Porywacze uwolnili pasażerów kolumbijskiego samolotu
Porywacze uwolnili w poniedziałek po południu (późnym wieczorem czasu polskiego) wszystkich zakładników przetrzymywanych na pokładzie uprowadzonego samolotu kolumbijskich linii lotniczych Aires, w tym 20 pasażerów i 5 członków załogi - poinformowali trzej negocjatorzy z ramienia rządu kolumbijskiego.
Pertraktacje z porywaczami, w których uczestniczył również ksiądz katolicki, prowadzono przez kilka godzin na lotnisku wojskowym w stolicy kraju Bogocie, na którym wylądowała maszyna, uprowadzona przez dwóch uzbrojonych w granaty porywaczy - poruszającego się na wozku inwalidzkim 42-letniego Luisa Ramireza i opiekującego się nim jego 22-letniego syna Linsena Ramireza. Po wielogodzinnych perswazjach udało się przekonać obu, by opuścili samolot i poddali się. Po wyjściu z samolotu zostali aresztowani przez policję, która zabrała na przesłuchanie.
W ostatniej fazie zamachu zakładnikami byli już tylko członkowie załogi, bowiem po wylądowaniu w Bogocie porywacze najpierw wypuścili kobiety i dzieci, a potem również pozostałych pasażerów.
Negocjatorzy poinformowali zebranych na lotnisku dziennikarzy, że decyzję o napadzie na samolot podjął starszy z porywaczy, były urzędnik państwowy, który postanowił w ten sposób zaprotestować przeciwko krzywdzie, jaka spotkała go ze strony państwa, które odmawia mu odszkodowania za wypadek przy pracy i utratę zdrowia.
Porwania niewielkiej, dwusilnikowej maszyny dokonano w poniedziałek rano (po południu czasu polskiego), wkrótce po starcie z miasta Florencia na południu kraju. Gdy samolot zbliżył się do miasta Neiva, 400 km na południowy wschód od Bogoty, do której leciał samolot, porywacze wyjęli granaty i oznajmili, że na pokładzie jest bomba, a następnie zażądali przez radio kontaktu z przedstawicielami organizacji stojących na straży praw człowieka, kościoła i prokuratury.
Już po pomyślnym zakończeniu pertraktacji szef wojskowego lotnictwa generał Edgar Lesmez poinformował, że porywacze to normalni obywatele, nie związani z żadnym podziemnym ugrupowaniem zbrojnym. Wcześniej istniało podejrzenie, że autorzy zamachu to członkowie lewackiej partyzantki, a ich celem są znajdujący się wśród pasażerów politycy - parlamentarzysta Luis Antonio Serrano i sekretarz jednej z komisji Izby Reprezentantów Reinaldo Duque.
W lutym 2002 roku rebelianci z lewicowych Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii (FARC) uprowadzili samolot tych samych linii w Neiva. Wśród pasażerów był wówczas kongresman Jorge Eduardo Gechem, którego rebelianci wzięli jako zakładnika. Po tamtym porwaniu ówczesny prezydent Andres Pastrana zawiesił negocjacje prowadzone z FARC.