Potężny wybuch przed konsulatem USA w Karaczi
Potężny wybuch wstrząsnął w piątek dzielnicą dyplomatyczną największego miasta Pakistanu - Karaczi. W zamachu, którego celem był konsulat amerykański, zginęło co najmniej 11 osób. W piątek wieczorem do zamachu przyznało się nieznane dotąd ugrupowanie "Al-Qanoon", zapowiadając dalsze ataki.
Ponad 40 osób zostało rannych. Wśród zabitych nie ma cudzoziemców. Lekko rannych odłamkami szkła zostało czworo Amerykanów z konsulatu. Zginęły cztery młode Pakistanki, które wyszły właśnie z sąsiadującego z konsulatem USA budynku po egzaminie na prawo jazdy. Wśród ofiar śmiertelnych są też instruktor jazdy i dwaj policjanci, którzy pilnowali konsulatu.
Potężna eksplozja, jak twierdzi policja, została spowodowana przez wybuch samochodu-pułapki. Wybuch rozrzucił szczątki ciał ofiar w promieniu dwustu metrów.
Reuters cytuje anonimowe źródła policyjne, które ujawniły, że służby bezpieczeństwa w Karaczi już tydzień temu zostały poinformowane o planowanym zamachu, nie wiadomo było jednak, kiedy i gdzie ma nastąpić.
Bomba zniszczyła część muru otaczającego konsulat USA i pięć samochodów. Wybuch nastąpił o godzinie 11.15 (czasu lokalnego - 7.15 czasu polskiego). W okolicznych budynkach - w tym w hotelu Marriott - powypadały z okien szyby.
W maju w Karaczi w podobnym wybuchu zginęło 11 francuskich inżynierów wojskowych i dwóch Pakistańczyków.
Bierzemy na siebie odpowiedzialność za dzisiejszy wybuch koło konsulatu amerykańskiego - głosi pisane ręcznie w języku urdu oświadczenie, przesłane mediom w Karaczi.
Ameryka, jej sojusznicy i jej niewolnicy rządzący Pakistanem powinni być przygotowani na kolejne ataki. Wybuch daje początek dżihadowi (islamskiej świętej wojnie) działaczy Al-Qanoon w Pakistanie - głosi oświadczenie ugrupowania.
Policja pakistańska twierdzi, że piątkowy zamach przypominał samobójczy atak terrorystyczny z 8 maja. Strona pakistańska sugerowała nieoficjalnie, że zamachu mogli dokonać radykałowie islamscy albo jakaś obca agencja wywiadowcza, np. indyjska.
Do zamachu w Karaczi - głównym porcie i centrum gospodarczym Pakistanu - doszło w dzień po rozmowach w Pakistanie amerykańskiego ministra obrony Donalda Rumsfelda - kolejnego mediatora amerykańskiego, usiłującego doprowadzić do wygaszenia napięć indyjsko-pakistańskich.
Rumsfeld zasugerował w środę w Delhi, że do Kaszmiru, będącego przedmiotem sporu obu państw, przedostali się zbiegli z Afganistanu terroryści z al-Qaedy, następnie jednak wycofał się z tego twierdzenia, zastrzegając, że nie dysponuje dowodami na poparcie swej tezy. Rashid Qureshi, rzecznik prezydenta Pakistanu, oświadczył w czwartek, że doniesienia o rzekomej obecności al- Qaedy na pakistańskim pograniczu z Kaszmirem są absolutnie nieprawdziwe.
Departament Stanu USA poinformował, że w związku z zamachem w piątek, sobotę i niedzielę zamknięte będą wszystkie amerykańskie placówki dyplomatyczne w Pakistanie. (miz)