Mąż Gajewskiej oburzony. Zapowiada kroki po incydencie
Policja zatrzymała posłankę PO Kingę Gajewską, która protestowała w pobliżu wiecu premiera w Otwocku. - Zachowanie policji oceniam bardzo źle - mówi w rozmowie z WP poseł PO Arkadiusz Myrcha, mąż Kingi Gajewskiej.
Premier Mateusz Morawiecki we wtorek spotykał się z sympatykami w Otwocku. Na miejscu była posłanka Platformy Obywatelskiej Kinga Gajewska, która przez megafon mówiła o aferze wizowej. Doszło do szarpaniny. Policjanci chwycili ją za ramiona i wciągnęli do radiowozu, choć tłumaczyła, że jest posłanką. Mówił to również poseł Polski 2050 Paweł Zalewski, który był na miejscu.
Posłanka PO zatrzymana. Jej mąż reaguje
W rozmowie z Wirtualną Polską sprawę komentuje Arkadiusz Myrcha - poseł PO oraz mąż Kingi Gajewskiej. Polityk nie kryje oburzenia zachowaniem mundurowych wobec swojej żony.
- Policja zachowała się słabo. Nie mieli prawa jej wyprowadzić ani naruszyć nietykalności parlamentarzysty. Tam nie doszło do naruszenia przepisów i do wykroczenia, tylko coś komuś się nie spodobało. Zachowanie policji oceniam bardzo źle - mówi Arkadiusz Myrcha w rozmowie z Wirtualną Polską.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Będziemy kierować interwencję do komendanta"
- Wiedząc, że to parlamentarzystka, chwycili ją za ręce i wyprowadzili. Nie przekroczyła uprawnień poselskich. Nie może tak być. Będziemy kierować interwencję do komendanta - dodaje poseł PO.
Poprosiliśmy rzecznika prasowego komendanta głównego policji insp. Mariusza Ciarkę o komentarz. Czekamy na odpowiedź. Oświadczenie wydała za to Komenda Stołeczna Policji.
"Policjanci, podejmując interwencje w Otwocku, wobec jednej z osób nie mieli świadomości, że mają do czynienia z Panią Poseł. Niezwłocznie po okazaniu legitymacji poselskiej czynności legitymowania zaprzestano" - podała policja.
Na dostępnych w sieci nagraniach słychać jednak, że posłanka Gajewska, poseł Paweł Zalewski oraz inni zgromadzeni, mówili mundurowym, że mają do czynienia z parlamentarzystką.
Kilkanaście minut później policja wydała kolejny komunikat.
"Ta interwencja jest przedmiotem wyjaśnień Wydziału Kontroli. Podkreślamy, że policjanci nie znają wszystkich osób posiadających immunitet. Niezbędną wiedzę uzyskują dopiero po okazaniu legitymacji" - podała policja.
Ok. 19:50 policja wydała trzeci już komunikat.
"Podkreślamy, że dzisiejsza interwencja nie miała charakteru zatrzymania. Polegała ona na doprowadzeniu osoby podejrzanej o wykroczenie do radiowozu celem legitymowania. Zaprzestano czynności niezwłocznie po okazaniu legitymacji" - podano w komunikacie. W żadnym z trzech komunikatów nie podano, czego miało dotyczyć owe wykroczenie.