Powrót do szkół. 53-letnia Aldona po zabójstwie córki opiekuje się wnukami i chorą matką. "Boję się o ich życie i zdrowie"
- Obawiam się, że dzieci przyniosą koronawirusa ze szkoły do domu i zakażą moją mamę. Nie wiem, kto zajmie się wnukami, jeżeli sama zachoruję. W Polsce jest wiele rodzin, które znajdują się w takiej sytuacji - mówi w rozmowie z WP 53-letnia Aldona, mieszkanka Wielkopolski.
Aldona po śmierci swojej córki, która została brutalnie zamordowana, wychowuje samotnie troje wnucząt. Chłopcy pójdą teraz do drugiej, piątej i szóstej klasy podstawówki.
Zanim wybuchła pandemia koronawirusa, Aldona opiekowała się wnukami, odprowadzała je do szkoły i przedszkola, a potem odbierała. Cały czas dba o wychowanie dzieci i ich edukację. Kiedy kilka miesięcy temu, kiedy z powodu koronawirusa szkoły zostały zamknięte i rozpoczęła się nauka zdalna, Aldona pomagała wnukom z przerabianiem materiału i odrabianiem lekcji. Mimo tego, że dzieci straciły matkę dwa lata temu, 53-letnia kobieta nadal walczy o sprawiedliwość w sądzie.
Aldona oprócz tego, że wychowuje wnuki, opiekuje się również swoją matką, która znajduje się w grupie wysokiego ryzyka: przeszła cztery operacje serca, miała cztery zawały i dwa nagłe zatrzymania krążenia.
Powrót do szkół a koronawirus. "Boję się o zdrowie i życie swojej rodziny"
Aldona obawia się zakażenia koronawirusem ze względu na zdrowie i życie matki, swoich wnuków i samej siebie. Na co dzień dba o to, aby chłopcy bawili się tylko między sobą, zachowuje dystans w przestrzeniach otwartych i zamkniętych, cała rodzina z domu wychodzi w maseczkach ochronnych. Aldona niepokoi się, że jej starania o bezpieczeństwo rodziny pójdą na marne, kiedy dzieci wrócą do szkoły.
- Liczba zakażeń dziennych jest wyższa niż była wtedy, kiedy rząd szkoły zamykał, dlatego boję się, że kiedy dzieci i nauczyciele zaczną się zjeżdżać na początku września z wakacji i spotkają się w szkole, to koronawirus rozprzestrzeni się jeszcze bardziej, a w dodatku jesienią będzie mylony z wirusem grypy - mówi nam 53-letnia Aldona.
Aldona w pierwszej kolejności myśli o przyszłości swoich wnuków i zdrowiu matki, bo to im poświęca całe swoje życie. - Jeżeli zostanę zakażona koronawirusem i będę musiała pojechać do szpitala, to co stanie się z dziećmi? Trafią do domu dziecka? Do rodziny zastępczej? To będzie dla nich kolejna trauma po śmierci matki - martwi się Aldona. - Jestem rozgoryczona - dodaje.
Koronawirus w Polsce. "Mieliśmy izolować starszych od dzieci"
Jak opowiada, lekarz rodzinny zaleca, aby szczególnie uważać na matkę, która ma osłabiony system immunologiczny.
- Obawiam się, że dzieci wrócą ze szkoły, nie zauważę żadnych objawów, a mimo to zakażą moją mamę. Nie mam możliwości, aby chłopców od babci oddzielić. Musiałabym zakazać im wchodzić do pokoju mamy przez dziesięć miesięcy, czyli czasu trwania roku szkolnego - mówi kobieta. - Na początku pandemii rząd radził, aby izolować dzieci od osób starszych i w ten sposób dbać o ich bezpieczeństwo. Wiem, że w Polsce żyje dużo rodzin, które mieszkają ze starszymi osobami. Powrót do szkół narazi ich zdrowie i życie - dodaje.
Aldonie chodzi też o nauczycieli, dyrektorów szkół czy rodziców, którzy chorują i są narażeni. - Kiedy zacznie się rok szkolny, będę musiała puścić dzieci do szkoły, bo przecież nie pozbawię ich możliwości edukacji - mówi Aldona. - Nie mogę nawet podjąć decyzji. Jestem bezradna - dodaje.
Koronawirus w Polsce. Uczniowie wracają do szkoły
Ministerstwo Edukacji Narodowej pod koniec lipca poinformowało, że 1 września uczniowie wrócą do szkolnych ławek.
Według wstępnych wytycznych dzieci nie będą miały obowiązku noszenia maseczek, a w szkole nie będzie mierzona im temperatura. Jeżeli w placówce pojawi się ognisko epidemii, zareagować będzie musiał dyrektor szkoły po konsultacji z powiatowym inspektorem sanitarnym. Dyrektorzy będą musieli też zadecydować o tym, w jakim systemie będą funkcjonowały szkoły.
GIS wprowadził dodatkowe zalecenia dla dyrektorów szkół i placówek, które znajdują się w "żółtej" i "czerwonej" strefie. Chodzi m.in. o to, aby ograniczyć przebywanie osób trzecich na terenie placówki, pamiętać o obowiązku zachowania dystansu w przestrzeniach wspólnych i zasłaniania ust i nosa na korytarzach czy w szatniach, a także prowadzeniu zajęć dla jednej klasy w jednej sali. O wytycznych piszemy TUTAJ.
Otwarcie szkół wzbudza wiele kontrowersji zarówno wśród dyrektorów szkół, nauczycieli, jak i rodziców. Część rodziców nie obawia się wysłania dziecka do szkoły w czasie pandemii, inni o powrót do szkół się niepokoją. Nauczyciele podkreślają: "Chcemy nauki stacjonarnej, ale w bezpiecznych warunkach. A gwarancji tego nie mamy".
Według ministra edukacji Dariusza Piontkowskiego szkoły nie powinny mieć problemu ze zorganizowaniem nauki od września. MEN zaleca, aby lekcje rozpoczynały się z przesunięciem, na przykład o godzinę tak, aby dzieci nie spotykały się w szatniach czy na korytarzach. Minister zapewnia, że ten, kto będzie czuł się zagrożony, do szkoły może przychodzić w maseczce ochronnej.