Poznań. Zarzuty po adresem Jacka Jaśkowiaka. "On zarządza ludźmi przez strach"
Nie milknie burza wokół Jacka Jaśkowiaka. Była zastępczyni prezydenta Poznania zarzuca mu, że kwestionował jej decyzje i działania. - Dla Jaśkowiaka kompetencje mają mężczyźni, a najprawdopodobniej nie mają ich kobiety. W urzędzie miasta wszyscy się go boją. On zarządza ludźmi przez strach - stwierdziła Katarzyna Kierzek-Koperska.
16.07.2020 | aktual.: 16.07.2020 20:59
Była zastępczyni Jacka Jaśkowiaka ostatnio poinformowała media, że została zwolniona przez prezydenta Poznania za pośrednictwem SMS-a. Katarzyna Kierzek-Koperska zarzuca mu, że zrobił to w mało elegancki sposób.
Jacek Jaśkowiak tłumaczył w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski, że zastępczyni przebywała od kilku miesięcy na zwolnieniu lekarskim. – Chciałem się z nią skontaktować telefonicznie, ale to połączenie było odrzucane – mówił Jaśkowiak. – Uznałem, że w tych okolicznościach wyślę jej co najmniej SMS-a, nie miałem okazji zakomunikować jej tego osobiście – dodał.
Mocne słowa o Jacku Jaśkowiaku. "On zarządza ludźmi przez strach"
Teraz pojawiają się nowe informacje. Katarzyna Kierzek-Koperska udzieliła wywiadu "Gazecie Wyborczej", gdzie stwierdziła, że "prezydent szukał pretekstu, żeby się jej pozbyć" i jest "bardzo trudnym człowiekiem".
– Byłam jedynym zastępcą pana prezydenta, który musiał umawiać się z nim przez asystenta. Jako jedyny zastępca nie mogłam występować razem z prezydentem na wspólnych konferencjach prasowych (...) Pokazywał innym osobom, że się ze mną nie liczy, a moje zdanie jest nieistotne. Nikt na to nie reagował – opowiadała Kierzek-Koperska.
Sporną kwestią okazała się również decyzja podjęta podczas epidemii koronawirusa. Katarzyna Kierzek-Koperka miała zamknąć miejskie lasy bez zgody prezydenta Jaśkowiaka. – To kłamstwo. Na dzień przed wprowadzeniem zakazu wstępu do lasu konsultowałam to w gronie zarządu miasta. Wtedy nie mogłam się dodzwonić do pana prezydenta, ale wysłałam mu SMS z informacją, że lasy zamykam. Odpisał mi, że to dla niego logiczne i że robimy tak samo jak Lasy Państwowe – przekonuje Kierzek-Koperska.
To jednak nie wszystko. Była zastępczyni zarzuca prezydentowi seksizm.
- Dla Jaśkowiaka kompetencje mają mężczyźni, a najprawdopodobniej nie mają ich kobiety. W urzędzie miasta wszyscy się go boją. On zarządza ludźmi przez strach. Imponuje mu to. Czuję się potraktowana jak przedmiot. Byłam potrzebna Jackowi Jaśkowiakowi do tego, żeby wygrał wybory w pierwszej turze - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Zarzuty pod adresem prezydenta Jaśkowiaka. Jest reakcja ratusza
Do sprawy odniosła się rzeczniczka prezydenta Joanna Żabierek, która stwierdziła, że doszło do "medialnego serialu", a Katarzyna Kierzek-Koperska "manipuluje faktami". Komentując jej zarzuty ws. decyzji o zamknięciu lasów, Żabierek powiedziała że Kierzak-Koperska podjęła ją samodzielnie, pomijając "nadzwyczajny tryb procedowania ws. koronawirusa".
Odniosła się również do zarzutów ws. organizacji konferencji prasowej i umawiania spotkań z Jaśkowiakiem przez asystenta.
– Decyzje dotyczące doboru uczestników danej konferencji czy briefingu podejmuje biuro prasowe, starając się w miarę możliwości ograniczać ich liczbę. Konferencje i briefingi, w których pani Kierzek-Koperska uczestniczyła, nie wymagały osobistej obecności prezydenta. A konieczność umawiania spotkań z prezydentem za pośrednictwem asystentki to zasada dotycząca wszystkich zastępców - cytuje rzeczniczkę "Gazeta Wyborcza".