Potężny atak na Krym. Port w ogniu
Kanały rosyjskie donoszą o ataku rakietowym na tymczasowo okupowany Krym. Ogłoszono alarm przeciwlotniczy. Uderzenie miało nastąpić w port i stocznię w Kerczu. Stacjonuje tam wiele rosyjskich okrętów wojskowych. Uszkodzony został rosyjski statek rakietowy.
Siły zbrojne Ukrainy przeprowadziły w sobotę atak na port i stocznię w Kerczu, miejscowości położonej na okupowanym przez Rosję Krymie - taką informację przekazała ukraińska armia za pośrednictwem kanału Telegram. W stoczni tej prowadzono prace nad budową okrętów przeznaczonych dla sił okupacyjnych.
Zgodnie z informacjami, które podał portal Militarnyj, do przeprowadzenia ataku wykorzystano rakiety manewrujące. Potwierdzeniem tego mogą być filmy, które naoczni świadkowie zamieścili w mediach społecznościowych.
Według portalu, co najmniej jedna z rakiet trafiła w cel naziemny. Informacje o dymie unoszącym się nad stocznią Zaliw przekazali w mediach społecznościowych mieszkańcy okolic.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosjanie myśleli, że ich nie widać. Siły specjalne Ukrainy w akcji
Rosyjskie władze okupacyjne, jak podaje portal Militarnyj, "pośrednio potwierdziły fakt uderzenia w przedsiębiorstwo, choć podały, że wrak zestrzelonej ukraińskiej rakiety spadł na jeden z suchych doków".
Portal zaznacza również, że w mediach społecznościowych pojawiły się informacje, które jednak nie były w stanie zweryfikować, mówiące o trafieniu rosyjskiej korwety. Według Militarnyj, mogła to być korweta Askold, która obecnie przechodzi próby morskie.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Na podstawie nagrań zamieszczonych przez mieszkańców można przypuszczać, że na terenie stoczni wybuchł pożar. Agencja Reutera zwraca jednak uwagę, że nie była w stanie samodzielnie zweryfikować materiałów i nagrań pochodzących z mediów społecznościowych.
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski