Posłowie lenie, do roboty!

04.02.2004 06:23

Koniec z lenistwem posłów! Parlamentarzyści, którzy obijają się w Sejmie, będą mniej zarabiać - takie zmiany chcą przeforsować posłowie SLD.

Ponad 11 tys. złotych miesięcznie plus drugie tyle na biuro poselskie i asystenta. Czy na takie zarobki bardzo trzeba się napracować? Niekoniecznie. Można po prostu być posłem, raz na dwa tygodnie wpaść do Sejmu na trzy, cztery dni i czasem nacisnąć przycisk do głosowania. Oczywiście, w naszym parlamencie jest wielu zapracowanych i naprawdę aktywnych posłów, pracujących w komisjach. Ale i lenie, i "mrówki" zarabiają tyle samo.

Jak temu zaradzić? Politycy SLD wpadli na pomysł, by w ramach oszczędności w funkcjonowaniu państwa poucinać także poselskie zarobki. Ale zamiast ciąć każdemu po równo, chcą wprowadzić zupełnie nowy system poselskich płac. I tak: dobrze pracujący zarabialiby dużo, gorzej pracujący i całkowite lenie - odpowiednio mniej. Na dokładne regulacje trzeba jeszcze poczekać - sami pomysłodawcy zastanawiają się nad kryteriami oceny pracy posłów.

Czy posłom Sojuszu uda się rzeczywiście przeprowadzić zmiany, czy też ich projekt podzieli los złożonej ponad dwa lata temu prezydenckiej propozycji obniżenia posłom zarobków?

Aleksander Kwaśniewski chciał obniżyć posłom pensje z ponad 11 tys. zł do niewiele ponad 9 tys. zł, ale ci go wykiwali. Przez dwa lata nie zajęli się zgłoszoną przez prezydenta ustawą, choć ta liczy zaledwie trzy kartki. Nie ma w Sejmie propozycji z dłuższą brodą!

Magdalena Rubaj, jk

Rozmowa z Bronisławem Cieślakiem, rzecznikiem klubu parlamentarnego SLD

Ja nic nie robię? Wypraszam to sobie!

Fakt: Nie boi się Pan, że mocno dostanie po kieszeni? Nie złożył Pan ani razu interpelacji w Sejmie...

Bronisław Cieślak: Absolutnie nie. Jestem członkiem dwóch wielkich komisji - sprawiedliwości i praw człowieka oraz kultury, a także podkomisji tworzącej ustawę o kinematografii. Mierzenie aktywności posła według matematycznych kryteriów, np. liczby interpelacji, nie oddaje rzeczywistego wkładu pracy posła.

Fakt: Jakie zatem kryteria ustalicie?

Bronisław Cieślak: To będzie niezwykle trudne zadanie. Pomysł regulacji narodził się po podjętej przez redakcję Faktu akcji zabrania posłom i dygnitarzom trzynastek. Uznaliśmy, że to dobra droga i postanowiliśmy pójść dalej - czyli wynagradzać posłów adekwatnie do wkładu pracy. Jak? Jeszcze nie wiemy. Ale przełożenie prostego rozwiązania: dla leni mało, dla pracowitych dużo na zapisy ustawy będzie trudne.

mar

Co zrobili przez dwa lata

Bronisław Cieślak (60 l.), SLD
Nie napisał ani jednej interpelacji i nie wygłosił żadnego oświadczenia. Podczas obrad Sejmu otworzył usta 15 razy. Średnio odzywa się raz na dwa miesiące. Ostatnio 10 grudnia zeszłego roku.

Maciej Płażyński (45 l.), niezrzeszony
Zero interpelacji i oświadczeń poselskich. Siedem razy słał zapytania do ministrów. Dopytywał się m.in. o pociągi na linii Lębork-Łeba. W debatach przemówił 10 razy - ostatnio równo rok temu.

Sebastian Florek (33l.), SLD
Ma na koncie 12 wypowiedzi. Swoje dokonania wyśrubował jednego dnia, gdy pięć razy włączał się w dyskusję o zwiększeniu "lesistości" kraju. Jedna z zaliczonych mu do statystyki wypowiedzi brzmiała: "Aha, to wynika z tego...". Zgłosił siedem interpelacji (m.in. o biomasie leśnej), zapytań i oświadczeń nie odnotował.

Witold Firak (40 l.), niezrzeszony
Szczyt swojej aktywności miał 19 października 2001 r. - odezwał się wtedy w Sejmie aż cztery razy. Dwa lata później odezwał się jeszcze trzy razy i na tym zamknął swój dorobek. Nie wygłosił żadnego oświadczenia, przedstawił tylko jedną interpelację (o ogródkach działkowych) i trzy zapytania.

Henryk Lewczuk (80 l.), ROP
Kompletny milczek. Nie odezwał się podczas debat ani razu. Nie wychylił się też z żadnymi interpelacjami, zapytaniami i oświadczeniami.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także