Pracowita noc tatrzańskich ratowników
Po blisko dziesięciogodzinnej akcji ratownicy TOPR ewakuowali ze ściany taternika, który doznał kontuzji podczas wspinaczki w rejonie Mięguszowieckiej Przełęczy Wyżniej nad Morskim Okiem w Tatrach.
W poniedziałek przed północą grupa ratowników z kontuzjowanym taternikiem zjechała na linach w nieco łatwiejszy teren - do Kotła Mięguszowieckiego. W wyprawie brało udział około 15 ratowników. W Tatrach wiał wiatr dochodzący do 30 km/h, a temperatura powietrza ledwie przekracza zero stopni C.
Do wypadku doszło w poniedziałek wczesnym popołudniem, prawie 20 metrów pod granią masywu. Podczas wspinaczki taternik odpadł od ściany i prawdopodobnie w chwili uderzenia o skałę złamał nogę. Lina asekuracyjna wyhamowała dalszy upadek. O 13.30. towarzysz kontuzjowanego zawiadomił o wypadku przez telefon komórkowy centralę TOPR w Zakopanem.
W rejon wypadku wyleciał śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego MI-2, zastępujący w Tatrach TOPR-owskiego "Sokoła", który przechodzi remont fabryczny. Niestety przeprowadzenie akcji z pokładu śmigłowca MI-2, który należy do maszyn starszej generacji, okazało się niemożliwe. Na przeszkodzie stanęła zbyt mała moc silników i silny wiatr. Pomoc śmigłowca ograniczyła się do transportu sprzętu i części ratowników, którzy desantowali się na pobliskiej Kazalnicy.
Do taterników czekających na pomoc w miejscu wypadku ratownicy dotarli o 18.30. Po zaopatrzeniu rannego rozpoczęli wielogodzinne zjazdy na linach, które kontynuowali po zapadnięciu ciemności.
Pechowy taternik ma niegroźnie złamaną nogę. Jest już w szpitalu. (PAP/IAR, aka)