Pracownicy OBI przeżywają piekło
Pracownicy łódzkich marketów OBI skarżą się, że od prawie roku przeżywają prawdziwe piekło - czytamy w "Dzienniku Łódzkim". Ze strachu boją się nawet przychodzić do pracy. Twierdzą, że wszystkiemu jest winien nowy dyrektor regionalny, który objął stanowisko w kwietniu ubiegłego roku.
- Dyrektor regionalny krzyczy na nas, wyzywa od nierobów. Poza tym wciąż powtarza, że wszystkie osiągnięcia są tylko jego zasługą. W takiej atmosferze naprawdę nie da się pracować - mówi jeden z pracowników OBI, który zgłosił się do naszej redakcji.
Ktoś inny rozesłał e-maila do central Obi w Polsce i w Niemczech oraz do mediów. Czytamy w nim: "Dyrektor Regionalny podczas wizyt w naszych marketach swoje niezadowolenie z ekspozycji towarów wyrażał używając bardzo nieparlamentarnych słów oraz kopiąc kartonowe opakowania z kruchym towarem. Zamiast udzielać pracownikom konstruktywnych zaleceń, głośno artykułował swoje niezadowolenie. Doszło do tego, że dyrektor impulsywnie rzucił w jednego z kierowników gazetą, co wzbudziło zainteresowanie ze strony klientów i sprzedawców. Podobnie zachowywał się na Dziale Przyjęcia, gdzie w gniewie uszkodził towar handlowy."