Porażka skrajnej prawicy w wyborach w Belgii
Skrajni nacjonaliści flamandzcy ponieśli
porażkę wyborach europejskich i regionalnych w
Belgii. Duże poparcie zyskali flamandzcy chadecy premiera Hermana
Van Rompuy, a także francuskojęzyczni Zieloni. W federalnej Belgii jednocześnie z wyborami do Parlamentu
Europejskiego odbywały się wybory regionalne.
07.06.2009 22:55
Ze wstępnych wyników publikowanych przez media wynika, że prawicowy, głoszący ksenofobiczne hasła Vlaams Belang zyskał w wyborach regionalnych ok. 13% głosów, tracąc 12% w porównaniu z wyborami w roku 2004. Ich elektorat przeszedł na stronę dwóch innych partii - 12% zyskali żądający niepodległości Flandrii nacjonaliści z N-VA, zaś partia zwolennika większej flamandzkiej autonomii, skrajnie liberalnego populisty Jean-Marie Dedeckera zyskała ok. 8% głosów.
Flamandzcy chadecy CD&V zyskali 26% poparcia, a ich koalicyjni partnerzy, liberałowie z Open VLD 14%, tracąc 5%. Socjaliści dostali 16%.
Po stronie francuskojęzycznej, wygrali niespodziewanie rządzący socjaliści, którym sondaże wróżyły zły wynik, dostając 28% głosów. Tuż za nimi uplasowali się liberałowie z 27%. Na Zielonych z partii Ecolo głosowało 17%.
Jeśli chodzi o głosowanie do PE, to wstępne wyniki z części obwodów podane przez flamandzką telewizję publiczną VRT są podobne: dają zwycięstwo chadekom z CD&V (22,5%). Kolejni są: socjaliści (19,6%), liberałowie (17,2%), Vlaams Belang (13,9% - w porównaniu z 23,1% w 2004 r.), nacjonaliści z N-VA (11,9%), flamandzcy Zieloni (6,9%) i populistyczna lista Dedeckera (6,1%). Wyniki głosowania w obwodach francuskojęzycznych nie są jeszcze znane.
Wybory regionalne przyciągały w Belgii większą uwagę niż do Parlamentu Europejskiego, bo zależy od nich przyszłość kraju pogrążonego w kryzysie instytucjonalnym od wyborów parlamentarnych w 2007 roku.
Po wyborach mają bowiem rozpocząć się negocjacje frankofonów i Flamandów w sprawie decentralizacji kraju, czego od dawna domagają się mieszkańcy Flandrii. Wzmocnienie partii separatystycznych w wyborach regionalnych grozi tym, że nie przetrwa utworzona w bólach delikatna koalicja rządu federalnego, którą tworzy pięć partii - trzy francuskojęzyczne walońskie i dwie flamandzkie. A to oznaczałoby kolejne wybory federalne.