Populizm polityczny w Polsce
Marzy mi się, żeby politycy byli w najlepszym tego słowa znaczeniu populistami - powiedział lider Platformy Obywatelskiej Jan Rokita. Zdaniem Tomasza Nałęcza (SdPl) populizmu nie ma tylko tam, gdzie polityka jest "własnością elit"; tam, gdzie jest ona "własnością ludu, musi pojawić się ten język komunikacji".
Obaj politycy wzięli udział w debacie "Populizm polityczny w Polsce. Czy przed wyborami możliwa jest zdrowa polityka?" zorganizowanej w środę w Warszawie przez Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Oprócz Rokity i Nałęcza obecni byli też m.in. Bronisław Cieślak (SLD), Paweł Poncyliusz (PiS) oraz Sławomir Juszczyk (PSL).
W ocenie Rokity, populizm to w demokracji zdolność komunikowania się z ludźmi. Tymczasem, jego zdaniem, słowo to funkcjonuje w Polsce jako obelga, która jest używana przez tych, którzy nie umieją ze swoim komunikatem dotrzeć do odbiorcy, przeciwko tym, którzy to potrafią.
Populizm to słowo, które dociera do jakiś wartości ludzkich,(...) potrafi dotrzeć do serca - uważa Rokita.
Nienawidzę polityków, którzy zajmują nam publicznie czas, nie docierając do nikogo, nie mając nic do powiedzenia, nie uruchamiając żadnych naszych emocji, nie poruszając nas w ogóle, nie docierając do naszych umysłów tylko "pieprzą" po prostu - powiedział lider PO.
Według niego, są jednak dwa typy populizmu: dobry i zły. Jak powiedział, populizm zły ma miejsce, gdy polityk formułuje jakieś zobowiązania wobec wyborców wiedząc, że nie ma szans na ich dotrzymanie. Wtedy nie jest populistą, a - jak zaznaczył - oszustem.
Jako przykład złego populizmu lider PO uznał też sytuację, w której polityk "apelując do duszy, emocji", odwołuje się do negatywnych stron ludzkiej natury np. nienawiści. Taki polityk - zdaniem Rokity - jest "nienawistnikiem".
Nałęcz, jak powiedział, broni populizmu, bo nie ma go tylko tam, gdzie polityka jest "własnością elit". Z kolei tam, gdzie jest ona własnością ludu, musi pojawić się ten język komunikacji (język populizmu).
W ocenie polityka SdPl, ważne jest to, by populizm z "naturalnego pokarmu polityki" nie stał się narkotykiem uzależniającym od siebie odbiorców. Choć, jak podkreślił, język polityki wymaga uproszczenia, to pewnych obietnic nie powinno się składać i w nich przesadzać.
Także poseł SLD Bronisław Cieślak uważa, że demokracja wymaga od polityków zabiegania o poparcie. Rzecz nie w tym, czy to robić, tylko na ile możliwe jest by robić to uczciwie - podkreślił.
Z kolei w ocenie posła PiS Pawła Poncyliusza, populizm przestanie być w cenie, gdy zwiększy się świadomość wyborców oraz gdy poprawi się stan państwa. Choć - jak przyznał - nie da się go całkowicie wyeliminować z życia politycznego.
Także wiceprezes PSL Sławomir Juszczyk uważa, że, dzięki zwiększonej świadomości wyborców, w polskiej polityce będzie coraz mniej populizmu. Źle się dzieje, gdy ludzie nabierają się na niemożliwe do spełnienia obietnice - ocenił.