PolskaPosłowie przyjęli ustawę o referendach

Posłowie przyjęli ustawę o referendach

Posłowie lub prezydent ustalą treść pytania, jakie zostanie zadane obywatelom w czerwcowym referendum o przystąpieniu Polski do UE, zarządzający referendum będzie mógł także zadecydować czy będzie ono trwało jeden czy dwa dni - takie poprawki do ustawy o referendach przyjął Sejm. Posłowie, po kilku godzinach głosowań, przyjęli w czwartek ustawę o referendach ogólnokrajowych. Ustawą zajmie się jeszcze Senat.

13.02.2003 | aktual.: 13.02.2003 20:41

Obraz
© Minister ds. referendum europejskiego Lech Nikolski (L), minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz (P) i szefowa Kancelarii Prezydenta Jolanta Szymanek-Deresz (tyłem)(PAP - Tomasz Gzell)

Za projektem ustawy głosowało 297 posłów, przeciwko - 89, a 7 wstrzymało się od głosu. Za projektem było m.in. 172 posłów SLD, 48 - PO, 27 - Samoobrony, 24 z PSL, 10 z UP oraz 4 z SKL; przeciwko - 40 z PiS, 29 z LPR (a więc cały klub) i 5 z koła Ruchu Katolicko-Narodowego.

O długości trwania referendum każdorazowo zadecyduje organ, który je zarządzi. Zgodnie z konstytucją, referendum zarządza Sejm lub prezydent za zgodą Senatu.

W przypadku, gdy referendum zostanie wyznaczone na dwa dni, jeden musi być dniem wolnym od pracy. W czerwcu możliwe są więc dwa scenariusze: sobota i niedziela lub niedziela i poniedziałek.

Jeśli referendum potrwa dwa dni, lokale wyborcze będą czynne od godz. 6.00 do 20.00 (jeśli jeden dzień - od 6.00 do 22.00).

Przewodniczący komisji obwodowej po zapieczętowaniu urny w obecności mężów zaufania odda ją w depozyt wójtowi, burmistrzowi lub prezydentowi miasta. Szczegóły tych czynności ma ustalić PKW w formie uchwały.

Posłowie wykreślili z projektu przepisy pozwalające osobom niepełnosprawnym i w podeszłym wieku na głosowanie za pośrednictwem pełnomocnika. Przeciwko tym przepisom protestowali niepełnosprawni. Obwody głosowania będą mogły być tworzone na terenie domów akademickich, jeśli w dniu referendum będzie w nich przebywać co najmniej 50 osób uprawnionych do wzięcia udziału w referendum.

Pytanie referendalne ustali organ zarządzający referendum, czyli Sejm lub prezydent.

Początkowo formuła pytania dotyczącego referendum, w którym ma zostać wyrażona zgoda na ratyfikację umowy międzynarodowej, była częścią projektu ustawy o referendach.

Zgodnie z wykreślonym przez posłów zapisem, pytanie referendalne w sprawie naszej akcesji do UE miałoby brzmieć: Czy wyrażasz zgodę na ratyfikację przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej umowy międzynarodowej z dnia 16 kwietnia 2003 roku "Traktat pomiędzy Austrią, Belgią, Danią, Finlandią, Francją, Grecją, Hiszpanią, Holandią, Irlandią, Luksemburgiem, Niemcami, Portugalią, Szwecją, Wielką Brytanią i Włochami (państwami członkowskimi Unii Europejskiej) a Republiką Czeską, Estonią, Cyprem, Łotwą, Litwą, Węgrami, Maltą, Rzeczpospolitą Polską, Słowenią i Słowacją w sprawie przystąpienia Republiki Czeskiej, Estonii, Cypru, Łotwy, Litwy, Węgier, Malty, Rzeczypospolitej Polskiej, Słowenii i Słowacji do Unii Europejskiej?".

Jak podkreślił Bogdan Klich (PO), tak sformułowane pytanie byłoby nieczytelne dla obywateli. Według niego, mogłoby nawet wpłynąć negatywnie na wynik referendum.

Sejm odrzucił ponadto poprawkę, zgodnie z którą każda komisja referendalna miała ustalać liczbę uczestników głosowania na podstawie liczby osób, którym wydano karty do głosowania, a nie na podstawie liczby kart ważnych znajdujących się w urnach.

Posłowie odrzucili też poprawkę zabraniającą udziału w kampanii przedreferendalnej stowarzyszeniom i fundacjom - czego domagali się m.in. posłowie LPR. Sejm nie zgodził się również na zakaz finansowania kampanii referendalnej z zagranicy.

Antoni Macierewicz (RKN) wnosił o odroczenie głosowania nad ustawą do czasu otrzymania opinii szefów Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu w sprawie, czy "nie ma zagrożenia dla bezpieczeństwa wewnętrznego państwa" w związku z dopuszczeniem do udziału w kampanii podmiotów finansowanych z zagranicy. Marszałek powiedział, że na takie wnioski był czas w trakcie rozpatrywania projektu przez komisje. "Ta ustawa będzie jeszcze w Senacie i jeśli rzeczywiście takie zagrożenie wystąpi, Senat na pewno rozpatrzy to starannie" - powiedział marszałek.

Zgodnie z ustawą, prawo do udziału w bezpłatnej kampanii w mediach publicznych będą miały partie, które w ostatnich przed referendum wyborach parlamentarnych zdobyły co najmniej 3 proc. głosów, i koalicje, które w ostatnich przed referendum wyborach parlamentarnych zdobyły minimum 6%.

Sejm nie zgodził się też, aby każdy obywatel miał prawo zgłaszać swojego przedstawiciela do komisji obwodowej, nie zdecydował się też na zakaz prowadzenia kampanii referendalnej w szkołach i urzędach administracji.

Przepadły także wnioski Romana Giertycha (LPR), by podczas liczenia głosów żaden z członków komisji nie mógł trzymać długopisu, pióra lub innego przedmiotu służącego do pisania, a także zakładającą wprowadzenie na czas kampanii referendalnej zakazu publikowania sondaży dotyczących referendum.(reb,mk)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)