Polskie sztuczne serce za 25 mln zł
Od wielu lat dawców nie przybywa i tak jest na całym świecie. Wierzymy, że uda nam się skonstruować takie serce, które będzie biło jak najdłużej. Najlepszym rozwiązaniem byłby układ w całości wszczepiony pacjentowi – komory, sterownik, baterie. Mamy nadzieję, że ten projekt uda nam się zamknąć w ciągu trzech lat – powiedział Wirtualnej Polsce bioinżynier Roman Kustosz, kierownik pracowni sztucznego serca Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii w Zabrzu.
Każdego roku w Polsce około 4 tys. osób potrzebuje przeszczepu serca. Organ od dawcy otrzymuje zaledwie co dziesiąta. Kiedy zacznie bić pierwsze polskie sztuczne serce?
Roman Kustosz:Pracujemy nad różnymi typami protez serca. Niektóre wspomagają, inne zastępują serce na jakiś czas. Proteza czasowa, opracowana przez nas, znalazła już zastosowanie u ponad 150 pacjentów. Nowy przyłóżkowy sterownik szpitalny pozaustrojowej pneumatycznej komory serca zaprezentowaliśmy właśnie na kongresie Europejskiego Stowarzyszenia Sztucznych Narządów. Staramy się teraz o certyfikaty zagraniczne, tak byśmy mogli wdrożyć go również za granicą. Ograniczeniem takiego urządzenia jest jego wielkość – wysokie na metr i szerokie na pół metra pozwala pacjentowi przemieszczać się jedynie w obrębie szpitala. Do końca roku chcemy zakończyć prace nad modelem „walizkowego” sterownika, który będzie wspomagał komory wszczepione pod skórę pacjenta. Najlepszym rozwiązaniem byłby układ w całości wszczepiony pacjentowi – komory, sterownik, baterie. Mamy nadzieję, że ten projekt uda nam się zamknąć w ciągu trzech lat. Jego koszt to około 25 mln zł.
Czy w polskich szpitalach wszczepia się zagraniczne protezy serca?
Roman Kustosz:Nie, bo zagraniczne są zbyt drogie. Stosowane są jedynie polskie. Te z powodzeniem pozwalają wspomagać serce lub zastąpić je na jakiś czas. Najdłużej do tej pory system wspomagania pracował u pacjenta przez trzy miesiące. Odpowiadające polskim protezom konstrukcje amerykańskie i niemieckie można stosować nawet przez ponad rok, a wszczepialne wersje do 3-4 lat. Całkowicie wszczepialne komory lub sztuczne serce powinny pracować przynajmniej przez pięć lat. To minimalny poziom, z którego wychodzimy – w założeniu powinny działać jak najdłużej.
Czy pacjent, któremu za kilka lat chirurdzy wszczepią całościową protezę sztucznego serca, nie będzie musiał czekać na przeszczep od dawcy?
Roman Kustosz:Takie protezy projektowane są z myślą o tym, by można było je stosować bez limitu czasowego. To duże wyzwanie, bo mówimy przecież o protezie mechanicznej. Każde urządzenie powinno podlegać okresowemu serwisowaniu, każde ma pewną żywotność i jest obarczone ryzykiem awarii. Wierzymy jednak, że uda nam się skonstruować takie serce, które będzie biło jak najdłużej. Od wielu lat dawców nie przybywa i tak jest na całym świecie. A postęp medycyny powinien prowadzić do tego, by chronić życie ludzkie i by liczba dawców była jeszcze mniejsza. Z tego powodu biotechnolodzy, kardiolodzy i przedstawiciele wszystkich dziedzin nauk, zajmujących się problemami chorób serca, mają szerokie pole do działania.
Z Romanem Kustoszem rozmawiał Mariusz Nowik.