Nowe doniesienia o naruszeniu przestrzeni Polski. "Trwają poszukiwania"
- Trwają intensywne prace w celu ustalenia przyczyn i trajektorii lotu. Badamy zapisy z naszych systemów radiolokacyjnych - powiedział w rozmowie z TVN24 ppłk Jacek Goryszewski, rzecznik Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Poinformował on również o trwających poszukiwaniach naziemnych, w które zaangażowanych jest ponad 20 żołnierzy.
W nocy od strony granicy z Ukrainą na teren polskiej przestrzeni powietrzni dostał się niezidentyfikowany obiekt. Został on uchwycony na radarze w okolicach Zamościa i Hrubieszowa. Następnie znikł z radaru. Obecnie trwają prace, które mają ustalić, co stało się z obiektem i jaka była jego trajektoria. Jak powiedział dla TVN24 ppłk Goryszewski, należy go łączyć ze zmasowanym atakiem Rosji na Ukrainę, jaki wówczas miał miejsce.
Poszukiwania w toku
- Na tę chwilę trwają intensywne prace w celu ustalenia przyczyn i trajektorii lotu. Badamy zapisy z naszych systemów radiolokacyjnych. Szczegółowo będą one poddane analizie i przedstawione przełożonym - zapewnił na antenie TVN24 rzecznik Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych.
Goryszewski wspomniał także o trwających poszukiwaniach naziemnych, które prowadzone są w miejscu utraty sygnału. Jak zapewnia, wszystkie działania prowadzone są po to, by "wszystkie scenariusze szczegółowo zbadać i niczego nie pominąć".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Utrata sygnału miała miejsce w okolicach Zamościa, na południowy wschód od Zamościa. I tam w tej chwili trwają poszukiwania, żeby potwierdzić, czy cokolwiek mogło spaść na nasze terytorium, ten niezidentyfikowany obiekt latający, czy jakiś inny scenariusz jest ewentualnie możliwy - wyjaśnił Goryszewski.
Inny scenariusz?
- Ten obiekt albo spadł, albo kontynuował lot - odpowiedział rozmówca TVN24 na pytanie o "inny scenariusz". - O 13.00 prezydent zwołał posiedzenie, w którym będzie uczestniczyć również Dowódca Operacyjny i, miejmy nadzieję, do tego czasu będziemy znali odpowiedzi na wszystkie pytania - dodał.
Goryszewski został zapytany także o to, czy wpływają jakieś sygnały od mieszkańców okolic, w którym zauważony został obiekt. Rozmówca potwierdził, że takie się pojawiają, nikt jednak nie słyszał żadnego wybuchu.
- Badamy wszystkie informacje, jakie do nas spływają [...] Nie ma takiego sygnału, żeby ktokolwiek zaobserwował jakikolwiek wybuch czy też znalazł jakiekolwiek szczątki, ale wszystkie przypadki, że ktokolwiek coś widział, że leciało, oczywiście sprawdzamy, nic nie jest pomijane - wyjaśnił, dodając, że w całą akcję zaangażowane jest nie tylko wojsko, ale i policja oraz Żandarmeria Wojskowa.
Rzecznik DORSZ zaznaczył także, że nie wiadomo, czy zauważony obiekt pochodził ze strony ukraińskiej, czy rosyjskiej. Zapewnił, że za każdym razem, gdy do Polski docierają informacje, że na Ukrainie będzie miał miejsce zmasowany atak rakietowy, podnoszona jest gotowość bojowa. Tak było i tym razem. - Wszystko było pod pełną kontrolą - dodał.