Świat"Polskie piekiełko" - kłamstwa, lukier i fałszywi bohaterowie

"Polskie piekiełko" - kłamstwa, lukier i fałszywi bohaterowie

Wielu ciekawych, a zarazem najbardziej pouczających kart z historii Polski, w tym historii polskiej emigracji oraz Polonii, próżno szukać w szkolnych podręcznikach. Wiecie na przykład, o co oskarżono organizatorów transportu do Anglii zapasów polskiego złota na początku wojny?

"Polskie piekiełko" - kłamstwa, lukier i fałszywi bohaterowie
Źródło zdjęć: © AFP | Nicolas Asfouri

26.06.2012 | aktual.: 26.06.2012 15:48

Historia Polski pisana jest jak powieści Henryka Sienkiewicza - ku pokrzepieniu serc. Wszystko, co przegraliśmy, było moralnym zwycięstwem. Nasi bohaterowie tym różnili się od kościelnych świętych, że nie mieli na swym ziemskim życiorysie najmniejszej skazy, a święci owszem miewali, nawet apostołowie - patrz: święty Piotr albo Paweł z Tarsu.

Lukier i selekcja bohaterów

W selekcjonowaniu i lukrowaniu historycznych faktów, a także idealizowaniu bohaterów polska powojenna emigracja w Wielkiej Brytanii doszła nieomal do perfekcji. Dlatego wszelkie publikacje niekoniecznie pasujące do cukierkowatego schematu są tu przyjmowane z oburzeniem albo solidarnie przemilczane. Niedawno gromy spadły na "Londyńczyków" Ewy Winnickiej, natomiast o "Polskim piekiełku (obrazy z życia elit emigracyjnych 1939-1945)" Sławomira Kopera cicho sza.

Koper jest autorem kilku "goniących za sensacją" książek, m.in. "Afery i skandale Drugiej Rzeczpospolitej" i "Życie prywatne elit Drugiej Rzeczpospolitej". Wyciąga w nich na światło dzienne fakty, których próżno szukać w nudnawych podręcznikach albo usłyszeć na lekcjach historii - tych, o które stoczono niedawno w Polsce histeryczną batalię. Fakty te, to nie tylko mało znaczące ciekawostki, lecz materiał do wyciągnięcia wniosków na przyszłość. Ale to już zupełnie nie jest naszą mocną stroną.

Pal licho złoto, zgnoić ich za lemoniadę

Działo się, oj działo zaraz po wybuchu wojny. Do gardła Hitlerowi nie udało się zanadto skoczyć, ale politycznym przeciwnikom jak najbardziej. Już we Francji rozpoczęła się rozprawa polskich polityków przedwojennej opozycji (na czele z generałem Sikorskim) z Piłsudczykami. Nie brakowało przy tym zawiści i zwykłej ludzkiej małości. O taką oskarża autor między innymi wpływowego ministra Stanisława Kota - łowcę spisków Sanacji, określanego przez generała Andersa człowiekiem fałszywym do szpiku kości.

Małostkowość i wprost nikczemność wielu postaci "dawnej Polski" niejednokrotnie poraża. Tak, jak w sprawie transportu zapasów polskiego złota w pierwszych dniach wojny. Niebywale trudna i niebezpieczna operacja zakończyła się pełnym sukcesem. Jej wykonawcom nie przypięto jednak orderów. Postawiono natomiast zarzuty. Że gdzieś zawieruszyło się kilka ton cennego kruszcu? Nie, złoto dojechało w całości. Ich "malwersacje" polegały na tym, że w upalny dzień, gdzieś w Turcji albo Syrii, zakupili dla tragarzy kilka butelek lemoniady.

Jeśli ktoś uważa, że z tej historii niczego nie można się było nauczyć, niech sobie przypomni całkiem niedawne ściganie skorumpowanych urzędników poprzednio rządzącej opcji. Zakończone ujawnieniem nieuprawnionego zakupu dorsza.

Mity pokrzepiają bardziej

Włos się jeży czytając w "Polskim piekiełku" o jednostce karnej w Shinafoot niedaleko Glasgow, gdzie nieomal torturowano polskich żołnierzy zesłanych tam za jakieś przewinienia i bynajmniej nie robili tego Brytyjczycy. Także nie Niemcy, nie Sowieci ani też nie Brytyjczycy planowali - jak utrzymuje Koper - zamach na Józefa Retingera jednego z najbliższych współpracowników generała Sikorskiego. Dziś to postać chętnie pokazywana, jako wybitnie zasłużona dla idei Zjednoczonej Europy.

W polskiej historii roi się od różnych mitów, przy których wysiada mitologia grecka. Tworzą się one również dzisiaj. W tym, na temat współczesnej emigracji. Całkiem prawdopodobne, że za kilka lat, jako historyczny fakt będzie uchodziła durnowata propagandowa gadka, iż pod 2004 roku z Polski wyjechało od 2 do 3 milionów osób - młodych, zdolnych, szukających nowych wyzwań, chcących podnosić kwalifikacje i doskonalić znajomość języków. Oczywiście, z silnym postanowieniem powrotu. Jako świetnych fachowców przyjmowano ich na Zachodzie z otwartymi ramionami i robili zawrotne kariery. Do polskiego podręcznika, jak ulał. Serc szkolnej dziatwy nie pokrzepiłaby przecież taka prawda, że większość z emigrantów nie miała w ojczyźnie, co garnka włożyć, szybko zarzucili myśl o powrocie, a kraje takie jak Wielka Brytania potrzebowały pracowników na nisko płatne stanowiska, których brzydzą się miejscowi.

Z Londynu dla polonia.wp.pl
Robert Małolepszy

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)