Pozorna likwidacja, faktyczna władza, czyli kolejny scenariusz wokół mediów publicznych [OPINIA]
Realizowany właśnie przez ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza scenariusz przejęcia TVP, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej jest legalny i będzie skuteczny. I wcale nie oznacza, że dojdzie do jakiejkolwiek likwidacji.
Pałac Prezydencki może mieć rację, że blitzkrieg rządu Donalda Tuska na media publiczne się nie udał i zastosowanie drugiego scenariusza jest formą przyznania się do porażki przez rządzących.
Tyle że - i to przecież kluczowe - prezydenta wraz ze swym doradcą Marcinem Mastalerkiem możemy co najwyżej uznać za moralnych zwycięzców.
Bartłomiej Sienkiewicz zaś będzie musiał zadowolić się przejęciem kontroli nad mediami publicznymi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Likwidacja bez wpływu
Bartłomiej Sienkiewicz poinformował, że w związku z decyzją prezydenta RP o wstrzymaniu finansowania mediów publicznych podjął decyzję o postawieniu w stan likwidacji spółek Telewizja Polska S.A., Polskie Radio S.A. oraz Polskiej Agencji Prasowej S.A.
Co to oznacza?
Ano przede wszystkim to, że media będą działały nadal, tylko na znaczeniu straci spór o to, czy prezesem TVP jest Tomasz Sygut, czy Michał Adamczyk. Zarządzać będzie bowiem likwidator wskazany przez ministra kultury.
Wariant pozornej likwidacji - bo faktycznie zlikwidować mediów publicznych się nie da - jest mądrzejszy, bardziej finezyjny niżeli pierwsza próba przejęcia kontroli nad mediami publicznymi przez nowy rząd.
Nie oznacza, wbrew pojawiającym się opiniom, że zaczną być zwalniani pracownicy, wdrażane radykalne oszczędności z dnia na dzień, a TVP, Polskie Radio i PAP przestaną niebawem istnieć.
Mądrzejszy wybór
To, że media publiczne powinny być publiczne, a nie partyjne, pisowskie - przyznaje niemal każdy.
Ale wśród tych, którzy sprzeciwiają się, by w TVP wykonywano polecenia Jarosława Kaczyńskiego, byli tacy, którym sposób działania wybrany 19 grudnia przez rząd się nie podobał.
Sam do nich należałem. Dlaczego - każdy może przeczytać.
Nowy wariant, opierający się na pozornej likwidacji, jest zaś legalny. I będzie skuteczny, bo spółkami medialnymi zarządzać będą likwidatorzy. A tych nie wybiera Rada Mediów Narodowych, nawet gdyby uznać, że ma ona wszelkie kompetencje wynikające z ustawy o Radzie Mediów Narodowych.
Przeciwnicy najnowszego wariantu zastosowanego przez ministra Bartłomieja Sienkiewicza twierdzą, że to działanie nielegalne, bo media publiczne są zakorzenione w konstytucji. W efekcie - nie można ich zlikwidować.
I to prawda. Szkopuł w tym, że postawienie spółek medialnych w stan likwidacji nie oznacza jeszcze ich likwidacji, a co za tym idzie - likwidacji mediów publicznych.
Rządzący, w praktyce minister kultury, w każdej chwili mogą wycofać się z zamiaru likwidacji. A przez czas obowiązywania stanu likwidacji zarządzać mediami bez przejmowania się opiniami Rady Mediów Narodowych.
Bez szachów
Jednocześnie trudno zgodzić się z narracją, że rząd rozgrywa perfekcyjną partię szachów i wszystko było doskonale zaplanowane z góry.
Nic na to nie wskazuje. Wariant pozornej likwidacji pojawiał się jako brany pod uwagę już kilka tygodni temu. Aby go wdrożyć w życie, nie trzeba było usiłować przejęcia spółek medialnych poprzez zastosowanie przepisów kodeksu spółek handlowych i powoływanie się na legislacyjną lukę.
Nieprzekonujący wydaje się argument, że teraz winą za likwidację mediów publicznych można obarczyć prezydenta, który zawetował ustawę okołobudżetową. Przecież Donald Tusk jeszcze przed wetem przekonywał, że nie planuje przyznawać mediom wielomiliardowej dotacji.
Innymi słowy, cała awantura trwająca od kilku dni nie była potrzebna do tego, ażeby podjąć decyzję, którą minister kultury właśnie podjął.
Dla jasności: awantura i tak by była; robiliby ją politycy Prawa i Sprawiedliwości oraz wpływowi do niedawna pracownicy mediów publicznych osadzeni w nich przez poprzednią władzę. Tyle że udałoby się rządowi uniknąć nieprzychylnych opinii części środowiska prawniczego.
Najzwyczajniej w świecie: drugi wybrany wariant jest mądrzejszy od pierwszego. I nie trzeba było ich realizować jeden po drugim.
Tak czy inaczej, z tej batalii zwycięsko wychodzi rząd Donalda Tuska. Przejmuje media publiczne w sposób kontrowersyjny, ale skuteczny i prawnie dopuszczalny.
Patryk Słowik jest dziennikarzem Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl