Pozorne negocjacje pokojowe? Tymczasem rosyjska prowincja wali się pod ciężarem wojny
- Nie należy wierzyć w pokojowe intencje Rosji. To była gra na naiwności Donalda Trumpa - komentuje w rozmowie z WP dr Michał Marek, ekspert analizujący rosyjskie przekazy propagandowe. W środę Kreml dał do zrozumienia, że "rozmowy dot. zakończenia wojny w Ukrainie są na zbyt wczesnym etapie, by mówić o jakimkolwiek zbliżeniu stanowisk".
Po kilku dniach medialnej burzy przedstawiciele Kremla publicznie dystansują się od wizji szybkiego porozumienia. W środę rzecznik Dmitrij Pieskow oznajmił, że "rozmowy dotyczące zakończenia wojny w Ukrainie są na zbyt wczesnym etapie, by mówić o jakimkolwiek zbliżeniu stanowisk". Podkreślił, że Moskwa "nie podziela opinii o rychłym przełomie" i wciąż czeka na potwierdzenie terminu wizyty amerykańskiego wysłannika Steve'a Witkoffa. Doradca Putina do spraw polityki międzynarodowej Jurij Uszakow potwierdził, że Rosja "zapoznała się z planem, ale wymaga on poważnej analizy".
Sam Putin w czwartek na konferencji prasowej w Kirgistanie oświadczył, że nie widzi sensu w zawieraniu traktatu pokojowego z obecnymi władzami Ukrainy.
- To nie jest nic nowego. To element szerokiej, długofalowej gry, która ma zwodzić Stany Zjednoczone - komentuje dla WP dr Michał Marek z Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa, autor monografii "Wojna informacyjna Federacji Rosyjskiej przeciwko Ukrainie, Polsce i NATO".
Mocny głos Polski w PE. "Gracie w orkiestrze Putina"
- Rosjanie grają na słabościach Donalda Trumpa. Przekonują go, że poprzez dialog może doprowadzić do pokoju i zyskać politycznie. Jednocześnie podsycają perspektywę przyszłej współpracy gospodarczej czy surowcowej. Tymczasem jest to klasyczna próba kupowania czasu na dalsze działania na froncie - mówi dalej ekspert.
Podczas gdy cały świat dyskutował nad ujawnionym w mediach ponad 20-punktowym planem pokojowym, ukraińscy wojskowi alarmowali, że Rosja nasila ataki dronowe na miasta, a także szturmuje pozycje w Donbasie. Według ukraińskiej prasy, twierdza Pokrowsk jest już stracona, a Rosjanie dokonują systematycznych postępów na froncie. Główne propozycje opisywanych w mediach różnych wersji planu były oceniane jako sprzyjające Rosji.
W ocenie rozmówcy Wirtualnej Polski, rosyjska gra wokół porozumienia ma wymiary militarny i informacyjny. - Poprzez takie manewry Kreml liczy na osłabienie amerykańskiego poparcia dla Ukrainy. To realna korzyść militarna. Jednocześnie Rosja wykorzystuje te rozmowy propagandowo: buduje swój wizerunek jako państwa "dążącego do pokoju", gotowego do dialogu i odpowiedzialnego - wskazuje dr Marek.
Jak podkreśla ekspert, w rosyjskiej narracji to Europa Zachodnia i Ukraina mają być przedstawiane jako "podżegacze wojenni", które rzekomo podważają i blokują inicjatywy pokojowe USA i Rosji.
- To zabieg czysto polityczny, ale też militarny i informacyjno-psychologiczny. Nie mamy tu końca działań, lecz kolejne otwarcie, w którym Rosjanie sięgają po szantaż. Mówią: "jesteśmy otwarci na dialog, ale już bardzo wiele ustąpiliśmy, więcej nie damy". To nacisk w stylu: "albo przyjmujecie nasze warunki, albo odchodzimy od stołu" - tłumaczy ekspert.
- Oczywiście od stołu nie odejdą, bo ta gra daje im wymierne korzyści. Nie chodzi o żaden pokój, tylko o grę na czas, blokowanie wsparcia dla Ukrainy i próbę dezintegracji Zachodu jako sojuszu - dodaje.
Rosja trzeszczy w szwach. Na prowincji brakuje mężczyzn
Zdaniem dr Marka, sytuacja wewnętrzna w Rosji "trzeszczy w szwach", a kryzys najbardziej widać na prowincji.
- To nie jest tak, że wyłącznie Ukraina cierpi na braki kadrowe na froncie. Rosja również zaczyna odczuwać problemy natury demograficznej związane ze śmiercią tysięcy mężczyzn. Szczególnie widać to na tzw. głębokiej prowincji, na terenach wiejskich. O ile w dużych miastach problem jest mniej widoczny, o tyle w rosyjskich wsiach coraz bardziej rzuca się w oczy brak mężczyzn. Cmentarze się zapełniają, a młodzi ludzie nie widzą żadnych perspektyw - mówi ekspert.
Dr Marek zwraca uwagę, że narastają problemy socjalne i gospodarcze. - Ostatnie informacje o podwyżkach taryf za transport, wzrost stawek VAT mogą świadczyć o kłopotach finansowych państwa. To z kolei może wzmocnić ferment społeczny – ludzie zaczną pytać, skąd te podwyżki i czy w kraju rzeczywiście wszystko jest "w porządku", jak twierdzą władze - podkreśla.
Jednocześnie zastrzega, że nie przewiduje wystąpienia masowych niepokojów. - Ale im mocniej problemy gospodarcze będą uderzać w tzw. zwykłych Rosjan, tym szybciej może zacząć się kruszyć społeczna akceptacja dla wojny - ocenia dr Marek.
Najsmutniejsze miejsce w Rosji. Wieś chwały wojskowej
Wstrząsający obraz rosyjskiej prowincji wyłania się z reportaży opublikowanych przez rosyjskojęzyczny serwis regionalny Sibir.Realii. Kilka dni temu mieszkańcy Słudianki w obwodzie irkuckim nagrali dramatyczne wideo do Putina i gubernatora, skarżąc się na porzuconą budowę jedynej szkoły w mieście. Inwestycja została wstrzymana w 2022 r. z braku funduszy.
Oburzeni mieszkańcy zwrócili uwagę, że społeczności należy się szacunek, bo zginęło 17 absolwentów tej szkoły. Wyliczono, że jeden dzień działań wojennych kosztuje Rosję ok. 30 mld rubli - tyle, ile roczny budżet przeciętnego miasta, i 160 razy więcej, niż wynosi koszt budowy nowej wiejskiej szkoły dla 200-300 uczniów.
Ten sam portal, analizując 190 nekrologów poległych w Ukrainie nastolatków, dotarł do historii znacznie szerszej i bardziej wstrząsającej. Z ustaleń wynika, że obietnice wysokich zarobków w wojsku oraz priorytetowego uzyskania mieszkania zwabiły na wojnę 6 tys. wychowanków rosyjskich domów dziecka. Publikacja opisuje dramatyczne losy naiwnych nastolatków, którzy ginęli w pierwszych dniach walk.
Z kolei wioska Sedanka na Kamczatce została nazwana "najsmutniejszym miejscem w Rosji". Według relacji mieszkańców, "połowa mężczyzn pojechała na wojnę", a część z nich już zginęła. Brakuje ryb i mięsa, a mieszkańcy walczą o przetrwanie - z braku opieki zdechły renifery, zginął lokalny rybak. Brak "męskiej ręki" sprawia, że miejscowość popada w ruinę, nie ma komu wykonywać prostych napraw. Wioska pogrąża się w błocie i nieczystościach, a większość budynków niszczeje przez pleśń i wilgoć.
Na pocieszenie gubernator obwodu Władimir Sołodow chce nadać osadzie tytuł "Wsi Chwały Wojskowej", a w Sedance powstał pomnik "uczestników specjalnej operacji wojskowej", którego koszt pochłonął połowę rocznego budżetu wioski.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski