Posłowie "dietetyczni" zwyciężyli
Zwyciężyło stare, triumfują posłowie
"dietetyczni" - tak opozycja komentuje odrzucenie przez Sejm wotum
nieufności wobec ministra skarbu Jacka Sochy. Z kolei ci, którzy
poparli ministra w piątkowym głosowaniu, uważają, że Socha to
jeden z lepszych ministrów tego rządu i nie ma powodu, aby go
dymisjonować.
Sejm odrzucił wniosek o odwołanie Sochy. Za uchwaleniem wotum nieufności głosowało 192 posłów, przeciw było 218 posłów, 3 wstrzymało się od głosu. Przeciw odwołaniu Sochy głosowali posłowie klubów: SLD i SdPl, koła: UP, Stronnictwa Gospodarczego, Konserwatywno-Ludowe oraz 19 posłów niezrzeszonych.
Zdaniem szefa klubu PO Jana Rokity, Socha pozostanie ministrem, bo ci posłowie, którzy dbają tylko o diety poselskie, ciągle mają większość w Sejmie. "Ich nie interesuje interes państwa, ale to, aby jak najdłużej siedzieć w ławach sejmowych" - ocenił.
Jego zdaniem, niektórzy posłowie głosowali przeciwko odwołaniu Sochy nie po to, aby chronić ministra, tylko po to, aby jeszcze trzy miesiące posiedzieć w ławach poselskich. "Taka jest smutna prawda o polskiej rzeczywistości politycznej" - ocenił. "Ja nigdy nie miałem wiary w to, że w Polsce pod rządami lewicy możliwe są przyspieszone wybory parlamentarne" - dodał.
Szef klubu PiS Ludwik Dorn uważa, że "bardzo źle się stało", że Socha pozostanie ministrem, bo oznacza to wprowadzenie na giełdę Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. "Sejm powinien był wysłać bardzo jednoznaczny sygnał przeciwko prywatyzacji PGNiG" - ocenił. Przyznał, że to właśnie ta kwestia skłoniła PiS do głosowania przeciwko ministrowi.
Nie chciał natomiast powiedzieć, czy jego zdaniem brak zgody Sejmu na dymisję Sochy może znaczyć, że 5 maja Izba nie rozwiąże się. Proszę nie wymagać, abym w tym Sejmie cokolwiek prognozował. PiS zrobi wszystko, aby do samorozwiązania doszło - oświadczył.
Było to głosowanie polityczne, PSL nie mógł postąpić inaczej i zagłosował za odwołaniem Sochy, a co za tym idzie za odwołaniem rządu - powiedział Eugeniusz Kłopotek. Jak dodał, ludowcy są gotowi do "skrócenia męki" rządu Belki.
Jak poinformował, z 10 posłów Stronnictwa nieobecnych na głosowaniu, czterech jest na zwolnieniach lekarskich, a trzech wyjechało w delegacje służbowe za granicę. Nawet jednak gdybyśmy byli w pełnym składzie, to też zabrakłoby 231 głosów potrzebnych do odwołania Sochy - zauważył.
Według lidera Samoobrony Andrzeja Leppera, wynik głosowania świadczy o tym, że posłowie "widocznie przestraszeni są tym, że Sejm mógłby zostać rozwiązany". Lepper zwrócił uwagę, że wśród nieobecnych było kilku posłów PSL. Jak stwierdził, posłowie ci "boją się o stołki".
"Stare zwyciężyło" - ocenił po głosowaniu jeden z autorów wniosku Zygmunt Wrzodak z Ligi Polskich Rodzin. Wrzodak skrytykował zachowanie tzw. posłów dietetycznych, do których zaliczył koło Romana Jagielińskiego i tych posłów PSL, którzy nie uczestniczyli w głosowaniu lub opowiedzieli się przeciwko dymisji Sochy.
Wrzodak uważa, że mimo wszystko warto było skierować wniosek pod obrady Sejmu, ponieważ Liga nagłośniła w ten sposób przebieg prywatyzacji kluczowych polskich przedsiębiorstw, która jest sprzeczna z polskim interesem narodowym. To taka prywatyzacja spod lady. Trzeba to mówić. Niech ludzie patrzą i ocenią - dodał.
Wicemarszałek Sejmu Tomasz Nałęcz powiedział, że SdPl zagłosowało przeciwko odwołaniu Sochy, bo jest to jeden z lepszych ministrów rządów Marka Belki. Dodał, że cieszy się, że Sejm zachował klasę.
Okazało się, że to nie jest Sejm ludożerców. Propozycja, żeby zeżreć jednego z najlepszych ministrów tego rządu i jednego z najlepszych ministrów prywatyzacji tylko dlatego, że cały rząd się nie podoba, to był zabieg z gatunku ludożerstwa politycznego - ocenił.
Jego zdaniem, jeśli opozycja chce odwołać rząd Belki, to powinna zgłosić odpowiedni wniosek i przegłosować go. Jeśli nie podoba mi się mój sąsiad, to nie biję jego dziecka, które jest miłe i sympatyczne, a Socha na pewno nie zasługiwał na pobicie przez Sejm - podkreślił.