Pożar we wrocławskim Instytucie Chemii ugaszony
Prawdopodobnie wybuch chemikaliów w jednym z laboratoriów był przyczyną pożaru, do którego doszło w Instytucie Chemii Uniwersytetu Wrocławskiego. Paliły się dwa piętra 7-piętrowego budynku. Pożar został ugaszony; niebezpieczne substancje znajdujące się w instytucie zostały zabezpieczone.
W trakcie akcji ewakuowano ok. tysiąca osób; 27-letnia pracownica instytutu trafiła z objawami zaczadzenia do szpitala.
Pożar zaczął się o 10.20 od wybuchu w jednym z laboratoriów na 6. piętrze. Później ogień rozprzestrzenił się. Szybko z pomieszczeń zaczął się wydobywać gęsty, czarny dym - powiedział Artur Falkiewicz z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji. Jedną z kobiet trzeba było ewakuować z budynku za pomocą drabiny strażackiej, gdyż zdołała ona jedynie dojść do okna; stamtąd wzywała pomocy.
Policja i straż nakazały opuścić ludziom okolice instytutu; mieści się on w samym centrum Wrocławia - między Mostem Grunwaldzkim a Mostem Pokoju. Znajdujący się obok instytutu teren budowy biblioteki uniwersyteckiej musieli opuścić robotnicy.
To była bardzo trudna akcja ze względu na łatwopalne materiały i substancje wybuchowe, które znajdowały się w środku budynku. Z tego względu nie mogliśmy używać wody, lecz substancje neutralizujące. Ponadto, ponieważ budynek jest wysoki, a pożar wybuchł na górnych piętrach, musieliśmy używać sprzętu wysokościowego - powiedział dziennikarzom komendant wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej we Wrocławiu, Zbigniew Szczygieł.
Tłumaczył, że zanim strażacy zapanowali nad ogniem, w pomieszczeniach co chwilę dochodziło do niewielkich wybuchów. W budynku znajdowały się substancje łatwopalne i materiały wybuchowe, m.in. butle z wodorem. W gaszeniu pożaru brało udział 17 jednostek straży pożarnej, w tym specjalistyczne jednostki chemiczne i wysokościowe.
Prof. Adam Jezierski z Instytutu Chemii, który opuścił budynek w samej marynarce, powiedział, że pożar to "straszne nieszczęście". Tam płonie cały nasz dorobek naukowy. Nasze prace, doświadczenia, cenna, gromadzona latami wiedza - ubolewał profesor.
Prof. Jezierski zaznaczył, że nie zna drugiego instytutu chemii na świecie, który mieściłby się w wysokim, wielopiętrowym budynku. Wszędzie na świecie instytuty chemii znajdują się w małych, niskich budynkach. Właśnie ze względu na substancje łatwopalne, z którymi pracujemy, które znajdują się w środku. My przecież siedzimy na bombie - mówił.
Jego zdaniem, szybka ewakuacja ludzi z instytutu była możliwa dzięki świadomości pracujących tam oraz częstym ćwiczeniom przeciw pożarowym. Sami się ewakuowaliśmy, jak tylko usłyszeliśmy wybuch - opowiadała inna pracowniczka instytutu.
Ostatecznie pożar został ugaszony w niecałe trzy godziny. Jak tłumaczył komendant straży pożarnej, działano nie tylko rozważnie i sprawnie, ale przede wszystkim szybko, aby nie dopuścić do zbytniego przegrzania pomieszczeń, zwłaszcza laboratoriów.
Podobny pożar wybuchł w Instytucie Chemii Uniwersytetu Wrocławskiego kilka lat temu.