PolskaPortal Koledzy z Wojska: chcieliśmy oddać grozę wojny

Portal Koledzy z Wojska: chcieliśmy oddać grozę wojny

Oderwane kończyny, zwęglone zwłoki, zakrwawione twarze zabitych, spalone we wrakach samochodów trupy - takie drastyczne fotografie, prawdopodobnie z operacji w Iraku i Afganistanie, zamieszcza serwis internetowy Koledzyzwojska.pl. Redaktor naczelny portalu Zbigniew Górniak tłumaczy Wirtualnej Polsce powody, dla których zdecydował się je opublikować.

WP: Joanna Stanisławska: Dlaczego tak drastyczne zdjęcia znalazły się sieci?

Zbigniew Górniak: Jako redaktor naczelny prowadzę portal społecznościowy, który oprócz funkcji łączenia kolegów z wojska, ma także charakter rozrywkowy oraz publicystyczny. To takie "szwejkowskie klimaty", choć czasem jak widać żeglujące w stronę powagi. Przypadkiem wpadłem na ślad ciekawego socjologicznie zjawiska pokazywania sobie przez polskich "misjonarzy" zdjęć operacyjnych Military Police z miejsc zamachów, z akcji bojowych, z zasadzek itd. Zapewne te zdjęcia sycą jakoś ciekawość żołnierzy, ale mają również pewien walor wychowawczy i psychologiczny: temperują "ułańskość" naszych, pokazują im, czym jest wojna, jaka jest okropna, że ułan na wojence nie spada z konia, tylko kona rozerwany i na wpół spalony na pustyni. To był pierwszy powód.

Powód drugi: pokazując grozę tego, na co się naraża polskie wojsko, oddajemy mu szacunek. Zwłaszcza teraz, gdy tak łatwo jest ono oskarżane o ludobójstwo. Patrzcie, sztabowi mądrale, na co narażeni są polscy wojacy. Zastanówcie się, zanim oskarżycie pochopnie o ludobójstwo - takie było przesłanie. A powód trzeci: wojna to wojna, taka ona jest i już.

WP: Czy mimo wszystko redakcja nie miała moralnych oporów? W końcu w sieci mogli zdjęcia zobaczyć wszyscy, także dzieci?

- Tak miała, ale je sobie wytłumaczyła argumentami, o których wspomniałem.

WP: Czy teraz w związku z rozgłosem, jaki nadały sprawie media, zdjęcia zostaną usunięte z portalu?

- Fotografie będą dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników portalu tak, by ograniczyć krąg przypadkowych widzów - chodzi nam przede wszystkim o dzieci.

WP: Prokuratura wojskowa wszczęła dochodzenie dotyczące drastycznych zdjęć. Czy redakcja zamierza ujawnić personalia autora zdjęć w związku z toczącym się postępowaniem?

- Absolutnie nie, tym bardziej, że ich nie zna. Otrzymaliśmy te zdjęcia od osoby, która była w długim łańcuszku osób, które dostały te fotografie. Byłem już przesłuchiwany i prokuraturę uspokoiło to, że na zdjęciach nie ma polskich śladów. To nie Polacy je robili, nie oni uczestniczyli w tych incydentach.

Rozmawiała Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)