"Powinien zniknąć z życia publicznego". Sejm oburzony nową aferą ws. Mejzy
Zawrzało w Sejmie po kolejnych doniesieniach ws. Łukasza Mejzy. Jak ustaliła WP, w kampanii wyborczej polityka wykorzystano tzw. farmę trolli. Opozycja apeluje, by Mejza oddał mandat poselski. – To jest wielkie zadanie dla Państwowej Komisji Wyborczej i prokuratury - powiedział marszałek senior Marek Sawicki.
08.11.2023 18:29
Wykorzystywanie fabryki trolli przez Łukasza Mejzę w kampanii to kolejna afera na koncie posła, któremu PiS dało miejsce na lubuskiej liście w ostatnich wyborach. Partia Jarosława Kaczyńskiego otworzyła przed Mejzą drogę do reelekcji mimo afery ujawnionej przez dziennikarzy WP w 2021 r. Jego firma obiecywała leczyć umierających na raka i stwardnienie rozsiane, chorych na Alzheimera, Parkinsona oraz inne nieuleczalne przypadłości. Po naszych artykułach biznesami Mejzy zainteresowało się kilka prokuratur.
Kolejne kontrowersje wokół Mejzy nie budzą już zdziwienia wśród polityków przyszłej koalicji rządzącej. - To jest osoba, która nie powinna występować na liście jakiegokolwiek ugrupowania, które się szanuje. Ale PiS jest taki jak Mejza i bierze pełną odpowiedzialność za to, co wyprawiał – mówi w WP Marcin Kierwiński.
Sekretarz generalny PO nie wierzy jednak na rozliczenie Mejzy przez PiS. – Nie ukarzą go, nie będzie żadnych konsekwencji. Mimo że on już dawno powinien zniknąć z życia publicznego – dodaje Kierwiński. Poseł nie ma wątpliwości, że Mejza powinien oddać mandat poselski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Śmiszek: "Hunwejbini, ludzie bez skrupułów"
Skrajnie krytyczni wobec Mejzy są również politycy Lewicy. - W normalnym kraju już pracowałaby prokuratura, służby specjalne i Państwowa Komisja Wyborcza. Jednak nad Mejzą wciąż roztoczony jest partyjny parasol ochronny, bo ludzie jego pokroju są potrzebni PiS-owi. To troglodyci polityczni, hunwejbini, ludzie bez skrupułów i zasad, czyli trzon Prawa i Sprawiedliwości. Będą go chronili do ostatniej chwili – komentuje Krzysztof Śmiszek.
Poseł uważa, że Mejza w ogóle nie powinien był startować w wyborach. - Gdyby miał resztki przyzwoitości, nie podjąłby się próby reelekcji. Po udowodnieniu mu tego typu haniebnych metod, powinien złożyć mandat. Nie wierzę, że to się wydarzy, bo jeśli ktoś funkcjonował w Sejmie przez cztery lata posługując się najgorszymi metodami, wykorzystywał rodziny ciężko chorych dzieciaków, żeby zarabiać pieniądze i tak prowadził kampanię wyborczą, to nie będzie miał przyzwoitości, żeby złożyć mandat - dodaje.
Zmian w prawie domaga się Marek Sawicki z PSL. – To jest wielkie zadanie dla Państwowej Komisji Wyborczej i prokuratury. Trzeba sprawdzić, na ile działania tej farmy trolli były finansowane zgodnie z przewidzianymi zasadami. W nowym parlamencie jedną z pierwszych spraw powinno być uregulowanie korzystania ze sztucznej inteligencji w demokratycznych procesach, bo ten, kto będzie miał pieniądze, będzie miał ogromną przewagę nad tymi, którzy ich nie mają. Nie o to w demokracji chodzi.
Kanthak broni kolegi
W obronie Łukasza Mejzy stanął Jan Kanthak. Współpracownik Zbigniewa Ziobry ustalenia WP nazwał "pseudoaferą", stwierdził też, że "prywatnie lubi Łukasza Mejzę" i nie widzi powodów, żeby oddawał mandat, zanim został zaprzysiężony. - Nie przeceniałbym roli internetu w kwestii wyboru na posła. Posłem zostaje się dlatego, że ma się kontakt z wyborcami i rozmawia się z nim na co dzień, a nie internet czy jakieś portale w mediach społecznościowych – stwierdził Kanthak.
Jak ustaliła Wirtualna Polska, Łukasza Mejzę w kampanii wyborczej aktywnie wspierała siatka kont w mediach społecznościowych. Profile były zakładane na fałszywą tożsamość. Zdjęcia pochodziły z sieci, a większość została wygenerowana przez sztuczną inteligencję. Trzy niezależne źródła wskazują, że organizatorem mógł być jeden ze współpracowników posła. Po interwencji WP Facebook potwierdził, że dochodziło do nadużyć i zlikwidował wszystkie wskazane profile.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski