PolskaSłużby tłumaczą się ws. zatrzymanych fotoreporterów. Dziennikarze wskazują na kuriozalne słowa

Służby tłumaczą się ws. zatrzymanych fotoreporterów. Dziennikarze wskazują na kuriozalne słowa

We wtorek w okolicach Michałowa doszło do interwencji wobec trzech polskich fotoreporterów. Głos w tej sprawie zabrał Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. broni Tomasz Piotrowski. Według niego działanie służb było prawidłowe. Generał dodał, że zatrzymani dziennikarze mieli zarost. Według niego w tych okolicznościach może to budzić różne skojarzenia. Słowa dowódcy zostały skomentowane przez dziennikarzy.

Wojsko na granicy polsko-białoruskiej (zdjęcie ilustracyjne)
Wojsko na granicy polsko-białoruskiej (zdjęcie ilustracyjne)
Źródło zdjęć: © East News | STEFAN MASZEWSKI
Sylwia Bagińska

Informacje o interwencji wobec trzech fotoreporterów potwierdziła w środę podlaska policja oraz Ministerstwo Obrony Narodowej. W tej sprawie głos zabrał również Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. broni Tomasz Piotrowski.

Dowódca wskazał, że wojskowi zauważyli "trzech mężczyzn, którzy się czają, są zamaskowani, w ciemnych kurtkach".

- Są zamaskowani. Potem po rozmaskowaniu okazuje się, że dwóch z nich ma zarost, co w warunkach ograniczonej odpowiedzialności można różnie odebrać - mówił generał.

Zobacz też: Rząd ignorował ostrzeżenia o działaniach Łukaszenki? "Straż Graniczna ostrzegała"

Interwencja wobec dziennikarzy. Gen. Piotrowski zabrał głos

Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych przekazał, że mężczyźni mieli nie reagować na wezwanie, aby się zatrzymać. Fotoreporterzy mieli nie posiadać także żadnych oznaczeń. Generał dodał, że "nie chcieli za bardzo rozmawiać".

- Doskonale wiemy, że w warunkach takich jak tam - narastającego napięcia, tak jak tam w pasie przygranicznym, przy sytuacji wyjątkowej, każdy może powiedzieć, że jest dziennikarzem. Każdy powinien mieć oznakowania zgodne z prawem, tak żeby nie utrudniać, nie szukać sensacji tam, gdzie jej nie ma, tylko pomóc tam, gdzie jest to potrzebne - mówił Piotrowski.

- Więc, w tej sytuacji trudnej, obciążającej, dochodzi na pewno do prawidłowego zatrzymania, bo to oceniła policja. A to, że ktoś w tej chwili mówi, że został poturbowany, że został pobity, absolutnie do niczego takiego nie doszło. Nikt nikogo nie uderzył, nikt nikomu nie ubliżał, nikt nikogo nie szarpał. Tak wyglądała sytuacja i jest to udowodnione i przez żołnierzy, których meldunki otrzymałem i z notatki policyjne - zaznaczył dowódca.

Fotoreporterzy o zatrzymaniu

Informacje o zaatakowaniu fotoreporterów przekazała Press Club Polska. Do tego incydentu doszło w miejscowości Wiejki niedaleko Michałowa, poza obszarem, w którym obowiązuje stan wyjątkowy.

"We wtorek, 16 listopada, ok. godziny 16 grupa osób w mundurach Wojska Polskiego zaatakowała trzech fotoreporterów: Macieja Nabrdalika, Macieja Moskwę i Martina Diviska podczas wykonywania przez nich obowiązków dziennikarskich" - napisała Press Club Polska.

Fotoreporterzy przekazali, że tego dnia chcieli udokumentować obecność wojska w regionie miejscowości Wiejki. Zanim jednak zaczęli wykonywać swoją pracę, podeszli do bramy i powiedzieli wartownikom, kim są. Dziennikarze uprzedzili, że będą robić zdjęcia. Gdy to zrobili, wsiedli do samochodu i chcieli wrócić do Michałowa.

"Wtedy drogę zastąpiły im osoby w mundurach Wojska Polskiego, które następnie wyciągnęły fotoreporterów z samochodu, szarpiąc ich przy tym i używając wulgaryzmów. Pozbawionych kurtek dziennikarzy skuto kajdankami i przetrzymywano ponad godzinę, do przyjazdu policji" - przekazano w komunikacie.

Według relacji zatrzymanych fotoreporterów "działania osób w mundurach cechowała wyjątkowa agresja".

Dziennikarze o tłumaczeniu służb

Do oświadczenia służb odniósł się m.in. dziennikarz Jakub Majmurek. "Generał broni Tomasz Piotrkowski mówi o zatrzymaniu dziennikarzy przez wojsko, że ci ludzie mieli zarost, co w tych okolicznościach może budzić różne skojarzenia. Na granicę, jak widać, mogą przyjeżdżać tylko dziennikarze starannie ogoleni" - napisał na Twitterze.

Do słów generała Piotrowskiego odniósł się także reporter Wirtualnej Polski. "Też mam brodę. Czyli broda może prowokować. A jak dziennikarze z brodami mówią 'jesteśmy dziennikarzami', to jakie to budzi skojarzenia?" - przekazał w mediach społecznościowych Patryk Michalski.

"Usprawiedliwienie przemocy wobec dziennikarzy. Poza strefą. Tu nie było błysków, strzałów, białoruskich wojsk, krzyku ludzi przepychanych przez zasieki. To była próba zastraszenia dziennikarzy. Również ostrzeżenie dla innych. Nie próbujecie. Kolejna granica została złamana" - napisał dziennikarz Piotr Czaban z TVN24.

"Bo dziennikarz gładko ogolony jest mniej awanturujący się. Naprawdę apelowałabym jednak o nie ośmieszanie munduru na konferencjach prasowych" - dodała Dominika Długosz, dziennikarka "Newsweeku".

Źródło: PAP, Press Club Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
kryzys na granicygranica polsko-białoruskawojsko
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1775)