Powrót gastarbeitera
Polska gospodarka zamiast pozbyć się bezrobocia dzięki wejściu do Unii Europejskiej, pozbywa się wykwalifikowanych pracowników. Wrocław właśnie próbuje ściągnąć ich z powrotem.
16.05.2006 10:22
Tomek macha po raz ostatni w stronę samolotu odrywającego się od płyty lotniska we Wrocławiu. Na pokładzie jest jego dziewczyna i setka innych Polaków podróżujących do Londynu. Tomek wie, jaki los czeka ich w stolicy Wielkiej Brytanii. –_ Mieszkaliśmy w Londynie przez sześć miesięcy, dzieląc mieszkanie w Croydon z grupą rodaków. Ja pracowałem w Tesco – mówi chłopak. – Ale nie wszystko udało się tak, jak chciałem, więc wróciłem. Moja dziewczyna teraz wyjeżdża na kolejny miesiąc._
Odkąd Polska przystąpiła do Unii Europejskiej dwa lata temu, do Wielkiej Brytanii wyjechało ponad pół miliona Polaków szukających pracy. Uciekli z kraju dręczonego 18-procentowym bezrobociem, najwyższym w całej Wspólnocie. Dzisiaj odpływ utalentowanych młodych ludzi osiągnął w Polsce takie rozmiary, że ci, którzy zostali, skarżą się na brak pracowników gotowych wesprzeć rozwój gospodarczy własnej ojczyzny.
W tym 39-milionowym kraju mnożą się agencje oferujące pomoc w podróży, zakwaterowaniu i pośrednictwie pracy dla tych, którzy porzuciwszy nadzieję na znalezienie zatrudnienia, pragną dołączyć do rzeszy rodaków mieszkających na Wyspach. Mimo rosnącej niepewności, czy Wielka Brytania jest w stanie przyjąć tak wielu robotników z nowej Europy, wciąż trwa gorący romans brytyjskich pracodawców z wyszkolonymi i zdeterminowanymi pracownikami, gotowymi wskoczyć na pokład samolotu z biletem tanich linii lotniczych w dłoni, by zarabiać na życie w Wielkiej Brytanii lub Irlandii.
Dla tysięcy polskich lekarzy i murarzy, zarabiających w angielskich ośrodkach zdrowia i na budowach pięć razy więcej niż w ojczyźnie, członkostwo w Unii Europejskiej otworzyło możliwości czerpania korzyści z własnej pracy. – _ Wszyscy spoglądają za granicę – lekarze, dentyści, inżynierowie, programiści– mówi Michał, student. – Ja studiuję prawo, więc akurat moje kwalifikacje nie są tak bardzo poszukiwane za granicą. Znajomi śmieją się ze mnie, że wybrałem złą branżę. Gospodarka jest tak słaba, że każdy chce wyjechać. Wszyscy pragną żyć lepiej._
Ucieczka z biedaszybu
Słowa Michała sprawdzają się w całej Polsce, gdzie upadek niewydolnego przemysłu ciężkiego po 1989 roku zaowocował ogromnym bezrobociem. Utrzymuje się ono do dziś, mimo trwającego od lat stabilnego wzrostu gospodarczego.
Prezydent Wrocławia ma już tego dość. Rafał Dutkiewicz włożył wiele wysiłku w ściągnięcie zagranicznych inwestorów do miasta. Teraz chce nie tylko zatrzymać kadry w Polsce, ale stara się też odwrócić szkodliwy trend i zachęcić rodaków na obczyźnie, by wracali do domu. Kiedyś Dutkiewicz jeździł po Polsce, reklamując swoje miasto i inwestujące tam firmy, takie jak Siemens czy LG Philips. Teraz za cel obrał sobie Wielką Brytanię. – _ Rozpoczynamy kampanię plakatową w klubach, pubach i innych miejscach uczęszczanych przez Polaków w Londynie. Mówimy im, że Wrocław potrzebuje ich do pracy– opowiada jeden z zastępców Dutkiewicza, Paweł Romaszkan. – _ Firmy mają trudności ze znalezieniem pracowników, a za kilka lat stworzymy tu co najmniej 100 tysięcy nowych miejsc pracy w technologiach komputerowych, biotechnologii, inżynierii itp.
Wrocław jest jednym z największych miast polskiego zagłębia górniczo-hutniczego, które napędzało gospodarkę w czasach komunistycznych. Reformy wolnorynkowe nie przyniosły zbyt wielu korzyści regionowi trapionemu bezrobociem. Przyczynę wysokiej zapadalności na raka i choroby układu oddechowego tutejsi mieszkańcy widzą w kilkudziesięcioletnich zaniedbaniach w dziedzinie ochrony środowiska naturalnego. Elity rządzące krajem są obiektem szyderstw za odwrócenie się od 200 tysięcy górników, którzy stracili pracę, gdy w latach 90. zamykano kopalnie. – _ W moim rodzinnym mieście komuniści otworzyli na powrót XIX-wieczne niemieckie kopalnie, ale były one tak niewydolne, że upadły wraz z komunistami– mówi Romaszkan, siedząc przy jednej z fontann na uroczym wrocławskim rynku. – _ Bezrobocie sięga tam 30 procent. Wyjazd za granicę to jedyna opcja. Romaszkan pochodzi z Wałbrzycha, który zyskał rozgłos w latach 90., gdy kilkunastu jego mieszkańców zostało przysypanych żywcem w biedaszybach. Polski narodowy przewoźnik
kolejowy traci rocznie dwa miliony funtów (11 mln 200 tys. zł – przyp. FORUM) na rzecz osób, które ryzykują życie, kradnąc węgiel z jadących pociągów i słabo chronionych magazynów. 52-latek Kazimierz Szaruga był kiedyś górnikiem. W ten weekend wraz z żoną i wnuczką żegnał córkę, która odlatywała do Londynu. – _ Sam jakiś czas temu wyjechałem za granicę za pracą. Wiem, że czasem trzeba zrobić taki krok– mówi pan Kazimierz. – _ Moja córka leci do Londynu. Będzie tam miała dach nad głową i pracę w fabryce. To jednak jej pierwszy raz za granicą i pierwsza podróż samolotem. Chce spróbować czegoś innego i jest to zupełnie normalne. Trochę mi smutno, ale mam nadzieję, że tam jej się lepiej powiedzie. Polacy podchodzą do takich podróży za granicę ze stoickim spokojem. W końcu od Polski dzieli ich zaledwie dwugodzinny lot. Czują pogardę do Francuzów za demonizowanie polskiego hydraulika, który stał się ucieleśnieniem lęku przed napływem taniej siły roboczej na francuski rynek. Procesu tego nie da się już jednak
zatrzymać. Podczas gdy Wrocław namawia do powrotu swoich mieszkańców, na rynku przybywa Ukraińców chętnych do sprzątania czy pracy na budowach.
– _ W niektórych branżach, na przykład w budownictwie, już dzisiaj brakuje robotników, a za rok lub dwa problem stanie się naprawdę poważny– mówi Tomasz Gondek z wrocławskiej Agencji Rozwoju Regionalnego. Opowiada, że po relacjach prasowych o planowanej przez Wrocław kampanii reklamowej jego agencja odebrała setki telefonów od Polaków przebywających w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Wielu z nich ma zdecydowanie zbyt wysokie kwalifikacje jak na pracę wykonywaną za granicą. – _ Pracując w obcych krajach, zdobyli doświadczenie, wiedzę, pewność siebie i kapitał. Nie boją się wrócić do Polski– twierdzi Gondek i dodaje, że gdy tylko gospodarka w Wielkiej Brytanii i Irlandii zacznie się załamywać, Polacy jako pierwsi opuszczą tonący statek.
Zanim przyjdą Bułgarzy
Jednak kampania niektórych Polaków mieszkających za granicą zdenerwowała. – _ Niektórzy są wręcz wściekli– podkreśla Ania Heasley, 39-letnia założycielka strony internetowej aniaspoland.com, poświęconej Polakom w Wielkiej Brytanii. – _ Są zgorzkniali, bo przez dwa lata z trudem szukali pracy za granicą i nagle dowiadują się, że Polska chce ściągnąć ich z powrotem. Zastanawiają się, gdzie był ich rząd, gdy rozglądali się za pracą u siebie, i czemu nikt nie zatrzymał ich, gdy podejmowali decyzję o wyjeździe. Według Ani Heasley tej wiosny na Wyspy napłynęło zdecydowanie więcej Polaków niż w latach wcześniejszych. Niewykluczone, że szacunki mówiące o pół milionie przybyszy od 2004 roku są zaniżone. Powrót do Polski jest dla większości nie do pomyślenia. W kraju pozostało wiele wykwalifikowanych osób i wcale nie wiadomo, czy na pracę, którą dzisiaj oferuje Wrocław, będzie zapotrzebowanie za rok. A w Wielkiej Brytanii praca będzie na pewno. Jednak za rok konkurencja na brytyjskim rynku pracy może być większa.
Rumunia i Bułgaria, które mają w sumie 30 milionów obywateli, a średnie wynagrodzenie jest dużo niższe niż w Polsce, przystąpią do Unii Europejskiej w styczniu. Według przewidywań brytyjskiego Institute for Public Policy, w pierwszym roku ich członkostwa w UE, do Wielkiej Brytanii przybędzie 41 tysięcy Rumunów i 15 tysięcy Bułgarów (perspektywę tę Instytut nazywa okazją, a nie zagrożeniem). W maju 2004 roku tylko Wielka Brytania, Irlandia i Szwecja otworzyły swoje rynki pracy dla obywateli ośmiu nowych państw członkowskich w nadziei na pchnięcie swoich gospodarek do przodu, wypełnienie luk na rynku pracy, odmłodzenie siły roboczej i wsparcie systemu emerytalnego. Ale nie wszyscy przyjmują ten sam punkt widzenia. – Rząd popełni duży błąd, otwierając nasz rynek dla nowych państw, zanim zrobi to reszta Wspólnoty – twierdzi sir Andrew Green z brytyjskiej organizacji Migration Watch. Green ostrzega przed przeciążeniem brytyjskiej infrastruktury i naruszeniem społecznej spójności. – _ Nawoływania polskiego rządu,
by Polacy wracali do domu, są dobrze słyszalne, ale raczej pozostaną bez odpowiedzi. Trudno bowiem uwierzyć, że ludzie, którzy zdecydowali się na tak dramatyczny krok, teraz zrobią kolejny radykalny zwrot_– mówi Andrew Green.
Biura pośrednictwa pracy zdają się podzielać tę opinię. Na stronie internetowej Adecco, jednej z największych tego typu firm, znaleźć można 499 ofert pracy za granicą i dane 103 598 kandydatów. – _ Coraz więcej osób chce pracować za granicą– podkreśla menedżerka z Adecco, Karolina Adamiec, wymieniając inżynierów, informatyków i kierowców jako najbardziej pożądanych specjalistów. I choć Polska cierpi z powodu dramatycznego niedoboru ekspertów w tych właśnie dziedzinach, zdaniem pani Karoliny niewielu odpowie na apele takich miast jak Wrocław. – _ Oferta może być kusząca dla osób pracujących na stanowiskach poniżej włas-nych kwalifikacji lub dla tych, którzy w Polsce mają rodziny. Ale wielu Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii ma dzisiaj dobrą pensję i przyzwoite warunki życia. Mimo patriotyzmu i tęsknoty zostaną tu na dłużej. Żegnając dziewczynę na lotnisku w Warszawie, Tomek już planuje swoją następną podróż do Londynu. – _ Znajdziemy dla siebie jakieś fajne miejsce i zarobimy trochę pieniędzy. Nie ma
sensu tu zostawać. Oczywiście niełatwo jest opuszczać dom, cierpię i ja, i moja rodzina – mówi, odprowadzając samolot wzrokiem. – Rodzina to rodzina, ale pieniądz to pieniądz._
Daniel McLaughlin © The Observer, 7.05.2006