Władimir Putin zwiększa pobór do wojska. "Rosja krok po kroku buduje 1,5-milionową armię"
Decyzja Władimira Putina o powołaniu do końca 2025 roku 135 tys. mężczyzn to największa jesienna akcja poborowa od dziewięciu lat. Doniesienia na ten temat obiegły dziś światowe media. Eksperci podkreślają, że to element długofalowej strategii Kremla, który – jak wskazuje ppłk Maciej Korowaj – małymi krokami zmierza do rozbudowy armii do poziomu 1,5 mln żołnierzy.
Prezydent Rosji podpisał dekret w poniedziałek, zgodnie z którym, do wojska trafią mężczyźni w wieku 18–30 lat w ramach obowiązkowej, rocznej służby. To kolejna odsłona systematycznego zwiększania liczebności sił zbrojnych: od pełnoskalowej inwazji na Ukrainę Rosja powoływała średnio 127 tys. rekrutów rocznie, a wiosną tego roku – rekordowe 160 tys., najwięcej od 2011 r. Jesienny pobór zaplanowano na 135 tys. osób.
- To nie jest groźba wobec Zachodu czy NATO, lecz konsekwencja i realizacja wcześniejszych planów - komentuje dla Wirtualnej Polski ppłk rez. Maciej Korowaj, analityk wojskowy. Podkreśla, że Rosja już w 2024 r. zapowiedziała budowę armii liczącej 1,5 miliona żołnierzy. Stworzono wówczas nowe okręgi wojskowe moskiewski i leningradzki, a następnie planowano sformować nowe jednostki wojskowe.
Jak dodaje, w ostatnich latach w Rosji wprowadzono zmiany w prawie, które ułatwiają osiągnięcie tego celu. - Rosjanom trudniej jest dziś zdobyć odroczenia od służby, a system wzywania do poboru został usprawniony - wylicza ppłk Korowaj.
Zwraca też uwagę, że jesienno-zimowe nabory tradycyjnie są większe niż wiosenne, ponieważ obejmują obywateli z północnych regionów Federacji Rosyjskiej. - Wiosną oni są zwolnieni z poboru z powodu prac sezonowych, takich jak np. łowiectwo czy wypas zwierząt - tłumaczy analityk wojskowy.
Rosja buduje rezerwy. Jaka powinna być odpowiedź flanki NATO?
Ppłk Maciej Korowaj ocenia, że decyzja Putina o zwiększeniu poboru jest też konsekwencją ogromnych strat poniesionych na wojnie w Ukrainie. - Rosja odbudowuje rezerwy ludzkie, które traci w działaniach bojowych. Po przeszkoleniu żołnierze mogą podpisać kontrakty, by walczyć w Ukrainie - podkreśla ekspert.
Jak dodaje, Kreml realizuje ten proces małymi krokami, równolegle reformując system dowodzenia i tworząc nowe jednostki. - Problemem pozostaje sprzęt i ograniczona liczba chętnych do służby kontraktowej. Według źródeł rosyjskich nawet 30–70 proc. kandydatów rezygnuje z podpisania umów - zauważa Korowaj.
W ocenie wojskowego, kraje Zachodu – w tym Polska powinny powyciągać wnioski. - Odpowiedzią na rosnący potencjał militarny Rosji jest budowa własnych rezerw. Jeżeli Polska będzie dysponowała 700 tys. przeszkolonych rezerwistów, a Finlandia drugie tyle, to razem stworzymy zasób osobowy porównywalny z rosyjską armią. Byłby to czytelny sygnał odstraszający, który Kreml musiałby wziąć pod uwagę - tłumaczy.
Ppłk rez. Korowaj podkreśla, że odpowiedzią na akcje w Rosji nie musi być przywrócenie obowiązkowej zasadniczej służby wojskowej. - W Instytucie Wschodniej Flanki w gronie ekspertów przygotowaliśmy raport o powszechnym przeszkoleniu państwowym, obejmującym nie tylko aspekty wojskowe, ale także służbę w policji, straży pożarnej, obronie cywilnej czy w systemie medycznym. Każdy obywatel powinien być przygotowany do wsparcia państwa w sytuacjach kryzysowych - wskazuje rozmówca WP.
Powszechna służba państwowa (tu można przeczytać pełny raport na ten temat) to program mający na celu przygotowanie obywateli Polski do wspierania państwa w sytuacjach kryzysowych, w tym w przypadku agresji zewnętrznej. Program wychodzi z założenia, że bezpieczeństwo kraju nie zależy wyłącznie od profesjonalnej armii, lecz także od dobrze przygotowanej rezerwy osobowej i obywateli przeszkolonych w zakresie wojskowym, medycznym, cywilnym i ratowniczym.
Koncepcja ta obejmuje trzy wymiary. Demograficzny – mimo malejącej liczby urodzeń Polska dysponuje wciąż znaczącym potencjałem ludnościowym pozwalającym na budowę dużej rezerwy. Społeczny – służba powinna być wprowadzana w sposób dobrowolny i atrakcyjny, by wzmacniać poczucie wspólnoty i przeciwdziałać atomizacji społeczeństwa. Gotowość do poświęceń – program ma sprawdzić, w jakim stopniu obywatele są skłonni angażować się na rzecz dobra kraju w sytuacjach nadzwyczajnych.
Rosjanie spełniają zapowiedzi z 2024 roku
Od 2024 roku zgodnie z ówczesnymi oficjalnymi deklaracjami Kremla, trwa stopniowy rozwój Sił Zbrojnych Rosji i zwiększanie ich zdolności bojowych. - Będziemy w dalszym ciągu zwiększać siłę liczebną - mówił wówczas minister obrony Siergiej Szojgu podczas posiedzenia zarządu rosyjskiego resortu. Jak wyliczał, w strukturach powstał m.in. korpus wojskowy i dywizja strzelców zmotoryzowanych, a do końca roku planowane jest sformowanie dwóch połączonych armii i 30 nowych formacji, w tym 14 dywizji i 16 brygad.
Deklaracje Szojgu przykuły wówczas uwagę zachodnich mediów. Rosja nie kryła się przy tym, że nowe struktury dowodzenia powstają w Leningradzkim i Moskiewskim Okręgu Wojskowym, a ich celem jest przede wszystkim odpowiedź na rozszerzenie NATO, w tym członkostwo Finlandii i Szwecji.
Eksperci komentujący deklaracje Kremla z 2024 roku podkreślali, że nie ma powodów do paniki w związku z zapowiedziami zwiększenia rosyjskich sił. Siły, o których wspomniał wtedy Szojgu, są równoważone przez osiem dywizji NATO: cztery polskie, oraz po jednej z USA, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Francji.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski