Poprosił policjantów o podwiezienie, bo spóźnił sie na pociąg
Komendant główny policji Marek Bieńkowski
polecił wszczęcie postępowania wyjaśniającego, dlaczego dwoje
zaginionych policjantów pojechało do Siedlec, czyli poza swój
teren służbowy. Wewnętrzne postępowanie wyjaśniające prowadzi też MSWiA. Dwójki stołecznych funkcjonariuszy szuka pół tysiąca policjantów. W piątek dyrektor z MSWiA spóźnił się na pociąg do Siedlec, więc poprosił policjantów, o podwiezienie. Komendant główny policji Marek Bieńkowski
zdecydował o odwołaniu komendanta warszawskiego komisariatu
kolejowego, który wydał polecenie wyjazdu.
Jak powiedział Bieńkowski, prawdopodobnie w poniedziałek wyniki postępowania zostaną przekazane prokuraturze celem pociągnięcia do odpowiedzialności karnej osób, które przekroczył w tej sprawie swoje uprawnienia.
Funkcjonariusze mieli przecież pracować na dworcu i w jego okolicach, a nie odwozić nieuprawnioną osobę do domu. Takie dysponowanie radiowozem jest nie do zaakceptowania. Wobec winnych muszą zostać wyciągnięte surowe konsekwencje - powiedział Bieńkowski.
Wewnętrzne postępowanie wyjaśniające prowadzone jest także w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. Jak poinformował rzecznik resortu Tomasz Skłodowski, wszczęcie go polecił w sobotę wicepremier i szef MSWiA Ludwik Dorn.
Według Skłodowskiego, ustalono, że w nocy z piątku na sobotę dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego MSWiA poprosił funkcjonariuszy z komisariatu kolejowego w Warszawie o pomoc w dotarciu do Siedlec. Prośba nie miała charakteru polecenia służbowego, nie miała także bezpośredniego związku z wykonywanymi obowiązkami. Obecnie policja prowadzi szeroko zakrojoną akcję poszukiwania zaginionych funkcjonariuszy, minister Dorn jest na bieżąco informowany o jej przebiegu - poinformował rzecznik w komunikacie.
Policjanci wykonali polecenie swoich przełożonych. Ale taka prośba nie powinna mieć miejsca, tak samo jak zgodzenie się na nią - dodaje Skłodowski.
W piątkowy wieczór Tomasz Serafin z MSWiA spóźnił się na pociąg do Siedlec. Następnego dnia wylatywał na ważną zagraniczną konferencję więc poprosił komendanta komisariatu na Dworcu Centralnym, gdzie kiedyś pracował, by policjanci podwieźli go do domu - wynika z informacji IAR.
Decyzje dotyczące odpowiedzialności dyrektora DBP zostaną podjęte w najbliższych dniach, po jego powrocie z zagranicznej podróży służbowej - dodał Skłodowski.
Zarządzone przez komendanta głównego policji poszukiwania zaginionych trwają już drugą dobę. Zaangażowaliśmy do nich nie tylko policjantów z prewencji, ale także analityków kryminalnych, funkcjonariuszy z CBŚ oraz środki techniczne, w tym śmigłowce. Wciąż liczymy na to, że wkrótce odnajdziemy zaginionych - podkreślił komendant główny.
Policjanci sprawdzali m.in. hotele i stacje benzynowe, dotychczas nie było żadnego sygnału, by funkcjonariusze trafili do jakiegoś szpitala.
Ostatni sygnał o nich mamy ze stacji paliw Statoil w miejscowości Gręzów pod Siedlcami. Zarejestrowały ich tamtejsze kamery ok. godz. 3 w nocy. Być może ktoś ich zauważył, być może ktoś za nim jechał - prosimy o kontakt osoby, które mają jakieś informacje o zaginionych policjantach - powiedział rzecznik komendanta stołecznego policji Mariusz Sokołowski.
Policjanci jechali nieoznakowanym, zielonym polonezem o nr rej. WI 09398. Sierżant Twardo jest w służbie od czterech lat, policjantka Justyna Zawadka - od dwóch lat.
Policja apeluje o kontakt osoby, które widziały funkcjonariuszy lub ich samochód, albo mają informacje o ich losie. Można dzwonić pod numer 997 lub kontaktować się z najbliższą jednostką policji
Tomasz Serafin ma w MSWiA opinię bardzo dobrego i kompetentnego urzędnika. Nie wiadomo, dlaczego w drodze do domu nie skorzystał ze służbowego samochodu ministerstwa, do czego miał prawo. Decyzja o dalszym losie dyrektora zapadnie za kilka dni, po jego powrocie do kraju.