Poproszą o swoje
Polacy, którzy wyjechali do Niemiec w latach 70. i 80., mogą starać się o odszkodowanie za utracone mienie. Precedens taki już istnieje w województwie warmińsko-mazurskim, gdzie olsztyński Urząd Wojewódzki chce iść na ugodę z polskim obywatelem, który wyjechał w latach 80. i teraz upomniał się o swoją ziemię i las w Polsce. Z Górnego Śląska i Opolszczyzny przez dwie dekady wyjechało do Niemiec około 250 tysięcy ludzi. Wielu z nich pakowało się z dnia na dzień i zostawiało mieszkania, domy, działki.
- Ostatnio usłyszałem pytanie w tej sprawie od dawnej mieszkanki Raciborza, która wyjechała do Niemiec - mówi Mirosław Szypowski, zastępca prezydenta Raciborza. - Odpowiedziałem po jej myśli: uważam, że jeśli kiedyś skonfiskowano mienie z naruszeniem prawa, to teraz można starać się o jego zwrot lub odszkodowanie.
Jedna nieruchomość w Raciborzu wróciła już w zarząd polskich Niemców. Starostwo przychyliło się do prośby właścicieli. Jednak sąd nie miał w tym przypadku nic do roboty. Nieruchomość została bowiem kilkadziesiąt lat temu legalnie oddana pod zarząd Skarbowi Państwa. To przykład, który pokazuje, że nie wszystkie majątki (lub też zarząd nad majątkiem) polscy Niemcy tracili z naruszeniem prawa.
- Jeśli ludzie wyjeżdżający do Niemiec tracili majątek w wyniku legalnej umowy notarialnej, trudno będzie dowieść, że godzili się na to pod presją - mówi Marek Świetlik, dyrektor Wydziału Rozwoju Regionalnego w opolskim Urzędzie Wojewódzkim.
Ludziom chcącym wyjechać proponowano wtedy układ - paszport za dom. Godzili się na to i teraz raczej mają niewielkie szanse na dowiedzenie, że był to zwykły szantaż. Ale możliwość dochodzenia swoich praw istnieje. Nie ma żadnych szacunków, jaki odsetek Polaków zamierza wrócić z Niemiec do kraju. Jednak nawet gdyby była to co dwudziesta osoba, śląskie gminy i starostwa mogłyby zostać zasypane pismami w tej sprawie.
Nikt - ani administracja państwowa, ani samorządowa - nie robi jakichkolwiek rezerw na taką okoliczność. W większości gmin usłyszeliśmy wczoraj, że żadne nieruchomości nie były automatycznie zabierane, więc nie ma obawy, że teraz trzeba będzie cokolwiek oddawać. Zapomina się jednak o polsko-niemieckiej umowie z 1975 roku, kiedy to nasz rząd w zamian za miliardową pożyczkę zgodził się na wyjazd Polaków na Zachód. Zgodził się i wziął pieniądze, ale... Okazuje się, że część osób mogła wyjechać tylko wtedy, kiedy odda swój majątek Skarbowi Państwa. Ziemie i domy konfiskowano automatycznie - dziś poszkodowani w ten sposób ludzie mogą dochodzić swoich praw.
Wczoraj w kancelarii prawnej ,Rybak i Swist" w Duesseldorfie potwierdzono nam, że zdarzają się tego typu roszczenia, jednak nie są one częste.
- W grę wchodziłoby tylko odszkodowanie, nie zwrot majątku w naturze - twierdzą w kancelarii, ale potem zauważają: - Jednak najczęściej ci, którzy wyjechali, zawczasu sprzedali swoje mienie albo przekazali je rodzinie.
Wyjeżdżali nie tylko właściciele domów i ziem, ale i skromni lokatorzy zwykłych mieszkań, będących własnością gminy lub spółdzielni. Gmina traktowała je potem jako opuszczone, bo nie dostawała czynszu i wynajmowała lokale komuś innemu. W tej sytuacji szans na jakąkolwiek rekompensatę za tę stratę były najemca z pewnością nie ma.
- I nikt nie musi się martwić, że takie mieszkanie, które dostał po człowieku, który ,uciekł", zostanie mu teraz zabrane - uspokajają w Wydziale Geodezji i Gospodarki Mieniem w katowickim Urzędzie Miasta.
W niemal wszystkich śląskich miastach najemcami wielu mieszkań gminnych są wciąż ludzie, którzy opuścili kraj dwadzieścia i trzydzieści lat temu. Na ogół klucze oddali rodzinie. Niekiedy pokoje stoją puste, ale zza zachodniej granicy regularnie przelewem przychodzi do gminy czynsz.
Dziennik Zachodni
MAREK TWARÓG