Porwali tysiące polskich dzieci. Akcja budziła opór nawet wśród nazistów
"Obłędny projekt rasowy prowadzony przez SS" - pisze niesławnej o Akcji Zamość Pieter van Os, holenderski dziennikarz i autor książki "Już nie chcę być człowiekiem". Ludobójcze przedsięwzięcie objęło niemal 200 miejscowości. Ponad sto tysięcy Polaków zostało wysiedlonych.
01.11.2021 10:59
Akcja Zamość stanowiła pierwszy etap wykonania długoterminowego planu naszkicowanego w Generalplan Ost. Zakładał on wysiedlenie i wymordowanie mieszkańców terytorium wschodnich zajętych przez III Rzeszę, których mieli zastąpić niemieccy osadnicy. Operacja była czymś w rodzaju próby.
Za Generalny Plan Wschodni odpowiedzialny był Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy, powołany do życia w 1939 roku przez Heinricha Himmlera. Główny szef SS chciał z różnych powodów rozpocząć jego wykonanie od dystryktu lubelskiego, przede wszystkim dlatego, że najwyższą funkcję w SS sprawował tam jego najwierniejszy poplecznik, Odilo Globocnik – ten sam człowiek, któremu Himmler zlecił nadzór fabryk śmierci w Sobiborze, Bełżcu i Treblince.
"Z Polaków można zrobić rąbankę"
Ów fanatyczny Austriak noszący przydomek "Globus" nie mógł się doczekać, aby przystąpić do działania. W przeciwieństwie do niego gubernator Hans Frank nie wykazywał zbyt wielkiego entuzjazmu. Uważał, że zanim III Rzesza rozpocznie za czystkę etniczną ludności słowiańskiej, najpierw powinna wygrać wojnę.
Nie oznacza to, że Frank działał z pobudek humanitarnych. Później, wciąż mając nadzieję na ostateczne zwycięstwo, stwierdzi: "Kiedy wreszcie wygramy wojnę, jeśli o mnie chodzi, z Polaków, Ukraińców […] można zrobić rąbankę. Niechaj będzie, co ma być". Ale i tą wypowiedzią sprzeciwiał się Himmlerowi, stawiając za warunek wygraną wojnę.
Frank podzielał zdanie dowódców Wehrmachtu, którzy uznali za nierozsądne, aby nastawiać do siebie wrogo tysiące ludzi z powodu przymusowej migracji. Okazało się bowiem, że również osoby pośledniej rasy potrafią doskonale walczyć w partyzantce. Mimo to Himmler i Globocnik postawili na swoim.
Udało im się przekonać Franka – nie wiadomo dokładnie, w jaki sposób – i w listopadzie 1942 roku rozpoczęli akcję Zamość – zakładanie czysto germańskiej kolonii na wschodzie.
Miasto "zbyt piękne dla Żydów i Polaków"
Dlaczego na jej centrum wybrano Zamość? Ponieważ Himmler i zaprzyjaźniony z nim poeta, z którym Himmler odwiedził Zamość wiosną 1941 roku, uznali to miasto za zbyt piękne dla Żydów, Polaków i innych podludzi.
W Baedekerze o Generalnym Gubernatorstwie z 1943 roku (taki przewodnik naprawdę istnieje!) miasto to określono jako "Trutzburg deutscher Kultur" – twierdzę broniącą niemieckiej kultury. Historyczne roszczenia nie miały żadnej podstawy (Globocnik miał tam jakoby znaleźć pozostałości niemieckiej kolonii), jednak pochwała architektury w Baedekerze jest słuszna (…)
Miasto zostało zbudowane na podstawie nieskazitelnego planu, zaprojektowane przez włoskiego architekta Bernardo Morando według szesnastowiecznych renesansowych ideałów, oddane do użytku w początkach XVII wieku, a zafundowane przez arystokratę i wpływowego polityka Jana Zamojskiego – stąd nazwa. Jego centrum znajduje się od 1992 roku na liście światowego dziedzictwa UNESCO.
Z powodu kurczącej się liczby mieszkańców Zamość sprawia obecnie nieco smutne wrażenie, również dlatego, że jego dynamiczny rozwój należy do przeszłości. Już od ponad osiemdziesięciu lat nie jest on wielobarwnym tyglem, w którym spotkali się przedsiębiorczy pionierzy z Grecji, Armenii, Włoch, a nawet Szkocji, z tysiącami Żydów przeróżnego pokroju: od tańczących chasydów po niewierzących rewolucjonistów.
W Zamościu urodziła się komunistka Róża Luksemburg, ale też Icchok Lejb Perec, jeden z najsłynniejszych dramaturgów przełomu XIX i XX wieku tworzących w jidysz.
Setki tysięcy ofiar
W październiku 1942 roku wszyscy Żydzi, czyli około czterdziestu procent przedwojennej ludności miasta, zostali wywiezieni ciężarówkami do Bełżca. Miesiąc później miała zniknąć reszta mieszkańców miasta i okolicznych wsi.
Według niemieckich danych ze stu sześćdziesięciu wiosek i osad wygnano około stu szesnastu tysięcy osób, żeby zrobić miejsce niemieckojęzycznym kolonistom. Pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców zostało zmuszonych do pracy na terenach na zachód od Odry.
W tamtym kierunku wyjechało także cztery i pół tysiąca dzieci. Zostały "wybrane" w ramach inspekcji prowadzonych przez ekspertów do spraw rasowych SS z Łodzi. Dzieci o blond włosach, niebieskich oczach i innych cechach rasy aryjskiej trafiły do instytucji Lebensborn, gdzie poddawane były praniu mózgu. Z nowym nazwiskiem i sporą dawką poczucia wyższości z powodu własnych aryjskich korzeni były adoptowane przez rodziny esesmanów.
Dodatkowe dwadzieścia pięć tysięcy dzieci z regionu zamojskiego, które przez ideologów SS zostały zakwalifikowane do niższej kategorii rasowej, wysyłano do obozów koncentracyjnych, przeważnie do Auschwitz albo Majdanka. Tam otrzymywały śmiertelny zastrzyk lub umierały z wyczerpania i pragnienia.
Pflugstadt zamiast Zamościa
Himmlerstadt. Taką nazwę wymyślił poplecznik Himmlera Odilo Globocnik dla Zamościa. Było to jednak wbrew zdaniu szefa, który uważał, że dopóki nie ma miasta albo okolicy nazwanej na cześć Hitlera, nie może być mowy o mieście nazwanym jego własnym imieniem. Przemianowano zatem Zamość na Pflugstadt. W Beadekerze, który ukazał się podczas wojny, miasto widnieje zatem pod literą "p".
Z planowanych sześćdziesięciu tysięcy Deutschtämmigen około trzynastu tysięcy osiedliło się w wioskach na Zamojszczyźnie. To nie był dla nich przyjemny okres. Obawy Wehrmachtu się sprawdziły.
Tysiące wygnanych z domów Polaków utworzyło w rozległych lasach tego regionu grupy partyzanckie, które zabijały niemieckich kolonistów i dokonywały zamachów na niemieckie oddziały, koszary i ciężarówki zaopatrujące żołnierzy na froncie.
Powstanie zamojskie się rozrosło, stanowiąc jedno z największych działań zbrojnych ruchu oporu w Europie, włącznie ze znaczącymi bitwami, których rocznice obchodzi się do dzisiaj.
Powyższy tekst stanowi fragment książki Pietera van Osa pt. "Już nie chcę być człowiekiem. Opowieść o przetrwaniu Zagłady". Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Poznańskiego w 2021 roku.
Pieter van Os – holenderski dziennikarz współpracujący z pismami "NRC Handelsblad" i "De Groene Amsterdammer". Autor kilku książek, w tym wydanej w języku polskim "Już nie chcę być człowiekiem. Opowieść o przetrwaniu Zagłady" (Wydawnictwo Poznańskie 2021).