Porażający raport IDMC: na świecie jest 38 mln wewnętrznych uchodźców
W 2014 r. na świecie było 38 mln wewnętrznych uchodźców - podaje w opublikowanym niedawno raporcie organizacja Internal Displacement Monitoring Center (IDMC). Musieli oni uciekać ze swoich domów z powodu konfliktów zbrojnych i przemocy. Jak pisze agencja AFP, organizacja porównała tak wysokie szacunki z łączną liczbą mieszkańców trzech wielkich metropolii - Londynu, Nowego Jorku i Pekinu. Ale można zastosować jeszcze inne porównanie, bo 38 mln to mniej więcej tyle, ile wynosi populacja... całej Polski.
- Ten raport powinien być dzwonkiem alarmowym. Musimy przełamać tę tendencję, która oznacza, że miliony mężczyzn, kobiet i dzieci zostaje uwięzionych w strefach konfliktów zbrojnych na całym świecie - stwierdził, cytowany przez AFP, Jan Egeland, szef pozarządowej Norweskiej Rady Uchodźców (NRC), której IDMC jest częścią.
By mieć więc świadomość skali tragedii, o której mówi Egeland, wystarczy spróbować wyobrazić sobie, że niemal wszyscy mieszkańcy Polski - bo o ok. 38 mln ludzi mówi raport IDMC - musieli porzucić swoje domy. Mieszkańcy dużych miast i małych wiosek, nasi sąsiedzi, bliscy i my sami. Właśnie tylu jest na świecie wewnętrznych uchodźców, czyli osób, które nie mogły dużej przebywać w swoich normalnych miejscach zamieszkania, choć szukają pomocy w granicach własnych państw. Uciekli przed przemocą - konfliktami zbrojnymi, których zbyt często padają ofiarami cywile, atakami różnej maści rebeliantów czy gangsterów. Uciekali najczęściej, by ratować życie.
Nigdy nie było tak źle
Część z 38 mln wewnętrznych uchodźców, których IDMC doliczyło się w 2014 r., to osoby już wcześniej mające taki status. Jednak 11 mln z tej liczby to ludzie, którzy dopiero w ubiegłym roku byli zmuszeni porzucić własne domy. Jak podaje organizacja, statystycznie oznacza to, że każdego dnia przybywało 30 tys. nowych uchodźców wewnętrznych - jedna osoba zmuszona do ucieczki co trzy sekundy.
Jeśli przyjrzeć się danym zebranym przez IDMC - tak na podstawie własnych źródeł, a organizacja ta od kilkunastu lat przygląda się sytuacji w 60 krajach, jak i informacji innych międzynarodowych agend - żaden rok w ciągu ostatniego ćwierćwiecza nie był tak tragiczny jak 2014.
- Mamy do czynienia z najgorszymi od pokolenia statystykami dotyczącymi osób, które zostały zmuszone do zmiany miejsca zamieszkania. Dowodzi to tego, że ponieśliśmy kompletną klęskę w kwestii ochrony niewinnych cywilów - oświadczył Egeland, cytowany przez AFP i PAP.
Zeszłoroczna niechlubna czołówka
Jak czytamy w raporcie, aż 60 proc. z 11 mln nowych uchodźców wewnętrznych pochodzi z pięciu krajów: Iraku, Sudanu Południowego, Syrii, Demokratycznej Republiki Konga i Nigerii.
Fatalna sytuacja w Iraku jest wynikiem zeszłorocznej ofensywy sunnickich ekstremistów Państwa Islamskiego (IS), którzy na początku lata opanowali północ kraju. Z Bliskiego Wschodu wielokrotnie napływały wieści o masowych egzekucjach i pogromach, jakich dopuszczali się dżihadyści - zwłaszcza na mniejszościach religijnych chrześcijan i jazydów, ale także szyitach, których uważają za heretyków. Wielu mieszkańców kontrolowanych przez nich obszarów było zmuszonych porzucić dobytek całego swojego życia, by się ratować.
IS działa także w Syrii, ale na dramaty uchodźców w tym państwie nakłada się przede wszystkim trwająca od czterech lat wojna domowa, która pochłonęła już ponad 215 tys. istnień. Co najmniej 35 proc. Syryjczyków (ponad 7,5 mln ludzi) stało się w jej wyniku uchodźcami we własnym kraju. Nigdzie na świecie nie ma ich więcej.
Z kolei w Sudanie Południowym, najmłodszym państwie świata, pod koniec 2013 r. wybuchł krwawy konflikt o podłożu etnicznym. IDMC szacuje, że w jego wyniku 1,5 mln ludzi musiało opuścić swoje domy.
Słabe rządy, ubóstwo, wszechobecna korupcja, a do tego lata walk - to, jak podaje IDMC, powody, przez które w 2014 r. w Demokratycznej Republice Konga było w sumie niemal 3 mln uchodźców wewnętrznych. Kraj ten nadal nie może się otrząsnąć po jednej z najkrwawszych współczesnych wojen w Afryce, jaka wybuchła tam w latach 90. ubiegłego wieku, przez co od dawna znajduje się w czołówkach list wewnętrznych uciekinierów.
Natomiast wzrost liczby wewnętrznych uchodźców w Nigerii to w głównej mierze efekt działań islamistów Boko Haram. Ataki na szkoły, porwania uczennic, krwawe masakry wymierzone przede wszystkim w nie-muzułmanów - wszystko to sprawia, że mieszkańcy najbardziej zagrożonych regionów wybrali ucieczkę.
Po raz pierwszy organizacja IDMC wymieniła też Ukrainę, gdzie ok. 650 tys. ludzi nie mogło dłużej przebywać w swoich domach z powodu walk na wschodzie kraju między siłami rządowymi i prorosyjskimi separatystami.
Co należy podkreślić, dane IDMC nie zawierają liczby uchodźców, którzy wyjechali ze swoich krajów.
Efekt domina
Analitycy organizacji podkreślają, że konflikt w jednym państwie może wywołać "efekt domina" w sąsiednich krajach. Jako przykład podają sytuację na Bliskim Wschodzie po 2011 r. czy kryzys w Nigerii, który coraz bardziej zaczyna dotykać także Kamerun. Wraz z przelewającymi się przez granice sporami, rośnie też liczba osób uciekających przed walkami.
Część staje się uchodźcami wewnętrznymi, nadal szukając schronienia w granicach własnego państwa. Inni wybierają wyjazd z kraju - a wśród nich są tacy, którzy decydują się na długie tułaczki, by w końcu wsiąść do łodzi przemytniczych płynących w kierunku Europy. Nie zawsze jest to szczęśliwy koniec ich historii.