Pożar kamienicy Krzysztofa Brejzy. Mamy nowe informacje ze śledztwa

Prokuratura rejonowa w Inowrocławiu już ponad trzy miesiące prowadzi śledztwo w sprawie podpalenia kamienicy, w której mieszka poseł PO Krzysztof Brejza. Śledztwo utknęło, bo do tej pory nie ma opinii biegłych. Początkowo mówiło się, że ogień zaprószył sąsiad polityka. Ale twardych dowodów na to nadal nie znaleziono.

Pożar kamienicy Krzysztofa Brejzy. Mamy nowe informacje ze śledztwa
Źródło zdjęć: © PAP | Tytus Żmijewski
Sylwester Ruszkiewicz

- Postępowanie jest w toku. Oczekujemy na opinię biegłego z zakresu badań fizykochemicznych (dotyczącą śladów zdarzenia, np. substancji łatwopalnych). Na bazie tej opinii powstanie druga opinia z zakresu pożarnictwa, która ustali przyczyny zdarzenia. Pierwsza ekspertyza spodziewana jest na przełomie września i października. Brak tych opinii nas wstrzymuje - wyznaje w rozmowie z WP szef prokuratury rejonowej w Inowrocławiu Robert Szelągowski.

Śledztwo trwa już ponad trzy miesiące. Prokuratura wszczęła je po dwóch zawiadomieniach. Jedno zostało złożone przez firme budowlaną i dotyczyło podpalenia toi toia, drugie usiłowania zabójstwa posła Brejzy i jego rodziny. Dwa dni po zdarzeniu policja zatrzymała Sławomira M., mieszkańca kamienicy, który miał częściowo przyznać się do winy. Według śledczych, to on miał rzucić niedopałek papierosa i spowodować, że zapalił się stojący nieopodal toi toi. Prokuratura nadal nie ma jednak potwierdzenia tego faktu i śledztwo utknęło w miejscu.

- Weryfikujemy okoliczności, które spowodowały, że mężczyzna usłyszał zarzuty. Dokonaliśmy czynności na miejscu, oględziny kamienicy. Dopóki nie będziemy mieli opinii biegłych, status tej osoby się nie zmienia. Jest nadal osobą podejrzaną. Na razie nie będziemy podejmować dalszych decyzji, nie mając pełnego materiału dowodowego - dodaje Robert Szelągowski.

Przypomnijmy, do pożaru kamienicy, w której mieszka poseł Krzysztof Brejza, doszło pod koniec maja. Pożar ugasili sąsiedzi. Policja, która przyjechała na miejsce zdarzenia, stwierdziła podpalenie. - Płomienie sięgały okien pokoju, w którym śpią moje dzieci – relacjonował Wirtualnej Polsce Brejza. Dodaje, że cała ściana trzykondygnacyjnej kamienicy była osmalona aż po dach. Później okazało się, że kamienica, w której mieszka poseł, była remontowana. Robotnicy zostawili pod jedną ze ścian materiały budowlane. To właśnie one zostały podpalone. Spłonęła też doszczętnie przenośna toaleta, z której korzystali robotnicy.

Dwa dni później policja zatrzymała Sławomira M, który miał doprowadzić do pożaru. Okazało się, że to 51-letni mieszkaniec tego budynku. Podczas przesłuchania miał przyznać się, że nieumyślnie, niedopałkiem papierosa spowodował pożar toi toia przy ul. Solankowej w Inowrocławiu.

W obronie mężczyzny stanęła jego żona Katarzyna M. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" ujawniła, że mężczyzna feralnej nocy miał spać w swoim mieszkaniu. Gdy obudziły go telefony o pożarze, Sławomir M. ruszył z pomocą, by ratować sąsiadów. - Z bohatera stał się przestępcą - skarży się Katarzyna M. Zauważyła również, że nie było potrzeby,by mąż korzystał z przenośnej toalety, bo ma własną łazienkę w domu. W podobnym tonie wypowiadał się wtedy poseł Brejza. - Trzeba dużo złej woli i dużo energii włożyć, żeby wywołać taki ogień, który obejmie instalację gazową – mówił polityk.

Co ciekawe, właściciel firmy Lemur, która ociepla kamienicę w Inowrocławiu - Leszek Walkiewicz - nie wierzy w to, by toaleta zapaliła się w taki sposób. Tłumaczy, że materiały pozostawione na podwórku nie palą się, tylko topią. – To absurd, że mogły się zapalić od niezgaszonego papierosa. To są materiały samogasnące. Toaleta przenośna jest zbudowana z wysokiej gęstości polietylenu, nie zapala się od niedopałka - tłumaczy Walkiewicz.

Krzysztof Brejza odmówił nam komentarza w sprawie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (302)