Koronawirus w Polsce i powrót do szkół. Będą problemy kadrowe? Dyrektor alarmuje

- Mam sygnały od nauczycieli i pracowników administracji z grupy ryzyka - jeśli nie będzie odpowiedniego zabezpieczenia przed koronawirusem, pójdą na zwolnienia lekarskie - mówi nam dyrektor szkoły podstawowej w Kartuzach. A chętnych do pracy w szkołach wcale nie ma wielu. Choć są i tacy, którzy mimo zagrożenia podchodzą do sprawy jak do misji. - Jesteśmy potrzebni uczniom - mówi nam Małgorzata, 59-letnia nauczycielka z Poznania.

Koronawirus w Polsce i powrót do szkół. Będą problemy kadrowe? Dyrektor alarmuje
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta

12.08.2020 | aktual.: 12.08.2020 10:03

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

1 września nauczyciele i uczniowie mają wrócić do stacjonarnej nauki. Poinformował o tym w ubiegłą środę szef MEN Dariusz Piontkowskich. Przy okazji przedstawił wstępne wytyczne dla szkół. Te nie napawają pracowników oświaty optymizmem.

A w wytycznych, które opublikowano na stronie MEN, czytamy m.in. o brak obowiązku zasłaniania ust i nosa. "Główną wytyczną jest bezwzględne przestrzeganie podstawowych zasad higieny: częste mycie rąk, ochrona podczas kichania i kaszlu, unikanie dotykania oczu, nosa i ust, obowiązkowe zakrywanie ust i nosa przez osoby trzecie przychodzące do szkoły lub placówki, regularne czyszczenie pomieszczeń". Dodatkowo do szkoły mogą być wpuszczani jedynie uczniowie zdrowi, to samo dotyczyć ma nauczycieli i innych pracowników placówki oświatowej. MEN nie przewidział ograniczenia liczebności uczniów w klasie.

Jeszcze dziś, w środę 12 sierpnia, MEN i GIS ma ogłosić dodatkowe, i zdaje się ostateczne, zasady bezpieczeństwa przed powrotem dzieci do szkół i placówek oświatowych.

Koronawirus a powrót do szkół. "Mamy sygnały"

Dyrektorzy już jednak otrzymują niepokojące sygnały od nauczycieli i pracowników administracji. Opowiada nam o tym Dariusz Zelewski, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 w Katruzach.

- W tym całym przygotowaniu do stacjonarnej nauki nie pomyślano o pracownikach szkół. Nie przewidziano maseczek, przyłbic czy innych środków ochrony przy kontakcie z uczniami. Mamy sygnały, że jeśli nie będzie odpowiedniego zabezpieczenia, to jest ryzyko, że mogą oni w tym czasie przebywać na zwolnieniach lekarskich. Szczególnie słyszymy to od tych osób z grupy ryzyka, czyli około 20 proc. całej kadry - starszych i z chorobami przewlekłymi. Ilu z nich zdecyduje się, by przy braku ochrony nie przyjść do pracy, dokładnie nie wiem. Ale sygnały od nich mamy - mówi nam dyrektor Zelewski.

I dodaje: - I tak już mamy minimalną obsadę nauczycieli i administracji. Kiedy część z nich wypadnie z tego trybu, inni będą automatycznie pracować więcej przez zastępstwa za innych. A to znów wiąże się ze spotykaniem z większą grupą uczniów. Nauczyciele są zdecydowanie za tym, żeby wrócić do szkoły, ale nie czują się bezpiecznie.

Powrót do szkoły. Decydujące pierwsze tygodnie

- Czas nowego roku szkolnego może więc sprawić, że zabraknie nie tylko tych, którzy będą brać zwolnienia lekarskie. Również osoby, które jeszcze chciały pracować, ale osiągnęły już wiek emerytalny, przejdą prawdopodobnie akurat teraz na emeryturę. Mam obawy, czy my na te miejsca znajdziemy osoby z odpowiednimi kwalifikacjami. Chętnych do pracy nauczycieli z roku na rok jest coraz mniej - dodaje Zelewski.

Zdaniem dyrektora decydujące będą pierwsze tygodnie września. - Jeśli nie dojdzie do masowych zawieszeń zajęć w szkołach, to być może tylko część pójdzie na zwolnienia, część zacznie wracać widząc, że jednak nie ma tak dużego zagrożenia. We wrześniu myślę że jakoś sobie poradzimy z ewentualnymi zastępstwami. Dalsza perspektywa może być bardziej problematyczna - komentuje dyrektor.

Dariusz Zelewski prowadzi szkolenia dla dyrektorów, ma więc również sygnały z innych szkół. - Jeśli chodzi o większe miasta to tam problem jest jeszcze większy, niż u nas. Dyrektorzy to sygnalizują. Te obawy nauczycieli i temat pójścia na zwolnienia dotyczy też innych miast.

Nauczycielka: uczniowie nas potrzebują

Są jednak i tacy nauczyciele, którzy mimo znajdowania się w grupie ryzyka, pójdą nauczać w szkole. Małgorzata Wiater, nauczycielka z Poznania, jesienią skończy 59 lat. - Nie mam chorób przewlekłych. Generalnie zdrowo się odżywiam i zachowuję podstawowe zasady higieny od lat. Od lat często myję ręce i proszę uczniów o wyrzucanie zużytych chusteczek i w miarę możliwości mycie rąk po czyszczeniu nosa. Pracując w dużej szkole jestem zimą i jesienią narażona na infekcje wirusowe - mówi.

- Trudno zachować idealne warunki sanitarne w czasie normalnej pracy w szkole. Oczywiście wietrzymy sale, w czasie matur mogliśmy zostawiać otwarte drzwi, ponieważ w całym budynku było cicho. W trakcie normalnej pracy szkoły będzie to możliwe tylko w czasie przerw - ocenia.

Jednocześnie stwierdza: - Chciałabym wrócić do stacjonarnego nauczania. Wirus nie zniknie tylko dlatego, że pozostaniemy w domach. Trochę się obawiam. Uczę niemieckiego i etyki. Mam zatem niezłą sytuacje pracując z grupami. Tylko raz w tygodniu spotykam się z całą klasa na godzinie wychowawczej. Ale w ogóle nie przyszło mi na myśl to, by nie przyjść do pracy, czy też wziąć zwolnienie lekarskie. Jesteśmy potrzebni uczniom, a uczniowie nam. Długotrwała izolacja może wyrządzić więcej szkód niż pożytku. Nasza dyrektorka zaprasza do współpracy - kilka dni temu przyszła wiadomość - osoby, które chcą opracować covidowe zasady organizacji pracy szkoły. Chyba się zgłoszę.

Komentarze (1389)