Poseł PiS chciał pogrążyć PO. Wyszło nie po jego myśli. "Nie żałuję"
Poseł PiS Andrzej Kosztowniak zapytał w Sejmie o wysokość nagród za czasów PO. Okazało się, że były dużo niższe niż te, które przyznała premier Szydło. Polityk wcale jednak swojego pytania nie żałuje. I podaje powód.
– To nie tylko kwestia nagród, ale też jakości pracy. Nie chcę komentować jakości pracy PO. Byłoby niestosowne porównywać nas do nich – powiedział w rozmowie z portalem fakt24.pl poseł Andrzej Kosztowniak.
Polityk zapytał, jaka była wysokość nagród przyznanych członkom rządu PO w latach 2010-2015 r. Odpowiedź z pokaźną sumą mogła usprawiedliwić byłą premier Beatę Szydło, która dała swoim ministrom 2,1 mln zł.
Ale okazało się, że w sumie członkowie Rady Ministrów w rządzie Tuska dostali tylko 38 tys. zł. – Do naszego środowiska docierała informacja, że PO szykuje ostrą dyskusję na temat nagród w rządzie. Chciałem najzwyczajniej w świecie sprawdzić. czy oni też dostawali, bez rozróżnienia czy były to większe, czy mniejsze kwoty – wytłumaczył swoje pytanie Kosztowniak.
Zobacz także: Morawiecki kontra Szydło. Bielan zdradza kulisy
Poseł zapewnia, że „jeśli ktoś ciężko pracuje, to nagrody się mu należą i tyle”. Czy żałuje swojego pytania? – Broń Boże, nie żałuję! – stwierdził.
Premier tłumaczyła skąd te nagrody. "Należały się"
Premier Szydło odniosła się do informacji o zarobkach i przyznanych premiach ministrom jej rządu podczas posiedzenia w Sejmie. - Biorę odpowiedzialność za rząd, którym miałam zaszczyt kierować przez dwa lata - mówiła. - Biorę odpowiedzialność za sukcesy i niedociągnięcia.
- Ministrowie i wiceministrowie w rządzie Prawa i Sprawiedliwości otrzymywali nagrody za ciężką, uczciwą pracę - podkreśliła. - Te pieniądze się im po prostu należały - dodała. Szydło stwierdziła, że nagrody dla jej ministrów były "przyznawane oficjalnie, w ramach uchwalonego budżetu".
Źródło: fakt24.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl