej. - Nie podejrzewałem, że może oszukać dawnego kolegę z partii - mówi w rozmowie z "Super Expressem". W biznes byłego polityka zainwestował około 70 tys. zł. Odzyskał jedynie 5 proc. sumy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pracownicy nie otrzymywali pensji
Stratni są też liczni pracownicy. Tymon Straburzyński, który pracował w Browarze Tenczynek, nie otrzymał kilku wypłat. Firma jest mu winna około 40 tys. zł. Wspomina, że Palikot miał dar przekonywania i uspokajania pracowników.
- Potrafił nawijać makaron na uszy. Mówił, że każda największa firma, nawet taka jak Apple, miała duże problemy. Podkreślał, że jesteśmy w najpiękniejszym etapie rozwoju firmy, że zaraz będziemy na szczycie - opowiada.
Z kolei handlowiec Paweł Niechwiadowicz mówi "Super Expressowi", że były poseł jest mu winny 12 tys. zł. Wspomina, że wielu wierzyło w sukces Palikota - był bowiem moment, że sklepy oraz restauracje chciały mieć jego produkty.
- Później pojawił się brak płynności finansowej, zaczęły się problemy z dostępnością produktów i wszystko zaczęło się sypać - opowiada.
Sąd wyznaczył poręczenie dla Palikota w wysokości miliona złotych. Polityk nie ma jednak takiej kwoty w gotówce. Jego obrońcy liczą na to, że pomogą mu znajomi.
Czytaj więcej:
Źródło: "Super Express"