Pożar przedszkola. Co teraz z dziećmi i wychowawcami?
Podczas pożaru przedszkola przy ul. Dekerta w Krakowie zniszczony został dach, szatnia i inne przyległe do niej pomieszczenia. Pozostałe sale też nie nadają się do użytku - większość z nich jest mocno okopcona i czarna od sadzy.
Pożar wybuchł w nocy z czwartku na piątek w ubiegłym tygodniu. Dziś wiadomo, że przedszkole nie będzie mogło przyjąć maluchów, jeśli nie zostanie wyremontowane. Prawie setka dzieci straciła miejsce nauki i zabaw.
- Najważniejsze teraz jest, aby znaleźć miejsce dla dzieci w okolicznych placówkach - mówi w rozmowie z WP.PL Filip Szatanik z Urzędu Miasta - Wiemy już na pewno, że nie zdążymy wyremontować przedszkola przed pierwszym września, szkody są zbyt duże - dodaje.
Urzędnicy będą się także starać, aby 20 osób, które były zatrudnione w przedszkolu, znalazły się w okolicznych placówkach wraz z maluchami. - Wiadomo, że skoro będzie w nich więcej dzieci, to potrzeba też więcej opieki - mówi Szatanik.
W okolicy spalonego przedszkola znajduje się jeszcze sześć innych. Na razie nie wiadomo czy wystarczy miejsca dla wszystkich. Rada rodziców przedstawiła pomysł, by wszystkie dzieci przenieść w budynku Zespołu Szkół przy ul. Grochowej. Tam do dyspozycji maluchów byłoby całe piętro. Dyrekcja szkoły wstępnie się na to zgodziła.
- Najlepszym rozwiązaniem byłoby przeniesienie wszystkich - dzieci i pracowników - w jedno miejsce - mówi Szatanik.
Na ten moment nie wiadomo, co stanie się z budynkiem przedszkola. Wbrew obawom rodziców, którzy uważają, że przedszkole przestanie istnieć, urzędnicy zapowiadają remont. Trwają rozmowy o konkretnym terminie rozpoczęcia prac. Możliwe także, że w przyszłości przedszkole będzie powiększone.
Śledczy próbują ustalić przyczynę pożaru. Mimo że straż pożarna przyjechała po sześciu minutach od alarmu, 70 proc. dachu było już wtedy zajęte pożogą. Z ogniem przez całą noc walczyło aż 10 zastępów straży pożarnej, łącznie 37 strażaków.